Czym głównie kierujecie się przy wyborze książki? Czy jest to przyciągająca oko okładka, zachęcający opis, polecenia znajomych czy może zwykły impuls? Przyznam szczerze, że u mnie po części jest to każda z tych wymienionych rzeczy, jednak jak na prawdziwą okładkową srokę przystało, najczęściej do przeczytania danej publikacji najbardziej zachęca mnie okładka. Nie inaczej było również w przypadku książki "Uderz, skarbie, jeszcze raz" autorstwa Anny Dziedzic, której oprawa swoim wyglądem idealnie wpasowuje się w klimat wakacyjnej powieści, która została w niej przedstawiona.
Główna bohaterka — Deborah Hawkes, jest kobietą, którą życie nauczyło, że należy twardo stąpać po ziemi. Zamiast jak przystało na dwudziestotrzylatkę, marzyć o wielkiej miłości rodem z bajek Disneya i czerpać z uroków młodości, musi skupić się na tym, by po raz kolejny pomóc ojcu spłacić jego finansowe zobowiązania, powstałe wskutek rozrywek, jakie roztacza przed nim Las Vegas. Właśnie z tego powodu Debbie postanawia przyjąć ofertę trzymiesięcznej dobrze płatnej pracy na egzotycznej wyspie, nawet jeżeli jako kelnerka będzie musiała paradować w skąpym bikini wśród setek wygrzewających się przy basenie gości.
Chociaż Debbie panicznie boi się latać samolotem, stara się jakoś przetrwać wielogodzinną podróż. Właśnie wtedy z pomocą przychodzi jej Connor. Mężczyzna postanowił oddać swoje miejsce w pierwszej klasie, by zając to znajdujące się obok niej i pomóc jej jakoś przetrwać stresujący ją lot. Już na pierwszy rzut oka widać, że dziewczyna wpadła mu w oko, więc gdy okazuje się, że oboje zmierzają do tej samej destynacji, mężczyzna nie jest w stanie ukryć swej radości. Jednak po dotarciu na miejsce, na jaw wychodzi brutalna prawda. Connor jest bowiem gościem hotelu, a według umowy, którą Debbie musiała podpisać po przyjeździe, personel nie może spoufalać się z gośćmi. Złamanie tej zasady bowiem skutkuje natychmiastową utratą pracy i powrotem do domu. Czy wobec tego Debbie postanowi dać szansę Connorowi? Czy widmo utraty pracy i świadomość, że zawiedzie ojca, pozwolą jej na odrobinę szaleństwa? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszej powieści autorstwa Anny Dziedzic.
Muszę przyznać, że książka "Uderz skarbie, jeszcze raz" mimo tytułu, który zupełnie do mnie nie przemawia, okazała się bardzo przyjemną lekturą. To jedna z tych powieści, która aż prosi się o ekranizację. Piękna tropikalna wyspa, dwoje głównych bohaterów z zupełnie różnych światów, których los z jakiegoś powodu postanowił postawić na swojej drodze, a do tego zabawna historia, która rozgrywa się na malowniczej wyspie. Czego chcieć więcej? Szkoda, że nie mam znajomości w filmowym światku, bo wtedy szepnęłabym słówko "komu trzeba", a tak niestety pozostanie to tylko w sferze moich marzeń. Chociaż kto wie... Wszak marzenia czasem się spełniają.
Za pozytywną oceną tej książki zdecydowanie przemawia lekkie pióro autorki, która dzięki swoim opisom przenosi nas na cudowną rajską wyspę. I to dosłownie, ponieważ w trakcie czytania, czułam się, jakbym towarzyszyła głównym bohaterom i dosłownie czuła ich oddech na swojej skórze, a nie tylko czytała o ich miłosnych zawirowaniach na kartach powieści.
Na szczególną uwagę zasługuje również postać Connora, który urzekł mnie swoją pewnością siebie, wrodzoną uprzejmością, niesamowitym taktem i pogodą ducha. Myślę, że główny bohater spokojnie mógłby uchodzić za współczesnego księcia z bajki. Jednak czy Debbie mogłaby ubiegać się o miano jednej z księżniczek Disneya? O tym musicie przekonać się sami.
Jedynym minusem tej historii były dla mnie niektóre zachowania Debbie. Oczywiście rozumiem, że bała się, że jej zażyłość z Connorem może wyjść na jaw i zaprzepaścić jej wakacyjną karierę, ale czasami miałam wrażenie, że zamiast dwudziestu trzech lat ma ledwie trzynaście. Te wszystkie momenty, gdy z jakiegoś (najwyraźniej niezrozumiałego nawet dla siebie) powodu była strasznie niemiła dla Connora, krzyczała i obrażała się na niego, wzbudzały we mnie pewnego rodzaju niesmak. Sprawiając, że zamiast pozostać na rajskiej wyspie, ponownie znajdowałam się w swoim pokoju, wsłuchując się w krople deszczu, które odbijały się od parapetu znajdującego się za oknem.
Nie mniej jednak czytając „Uderz, skarbie, jeszcze raz” bawiłam się wyśmienicie. Myślę, że jest to książka, która idealnie sprawdzi się jako coś lekkiego do czytania podczas oczekiwania na nadchodzące lato. Dlatego, jeżeli chcielibyście, chociaż na chwilę przenieść się na urokliwą, rajską wyspę będzie to lektura, która zdecydowanie przypadnie Wam do gustu.