Łukasz Orbitowski o „Czarnym piasku” Iwony Michałowskiej, książce opublikowanej rok temu w sieci, pisał tak: "(...) autorkę stać na więcej. Pisze ostrożnie, zbyt ostrożnie, jakby bała się powiedzieć za dużo."*
Hmm... „Czarny piasek” przeczytałam, stwierdziłam pewną oględność pióra autorki, co akurat uznaję za zaletę. Rzecz w tym, by autorowi udało się pobudzić czytelnika do współpracy, trącić tę czułą strunę, wyzwolić czasem głęboko zagrzebane wspomnienia, ulotne wrażenia, pobudzić powstanie nowych skojarzeń tak, by wyzwolić rezonans, by lektura stała się nie tylko prostym poznaniem tekstu, ale osobistym przeżyciem. I w prozie Iwony Michałowskiej jest właśnie to coś: dobór słów na tyle sugestywny, by poruszyć, a jednocześnie na tyle powściągliwy, by pozostawić miejsce dla wyobraźni/pamięci czytelnika. Autorka wstrzymuje pióro bynajmniej nie ze strachu. Moim zdaniem to immanentna cecha jej stylu, sprawdzająca się bardzo dobrze w pisaniu o emocjach. Fragmenty „Czarnego piasku” wywarły na mnie na tyle duże wrażenie, że nazwisko autorki trafiło z miejsca na moją prywatną krótką listę. I bardzo się cieszę, że mam teraz okazję napisać słów kilka o jej papierowym debiucie, „Arkadii”, która głównie o emocjach traktuje.
Akcja powieści toczy się w postapokaliptycznym świecie, który powoli umiera. Zamiast jednego oślepiającego błysku zagłady, katastrofa jest rozłożona na lata. Stopniowo podnosi się poziom mórz, ludzkość cofa się na wyżej położone tereny, kontynenty zamieniają się w wyspy. Niektóre państwa zniknęły z mapy, powstały nowe, na jednych terenach panuje anarchia, na innych ludzie desperacko walczą o zachowanie status quo. Na ocalałe obszary trafili uchodźcy. Zapasy paliw zostały wyczerpane, zamarł transport lądowy, na morza powróciły parowce opalane drewnem. Nie działa internet, łączność międzykontynentalna nie istnieje. Gospodarka towarowa niknie w oczach, ludzie ponownie odkrywają handel wymienny.
Powieściowa Arkadia to nazwa organizmu państwowego, który jeszcze działa: posiada jeden ośrodek władzy, funkcjonującą opiekę zdrowotną, szkoły, policję i sądy, działające więzienie, zorganizowany system poboru podatków (w postaci kontyngentów żywności z okolicznych farm), energię elektryczną dzięki elektrowniom wiatrowym otaczającym główne miasto – także Arkadię. Wydaje się, że Arkadia-państwo jest oazą prawa i porządku na gruzach cywilizacji. Jednak spojrzenie pod powierzchnię zjawisk ujawnia oznaki rozpadu: coraz rzadziej przypływające statki handlowe, gangi „ochroniarzy” terroryzujące poszczególne dzielnice, rozszerzające się slumsy pełne głodujących ludzi, wzrastającą przestępczość. Chociaż powieściowa Arkadia coraz bardziej oddala się od swej symbolicznej imienniczki, to jednak życie w niej, wobec postępującej wokół zagłady, wciąż ma posmak raju.
Bohaterką i narratorką powieści jest więźniarka, Helena, skazana za popełnienie zabójstwa. Ale Helena nie zna okoliczności zbrodni, nie pamięta ofiary, nie wie nawet, kim jest, bowiem wymazywanie pamięci u wszystkich osadzonych stanowi element eksperymentalnej terapii, której celem jest usunięcie złego, szkodliwego społecznie, warunkowania. Przejście przez ciemnię, bo tak określany jest ten zabieg, nie powoduje jednak całkowitej amnezji – więźniarki zachowują szkolny zasób wiedzy i wiedzą, że odbywają karę. Czasem fragmenty zatartych wspomnień powracają w snach, czasem jakieś słowa przywołują obrazy z przeszłości. Helena, z takich właśnie okruchów, usiłuje mozolnie poskładać własną tożsamość, zrekonstruować przeszłość.
Interesująco, choć nieco egzotycznie prezentuje się ten pomysł resocjalizacji. Skoro więźniarki nie wiedzą, jakie przestępstwo popełniły, mało tego – nie wiedzą na jak długo zostały odizolowane, to oznacza, że w Arkadii zrezygnowano z odpłaty w bardzo wybiórczy sposób: po przekroczeniu bram więzienia żadna skazana nie zna szczegółów swojej sprawy – jedynie kolory tunik odróżniają sprawczynie lżejszych przestępstw od morderczyń i zabójczyń. Czy taka niewiedza może okazać się pomocna w przywróceniu ich społeczeństwu? Problem frapujący, niestety nie do rozstrzygnięcia bez specjalisty. Jednak nie niuanse reedukacji – jak sądzę – leżą u podstaw zaimplementowania tego pomysłu w książce. Celem podstawowym było stworzenie bohaterki całkowicie wyobcowanej, w pełni oderwanej od korzeni, swoistego rodzaju tabula rasa, którą można zapisać de novo.
Helena tworzy na powrót samą siebie (a raczej odtwarza, bo wrażenia szczególnie silnych wspomnień, choć bezładnie, powracają), między innymi dzięki kulturze. Jak można się łatwo domyślić, w obliczu postępującej zagłady świata, kultura staje się pierwszą ofiarą: nikt już nie tworzy filmów, nie powstają nowe dzieła literackie, ba – prawie nikt już nie czyta. Za wyjątkiem więźniarek, które mają dostęp do niewielkiego księgozbioru. Ten wątek jest wykorzystany bardzo zręcznie: niektóre lektury Heleny uchylają zatrzaśnięte drzwi jej pamięci, inne – budzą nadzieję i pomagają przetrwać. No i jest jeszcze wątek miłosny i tu należy się autorce szczególna pochwała: już dawno nie czytałam opisu sceny erotycznej napisanej z takim taktem i wyczuciem. Przedstawione zbliżenie nie ma nic wspólnego z instrukcją obsługi czy epatowaniem seksem – przeciwnie, jest w nim delikatność i emocje, stanowiące fizyczne dopełnienie żywionych uczuć.
Może więc to nie Arkadia-państwo, ani Arkadia-miasto, jest tym wymarzonym rajem? Może dla Heleny jest nim więzienie – miejsce o znanych regułach (nawet jeśli arbitralnie narzuconych z zewnątrz), miejsce, w którym – przy uwzględnieniu panujących na zewnątrz warunków – przeżycie kolejnego dnia jest łatwiejsze. A może prawdziwą Arkadią jest stan umysłu: pogodzenia się ze sobą, zaakceptowanie własnych wad i zalet, odnalezienie własnej tożsamości? Absolutna wolność jest wszak niemożliwa – wszędzie natrafiamy na jakieś zasady, a postapokaliptyczny świat powieści ma w zanadrzu cały ich zestaw. Może zatem prawdziwa Arkadia może zostać stworzona tylko wewnątrz, przez nas samych?
Cóż... polecam lekturę „Arkadii” i samodzielne rozstrzygnięcie tego dylematu.
* Blog autorki:
http://mutant12.wordpress.com/proza-2/czarny-piasek-fragmenty-recenzji/Recenzja ukazała się 2013-08-07 na portalu katedra.nast.pl