"Demokracja konsumencka" jest oficjalną nazwą, która nic nie znaczy. Rząd sprawuje władzę jedynie w imieniu producentów, nikogo więcej. Jeśli się lepiej przyjrzeć, konsumpcjonizm to nowy totalitaryzm".
Wyobraźcie sobie pełną konsolidację wszystkich państw na świecie, tworzących jeden, wielonarodowy kraj. Kraj z jednym rządem, w którym pojęcie "obywatela" zostało zastąpione "konsumentem". Kraj, w którym prezydent i pozostali rządzący są celebrytami, a całym światem rządzi wyłącznie pieniądz. Czy to taka odległa wizja przyszłości? Po lekturze książki o której dzisiaj wam opowiem, nie jestem już tego taka pewna.
Pod pseudonimem artystycznym Martina Abrama, ukrywa się nasz rodzimy autor - Marcin Więcław, rocznik 1962. Absolwent filmoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, twórca sporej ilości programów telewizyjnych i filmów dokumentalnych. Autor od ponad dwudziestu lat mieszka w stolicy, prowadzi własny biznes w postaci konsultingu scenariuszowego. Pierwsze wydanie książki "Quo Vadis trzecie tysiąclecie” miało miejsce w 2002 r. nakładem wydawnictwa Fronda.
Niezbyt daleka przyszłość, rok 2112 to świat, w którym istnieje jeden kraj – Stany Zjednoczone Świata z urzędującą stolicą w Nowym Jorku. Dowódca armii - Szymon poznaje piękną wyznawczynię religii chrześcijańskiej - Angel. Młodzi pomimo dzielących ich różnic światopoglądowych, zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Prezydentem globalnego państwa jest John Garison III, który w porozumieniu z Radą Dwunastu, czyli najbogatszymi ludźmi całego świata postanawia zapisać się w historii poprzez sprowokowanie globalnej wojny. Wojny, której ofiarą mają być ukrywający się ze swoją wiarą chrześcijanie.
Jak łatwo zauważyć, powieść Martina Abrama to zmodyfikowana wersja znanej, klasycznej już książki Henryka Sienkiewicza pt. "Quo vadis". To bardzo alternatywna i mocno futurystyczna historia, wzorowana na dziele Sienkiewicza. Muszę przyznać, że sam pomysł bazowania na szkielecie znanej wszystkim powieści, jest dość ryzykownym zabiegiem, wzbudzającym wiele wątpliwości. Autor do fabuły swojej książki wprowadził bohaterów, których pierwowzory można spotkać na kartach "Quo vadis", i tak Szymon i Angel to oczywiście Winicjusz i Ligia, prezydent świata to odpowiednik Nerona, a Petroniusz pozostaje sobą, czyli Petroniuszem. Podobieństwa te są niezwykle widoczne. Bohaterowie książki Abrama są uwspółcześnionymi bohaterami książki Sienkiewicza i taka kreacja znajdzie uznanie u niejednego czytelnika. Warto podkreślić, że to tylko jedna ze wspólnych płaszczyzn, jakie łączą powieść Abrama z oryginalną powieścią Sienkiewicza.
Ukazana przez autora koncepcja świata przedstawionego w książce, została w niemalże mistrzowski sposób wykreowana, szokując swoim realizmem i skłaniając do szeroko pojętej refleksji nad kondycją obecnego świata, w którym żyjemy. XXII wiek to w końcu nie tak odległa przyszłość, a niektóre realia ukazane w powieści, łatwo przenieść na współczesny grunt. W świecie Szymona i Angel panuje demokracja konsumencka. Zapytacie cóż to za twór? Zastanówcie się chwilę. Obecnie, praktycznie wszelkimi wymiarami naszego życia rządzi pieniądz, materializm wypycha wyższe wartości, a globalna gospodarka podporządkowuje się ekonomicznym wskaźnikom. Czy taki stan rzeczy nie wpasowuje się idealnie w pojęcie demokracji konsumenckiej? Autor wprowadza do fabuły wątek kryzysu gospodarczego, skądś to chyba znamy?
Panująca moda na celebrytów wszelkiej maści to już nasza codzienność. Marcin Więcław w jednym z wywiadów przyznaje, że inspiracją do napisania książki było "milenijne szaleństwo" z 1999 r. Pierwsze wydanie powieści miało miejsce w 2002 roku i autor nie spodziewał się chyba, że wiele jego wizji tak szybko sprawdzi się i stanie po prostu naszą rzeczywistością. Czytając kolejne rozdziały powieści, będziecie zachwyceni wyobraźnią autora i jego pomysłami. Teraz tylko pozostaje nam czekać, aż do powszechnego użytku wprowadzi się pomnażarki pieniędzy inwestującą nasze oszczędności, czy nastanie moda na świeży nurt w sztuce, zbliżony do powieściowego narcyzmu wyzwolonego. Aż strach pomyśleć.
Oprócz całkowicie futurystycznego wydźwięku powieści, czytelnik otrzymuje również misternie wykreowany wątek miłości, pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Konflikt ideologiczny, ewolucja religijna Szymona i całkiem zaskakujące zakończenie miłości bohaterów, tak różne od oryginalnej wersji – tego możecie się spodziewać w tej płaszczyźnie. Wielka miłość na tle kryzysu chrześcijaństwa i zepsucia moralnego społeczeństwa to trafnie osadzony motyw. Trzeba przyznać, że w niektórych fragmentach autor przesadził z obszernością wywodów teologicznych, jednak nie umniejsza to przyjemności z czytania książki.
"Quo Vadis trzecie tysiąclecie" czyta się niezwykle szybko dzięki wartkiej akcji, dobrze zarysowanym postaciom, utrzymującym się napięciu i w głównej mierze tak świetnie wykreowanym świecie niedalekiej przyszłości. Cała powieść jest dość obszerna, liczy bowiem sześćset pięćdziesiąt stron, jednak zapewniam was, że podczas lektury nie odczujecie tego faktu.
Nie przesadzę, jeśli napiszę, że sam pomysł na powieść jest według mnie fenomenalny, a wykonanie bardzo dobre warsztatowo. Życzyłabym sobie, aby na podstawie tej książki powstała dobra adaptacja filmowa. Panie Marcinie, tym razem jeszcze nie przystąpię do wymyślonej przez Pana Ligii Rzeczy Niereklamowanych i będę wszem wobec i wszystkim innym reklamować tę powieść. Tak więc quo vadis czytelnicy? Do księgarni, po książkę Martina Abrama.