Chmielarz, jak to chmielarz, posługuje się językiem powieści nader wprawnie, więc tutaj zaskoczenia nie ma, literacko dostajemy wypróbowane danie, za które płacimy z pełną konsekwencją dobrze znanego smaku, przygotowane przez ulubionego kucharza.
Czy Autor aby nie ma wykształcenia psychologicznego, albo chociaż takich mocno efektywnych zainteresowań? Bardzo obrazowo i, jak myślę, trafnie ukazuje działanie psychiki bardzo młodych ludzi, ale jeszcze dzieci w kontekście do rodziców. Pokazuje (nawet w sytuacjach patologicznych) jak silna potrafi być miłość dziecka. Wojenki czy chociażby zwykłe sprzeczki rodzinne, również takie urastające do rangi awantur nie powinny być polem, na które wciąga się własne dzieci. Dzieci, które chociaż już dorastające, nadal niesamowicie wrażliwe, są wciągane w małżeńskie gry, konflikty i niczym sojusznicy w stosunkach międzynarodowych zmuszane do wybrania "strony". Rzeczywistość ukazana przez Chmielarza daje nam też obraz dziecka, które jak jakiegoś rodzaju mediator, stara się rozpaczliwie jeśli nie zapobiec, to załatać konflikt, załagodzić, zachować status quo podczas gdy samo popada w strach, by w końcu przegrać z agresją psychiczną wyładowywaną nań przez, wydawać by się mogło, bezradnych wobec swojego gniewu rodziców. Dochodzi jeszcze temat tresury dzieci przez rodziców, nie wychowania, a tresury właśnie. Takiej, która zostawia piętno odbijające się w dorosłym życiu.
Postacie występujące w powieści to nawarstwienie, nie tyle patologii, co niesamowicie cierpiących osób, rzutuje na klimat całej książki. Lektura jest przyjemna, ale w jakiś perwersyjny sposób, ponieważ momentami czytanie aż boli. Tak mentalnie, empatycznie przeżywamy dramat wraz z bohaterami powieści, niestety próżno doszukać się (w trakcie) pozytywnych zdarzeń dla tych osób. Jeszcze ostatnim promykiem słońca była polonistka Ela, ale cóż - stało się co się stało (co za pomysł spojlerować wydarzenie z połowy książki na okładce?!). W tej książce każdy cierpi w sposób niewypowiedziany, ogromny, jakby miał na sobie nieusuwalny ciężar. Trochę brakowało mi tutaj takiego zrównoważenia, rozumiem wprawdzie zamysł pisarza, ale jednak książka nie może Cię aż tak mentalnie niszczyć. Także tutaj właściwie jedyna bolączka.
Nie mogę przywołać w pamięci, czy ten zabieg był już u Autora stosowany, ale krótkie, konkretne, po brzegi wypełnione treścią rozdziały to bardzo dobry pomysł. W thrillerach czy kryminałach, w ogóle w powieściach, które mają zawierać plot twisty to świetny trik (jak np w książkach Chrisa Cartera). I tak się też dzieje, krótkie rozdziały, swoiste mini clif-hangery ułatwiają nawigację po akcji powieści, i pozwalają na przerwanie czytania w dowolnym momencie (bo np. ziemniaki doszły) i przetrawienie dotychczas przyjętej fabuły.
Idąc dalej w temacie fabuły, tąpnięcie akcji, ten moment w którym już wiemy, że to nie zwykła historia dramatyczno-obyczajowa, jest wyczuwalny, ale akcja płynnie przechodzi dalej spod czapki obyczajówki pod koronę chmielarzowego kryminału. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego zarówno "Żmijowisko" jak i "Rana" są na siłę reklamowane jako thrillery. Nic bardziej mylnego. Wiadomo, gatunki te w jakiś sposób się zazębiają, ale to jednak nie to samo. Fabularnie więc lecimy dalej, ale już z lekką nutką napięcia. Bardzo ładnie to skonstruowane. Powoli, ale wciąż konsekwentnie, kolejne karty powieści odsłaniają przed nami historie poszczególnych postaci, ich tajemnice, "życie osobiste" na początku ustępujące miejsca zbudowaniu narracji szkolnej. Kulminacja stopniowo rozwijanego wątku kryminalnego, pod koniec powieści pędzi już zdecydowanie i w tempie właściwym dobremu kryminałowi. I choć zakończenie jest brudne, jednocześnie takie "chrystusowe" i nie do końca mi się podoba (miałem nadzieję na choć jeden promyk radości), to bardzo pasuje do konwencji całej historii. Książka przywodzi mi na myśl niedawno wypuszczony serial HBO "Euforia", który też pokazuje świat szkolnej młodzieży w mocno depresyjnym klimacie.
Powieść Wojciecha Chmielarza jest brudna, ciężka i tak ociekająca cierpieniem, że aż nieprzyjemna dla duszy. Bardziej obyczajowa, trochę psychologiczna, i nader mroczna. Uderzająca w człowieka. Ale to dobra powieść. Myślę, że po jej przeczytaniu każdy będzie miał swoistego kaca moralnego, i (być może?) przeżyje swoiste katharsis. Co mogę zrobić, żeby świat był lepszy?
Rana, z tytułem jak najbardziej oddającym treść książki. Do polecenia. 8/10.
19.08.2019 r.