"Uderz, skarbie, jeszcze raz" autorstwa Anny Dziedzic.
Debbie jest mocna stąpająca po ziemii dziewczyną. Nie wierzy w miłość jak z bajki. Ma jeden cel, wyciągnąć ojca z kłopotów, w tym celu zatrudnia się w hotelu, a dokładnie w jego barze, jako kelnerka. Holet jest na egzotycznej wyspie, ktoś by powiedział, praca marzeń. Ciepełko, słoneczko i ... bikini jako ubiór służbowy. Hotel ma jasne zasady, pracownicy nie mogą spoufalać się z gośćmi. Nie powinno być problemu, w końcu Debbie, pojechała tam do pracy, ale nowo poznany mężczyzna, Connor, ma inne plany. Zrobi wszystko, by dziewczyna dala mu szansę. Co z tego wyniknie???
Mam problem z oceną tej książki. Początek zapowiadał się świetnie. Rozmowy ze świetną przyjaciółką, a potem podróż samolotem i spotkanie w nim Connora. Ich znajomość zaczyna się od walki o podłokietnik. Było zabawnie i uroczo. A potem coś nie do końca wypaliło. Zrobiło się monotonnie i nudnawo. Za bardzo nawet nie pamiętam, co tam się działo, a czytałam niedawno. Nie polubiłam ani Debbie, ani Connora. Ich zachowanie mnie denerwowało. Ona, była bardzo niezdecydowana, raz dawała mu nadzieję, a potem jak ochłonęła, zmieniała zdanie. Za to on, był nachalny i to wcale nie w uroczy sposób. Często nie podobało mi się jego zachowanie. Nie czułam między nimi chemii, było tak nijako. Zakończenie było iście bajkowe. Czego można było się spodziewać.
Najbardziej polubiłam Lisę, przyjaciółkę Debbie, barmana Rico i współlokatorkę Debbie, Wend...