'Na ostrym ogniu' była moją pierwszą stycznością z twórczością Elizabeth Acevedo. Autorka ostatnimi czasy bardzo popularna i lubiana, więc postanowiłam sprawdzić, o co tyle szumu.
'Na ostrym ogniu' to historia Emoni, która jest młodą mamą. Wraz ze swoją babcią wychowują ‘Dziecinkę’ (nie do końca przypadło mi do gustu to tłumaczenie, ale o stronie technicznej nieco później). Pasją naszej głównej bohaterki jest gotowanie. Wszystko, co ugotuje, rozpływa się w ustach, przywołuje wspomnienia i sprawia, że ludzie milkną z zachwytu nad jej potrawami. Jest to dość nietypowy wątek jak na młodzieżówkę, co dodaje jej oryginalności. Pewnego dnia w szkole Emoni, pojawia się nowy chłopak – tu już niestety wiadomo, dokąd to wszystko będzie zmierzać... Nie będę wam zdradzać nic więcej. Dziewczyna staje przed wielką szansą – wyjazd do Hiszpanii na warsztaty kulinarne, wiec robi wszystko by uzbierać pieniądze, dzięki czemu będzie mogła udoskonalić swoje kulinarne umiejętności. Emoni musiała bardzo szybko dorosnąć. Dziewczyna uczy się, pracuje, wychowuje dziecko i dodatkowo walczy o swoje marzenia i rozwijanie pasji. Nie można książce odmówić tego, że jest ona bardzo inspirująca i mam nadzieje, że młodsi czytelnicy znajda w niej zastrzyk energii i motywacji.
Bardzo podoba mi się to, jak autorka zrywa ze stereotypem młodej mamy. Wyraźnie pokazuje, że to nie wiek czyni nas dobrym rodzicem, a to, kim jesteśmy. Niestety, do tej pory, wiele nastolatek spotyka się ze społecznym linczem i łatką tzw. szkarłatnej litery, w momencie, gdy zasługują one na wsparcie i podziw, bo wiele dojrzałych kobiet nie radzi sobie z macierzyństwem tak dobrze, jak one.
Sama miałam bardzo duży problem z tzw. wgryzieniem się w historię. Zaczęłam się wciągać gdzieś około 300 strony... wiem, że nie brzmi to zbyt zachęcająco. Zastanawiam się, co było tego powodem, bo sama historia Emoni była dosyć ciekawa i chyba już wiem gdzie pies pogrzebany... Ekstremalnie krótkie rozdziały. Niektóre liczyły zaledwie stronę! Każdy rozdział był innym miejscem akcji, innym wydarzeniem itd. Czułam się rzucana przez autorkę z kąta w kąt. W momencie, gdy czekałam na rozwój sytuacji – bum! Kolejny rozdział, a co!
Książka jest też bardzo przewidywalna. Każdy watek, który gdzieś tam powoli kiełkuje jest kierowany na takie tory, że czytelnik doskonale wie, dokąd to wszystko zmierza. Byłam zaskoczona raz. RAZ! Ja wiem, że nie jest to thriller, ale takich obyczajówek było już wiele... Nadal czekam na coś ‘świeżego’, a tutaj tego nie dostałam.
Teraz powiem kilka słów o stronie technicznej książki, a mianowicie korekta i tłumaczenie. Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć, co tutaj się stało? Edytorstwo dało ciała... Brakujące literki w słowach, powtórzenia, złe przyimki... no jakaś masakra. Nie mam wykształcenia polonisty i może nie powinnam się wypowiadać na ten temat, niemniej jestem czytelnikiem i przez to moja przyjemność z czytania znacznie spadła. To samo tyczy się tłumaczenia. Dziecinka, serio? No kompletnie mi to nie leży. Dodatkowo było zdecydowanie za dużo hiszpańskiego. Nie zrozumcie mnie źle, to piękny język, którego probowałam się nawet kiedyś nauczyć, ale wertowanie książki do słowniczka co trochę było już ponad moje siły. Ja rozumiem drobne wstawki, ale nie całe zdanie lub co wiecej-całe dialogi. Dlaczego tłumacz zrobił nam tak pod górkę? No cóż, chociaż okładka jest piękna.
Mam jednak nadzieje, że młodszy czytelnik wyciągnie z tej książki coś więcej niż ja, ponieważ historia jest bardzo inspirująca i może być ona drogowskazem dla wielu nastolatków, którzy gdzieś tam się zgubili i stracili motywacje. Emoni jest wspaniałym przykładem, pełnym pokory, który udowadnia, że niemożliwe jest możliwe i o własne marzenia trzeba zawsze walczyć.
Moja realistyczna dusza chyba jednak nie do końca dała się przekonać temu wszystkiemu i dla mnie, książka jest chyba lekko przereklamowana. Być może to ja sięgałam po nią w złym momencie i nie dostrzegłam wszystkiego.