"Pułapka na anioły", Marcin Grzelak
Zupełnie inaczej patrzę teraz na ten tytuł...
Czytałam opinie, że to poruszająca książka, ale czegoś takiego to się chyba nie spodziewałam. Tego uczucia w sercu, które zadomowiło się w nim po przeczytaniu książki i nie chce opuścić tego miejsca.
Tej dziury, którą trudno będzie zapełnić kolejną lekturą...
"Niedziela od rana pachniała rosołem. I nie wiem, czy fakt, że ktoś pachnie rosołem, to jakikolwiek komplement, lecz mama, gdy przyszła obudzić później Wojtka, pachniała rosołem podobnie."
Świat przedstawiony w powieści to lata 80-te XX wieku. To obrazki rodzajowe przedstawiające nieomylność milicji i jej posłuch, to sceny wydarte z życia rodzin, w których trudno było o równouprawnienie i szacunek względem kobiet i dzieci. To świat, który pewnie jeszcze niektórzy z nas sami pamiętają z wczesnej młodości. Ja nie miałam tej wątpliwej przyjemności go poznać, gdyż przyszłam na świat wraz z upadkiem komuny.
A Ty, pamiętasz ten czas?
"W obrazku zwyczajny, jakby się czuł do tej zwyczajności zobowiązany, bo takie były reguły gry konającego systemu."
W tych trudnych warunkach żyje główny bohater historii, mały Wojtek, którego bagaż jest większy niż on sam. Często przygniata chłopaka do ziemi, lecz on wcale się nie poddaje, nie żali, a jego najlepszą zabawą jest udawanie, że wszystko jest w porządku. Zresztą, w tę grę grają wszyscy domownicy, choć każdy z nich ma inną motywację, to gra jest taka sama.
A czy Ty umiesz w nią grać?
"Jak jeden świat zginie, to drugi powstaje lecz to nie jest przecież tak, że on jest od razu gotowy."
Nie raz i nie dwa w trakcie rozgrywających się wydarzeń przychodzi trzęsienie ziemi, który burzy i tak już stojący na chwiejnych nogach świat Wojtka. Jednak, chłopiec z uporem godnym niejednego bohatera podnosi się i buduje nowy, lepszy świat, w którym nie ma miejsca na cierpienie i zło, za to są przyjaciele, na których można liczyć w każdej sytuacji.
"Łąka pachniała obficie. Bóg musiał mieć chyba wolniejszą chwilę, by zdało się, jakby chwycił w ręce wszystkie zioła świata, roztarł starannie w spracowanych palcach (...) a potem szerokim gestem rozrzucił nad okolicą."
Wojtuś to niezwykle wrażliwy chłopiec, który patrzy na świat sarnimi, niewinnymi oczami. W trakcie lektury ma się ochotę przytulić go do piersi i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Bo będzie, prawda?
"I nie przepraszasz też, bo słowem rany nie zszyjesz."
Na szczególną uwagę zasługuje język autora, który niczym gawędziarz opowiada nam historię, którą widzi, lecz nie zna jej zakończenia. W powieści pełno jest nowych słów utworzonych na potrzeby tej książki oraz różnych połączeń wyrazów, które choć brzmią obco, zdają się idealnie pasować do tej historii i do Wojtka. Z początku trudno się przyzwyczaić do charakterystycznej narracji, jednak z czasem czytelnik nie wyobraża sobie, by mogła ona brzmieć inaczej.
Powieść "Pułapka na anioły" przedstawia nam krótki okres z życia Wojtka i jego rodziny. Choć wydawać by się mogło, że to błahy temat, w rzeczywistości książka porusza wiele istotnych kwestii i można ją interpretować na różne sposoby. Tak naprawdę trudno napisać w kilku słowach konstruktywną opinię na temat tej historii, gdyż ciężko się zdecydować, które zagadnienie poruszyć.
Najlepiej by było, gdybyście sami poznali Wojtka i wydarzenia, które stały się jego udziałem.
Jesteście gotowi?
Moja ocena 8/10.