Moja wrodzona ciekawość skierowała me serce, pałające miłością do Damona, w kierunku kolejnej księgi "Pamiętników Wampirów", gdzie miałam okazję dowiedzieć się, jak drogi memu sercu wampir, żyje jako... człowiek. Czy pogodzi się z byciem "słabym" czy też nie? Nie miałam pojęcia co mnie czeka i teraz jestem w szoku, gdy przypomnę sobie chwile, kiedy dopiero rozpoczynałam czytać tę pozycję, a porównuję je z teraźniejszością Jestem bardzo zaskoczona, ale także nieco zażenowana, ale o tym potem.
Elena kocha obu braci. Kocha Stefano i to właśnie z nim chce być. On jest najważniejszą dla niej rzeczą na świecie i zrobiłaby wszystko, aby był on szczęśliwy. Jednakże... Chwile z Damonem i jego dość pociągającym zachowaniem, jak i wyglądem także nie potrafią przestawać dawać Elenie o sobie znać. A Stefano? Zaślepiony pragnieniem krwi i miłością do dziewczyny staje się ślepy i nie zauważa istotnych rzeczy, które rodzą się w sercach jego najbliższych. Jego oczy krążą zawsze w kierunku jego gwiazdy - Eleny Gilbert. Dopiero pod koniec książki zauważa to, jaki był wcześniej ślepy, wtedy, gdy jest już za późno. A Damon? Spiskuje, bo chce odzyskać swoją Moc. Zdecydowanie nie chce być człowiekiem za żadne skarby i wolałby już umrzeć, niż przeżyć kolejny dzień ze świadomością, że już zawsze będzie miał stępione zmysły.
Z początku nuda i to wielka. Oczywistym było, że Damon będzie chciał zostać wampirem. To, że chciał być przemieniony przez ważną personę, to w sumie szczegół, choć bez tego jego focha Bonnie nie miałaby wizji dotyczącej Siedmiu Skarbów Kitsune, co pociągnęło za sobą najważniejsze. Kurczę... Nadal jestem w szoku i jakoś nie potrafię wszystkiego ubrać w słowa. Wróćmy jednak do Damona i Bonnie. Będąc w Mrocznych Wymiarach czytelnik może zauważyć piękno duszy (o ile ją w ogóle ma) Damona. Martwił się strasznie o rudzika (pseudonim wymyślony dla Bonnie jest dowodem jego przejęcia się bezpieczeństwem drobnej i niewinnej dziewczyny), a szczególnie, gdy nie zastał jej tam, gdzie też ją pozostawił do momentu jego powrotu. W sumie skupiałam się głównie na jego wątku, jednakże zainteresował mnie także wątek rodzinny Meredith i miałam nadzieję poznać tego jej krewnego, który na razie się w fabule osobiście nie pojawił. Chcę przeczytać next! Cristian (nie pomyliłam imienia?) bardzo, ale to bardzo, mnie zainteresował, mimo że nie wiemy o nim prawie niczego, prócz małego faktu, że został porwany i prawdopodobnie wychowany przez Klausa, który dawno ziemię gryzie.
Książka, pomijając przesłodką miłość Stefana i Eleny (to! mnie zażenowało), bardzo mi się podobała i jeśli ktoś potrafi przecierpieć cukierkowe sceny, to naprawdę warto. Przez cztery ostatnie rozdziały książki płakałam z pół, a może i całą godzinę, próbując doczytać ją do końca. Damon... Nawet teraz mi oczy łzawią, gdy pomyślę o zakończeniu, choć wiem, że to jeszcze nie koniec. Jak można by było to wszystko tak skończyć? Może za bardzo się wczułam i wyolbrzymiłam, ale koniec podróży Eleny, Bonnie i braci Salvatore strasznie mnie chwycił za serducho. Nawet mnie oczka bolą od tego całego płaczu. Mama się dopytywała, czy aby na pewno płaczę przez książkę. Ona i te jej pytania...
Bardzo nie podobał mi się wątek w Niebiańskim Sądzie, jednakże ten fakt pomijam, jak i słodziachną parę. Musieli przecież spróbować wszystkiego, co nie? Gdyby nie walczyli o te najważniejsze, to nie byliby dobrymi ludźmi (i nieludźmi), czyż nie? W dodatku pokazaliby, że Go nie kochają. O co walczyli, to już nie powiem... Musicie to przeczytać sami, jeśli choć trochę siedzi Wam na sercu Damon:) Właśnie, spodobała mi się zagadka związana z Inari. Nie pomyślałabym, że taka stara, niedołężna babcia, o której niewiele było wspomniane, odegra tu taką ważną rolę...
"Północ" polecam cierpliwym osobom, które nie lubią słodyczy, a także tym, którzy kochają szczęśliwą, czystą miłość, bo tej tu nie brakuje. I znów mi siedzi w głowie imię Damona, aby o nim wspomnieć, ale w sumie nie mam już o czym, chyba że wspomnę, że nosił na sobie przez krótki okres wdzianko straży osobistej księżniczki i rzekomo wyglądał w nim zniewalająco^^ Książce nieco zawyżyłam ocenę, ponieważ dałam jej 8/10 w skali lubimy czytać i została oficjalnie jedną z moich ulubionych pozycji. Powinniście wiedzieć, że zawsze zawyżam oceny, gdy coś wywołuje u mnie łzy, a nie zdarza się to często. Może, gdy przeczytam ją ponownie w przyszłości, będę bardziej surowa... Kto wie...