Jack Sparks to ateista z bożej łaski, który swoją chęć wybicia się na dokopywaniu innym kryje pod cienką warstewką rzekomej troski o postęp i szkody, jakie zabobon może szerzyć. Tłuste ego Sparks odkarmia lajkami i szumem wokół coraz bardziej kontrowersyjnych książek. Po relacji z wyprawy na pogo, reportażu o gangach i niebezpiecznym eksperymencie z narkotykami pora na rozprawienie się z światem paranormalnym. Co może pójść nie tak podczas szydzenia z ustawionych przez Watykan egzorcyzmów? Tego już dowiemy się z pośmiertnego wydania książki.
Co urzeka na początek, to forma. Fikcyjny reportaż zostaje wydany przez brata zmarłego na podstawie surowej wersji, uzupełnionej przez relację osób trzecich: Jackowe rozdziały przeplatają się z wywiadami, wpisami z pamiętnika, zapisami nagrywanych rozmów, historią wyszukiwania czy przedrukami meili. Ten pomysł świetnie sprawdza się w części pierwszej, pozwalając nam na uzyskanie szerszego tła i demaskowanie bohatera. Niestety, brakuje go dalej, może Arnopp uznał, że zakłócałyby coraz szybciej rozwijającą się akcję (choć umiejętnie wprowadzone wtręty Alistaira mogłyby skutecznie podsycać w czytelniku sceptyzm). Przedmowa, przypisy, notatki dla redaktorki rozsiane po tekście - Arnopp potrafi stworzyć iluzję, że czytamy faktycznie nieoszlifowany tekst, za którego dokończenie musiał zabrać się ktoś inny.
To o formie, którą na szczęście treść też trzyma. Choć fabuła opiera się na motywie, którego nie lubię, to wszystko wynagradza mi to, że jest dobrze przemyślany. Arnopp zręcznie wprowadza rekwizyty, które okazują się mieć podwójne znaczenie wraz z rozwojem akcji - to jedna z tych książek, które warto przeczytać dwa razy po poznaniu całej intrygi.
Jack jest w pewnym sensie bohaterem moralitetu i całość sprawdza się jako historia o wyniszczającej pysze. Jednak "Ostatnie dni Jacka Sparksa" to przede wszystkim porządna, paranormalna historia. Niekoniecznie straszna (choć ma elementy przyprawiające o dreszcz), ale sprawnie wykorzystująca horrorowe rekwizyty: egzorcyzmy, maginie, eksperymenty okultystyczne grupki amatorów, gore w granicach dobrego smaku, nawiedzone filmiki, telefony z zaświatów. W tym wszystkim antypatyczny, wyszczekany Jack i jego wesołe przygody w kolejnych zakątkach globu.
Niestety, nie jestem w stanie do końca zaufać tłumaczeniu. Niektóre rzeczy widać i bez porównania do oryginału: bohater żuje chleb, gdy je burgera, Jack używający określenia "łobuzy", gdy kontekst wskazuje na coś w stylu "dranie".
"Ostatnie dni Jacka Sparksa" to solidna historia z dobrze przemyślaną fabułą i oryginalnym ujęciem pozwalającym na niejednoznaczne prezentowanie bohaterów w horrorowym sosie pełnym rekwizytów dobrze znanych i lubianych. Nie sprawi, że będziecie sikać po nogach ze strachu, ale wciąż dostarcza sporo rozrywki z coraz szybciej rozwijającą się akcją bawiącą się opiniami czytelnika opartymi na subiektywnych relacjach postaci.
[Recenzja została po raz pierwszy (19.02.2019) opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]