Nie pożałujecie, jeśli dacie się złapać w pułapkę, którą stworzył Autor dzięki swojej powieści!
Po raz kolejny nie wiedziałam co napisać. Ostatnio zdarza się to częściej, nie lubię tego uczucia, ale ono oznacza jedno — poznaję wyjątkowe książki, które na długo zostają w pamięci. Po raz kolejny nie mogę również uwierzyć, że to debiut, a jednak tak jest. Niezwykle poruszająca, trudna i bolesna książka, ale jednocześnie wciągająca i zdecydowanie warta przeczytania.
Dom rodzinny i dzieciństwo — oba powinny kojarzyć nam się z beztroską, radością, spokojem i szczęściem. Nie jest jednak tajemnicą, że w wielu rodzinach tak nie jest, co więcej jest wręcz na odwrót — strach, brak wsparcia, przerażenie, płacz i wszechogarniający smutek. Właśnie jedną z takich historii opisał Marcin Grzelak, a wydarzenia osadził w latach osiemdziesiątych w małej robotniczej miejscowości.
Autor ukazał niełatwe życie trzyosobowej rodziny. Ojciec Zenon to milicjant, który w pracy ukrywa swoją prawdziwą naturę — pije, bije, jest bardzo agresywny, a do tego "pedał". Matka Irena przerażona zachowaniami męża, jednocześnie mu bardzo uległa i podporządkowana. W takich warunkach przyszło żyć siedmioletniemu Wojtusiowi — osiedlowej ofermie, czubkowi i nieudacznikowi. Chłopcu brak kolegów, nikt go nie lubi, ale to nie jest jego największym problemem, więcej ma ich w domu. Traumatyczne wydarzenia, trudne dzieciństwo i ciągły strach sp...