Michał ma trzydzieści lat, a jego życie diametralnie się zmienia. Do tego czasu był przekonany, że wiedzie super życie. Jednak wspólnik z firmy zrobił go w balona i zostawił go z ogromem długów, a narzeczona zdradziła go z jego przyjacielem. Czy może być jeszcze gorzej?
Jego ciocia, która go wychowywała umiera jednak ma coś do przekazania dla Michała. W Miasteczku znajduje się stara kapliczka, a pod nią znajduje się skarb.
Główny bohater nie ma nic do stracenia, postanawia odnaleźć ten skarb. Gdy dotarł na miejsce okazuje się, że interesująca go kapliczka znajduje się w piwnicy restauracji. Restauracja prowadzona jest przez Malwinę oraz jej babcię. Te dwie panie gotują i to ich względy musi zdobyć Michał jeśli chce się dostać do kapliczki.
Czy główny bohater odnajdzie skarb? A może znajdzie coś bardziej wartościowego niż jakiś skarb pod kapliczką? Co z tym wszystkim wspólnego ma święty Ekspedyt?
Książki Magdaleny Witkiewicz uwielbiam, jednak dawno już żadnej nie czytałam, więc gdy tylko mi się ta książka wyświetliła i stwierdziłam, że muszę ją przeczytać.
Akcja książki dzieje się w miasteczku, gdzie każdy każdego zna. W tej miejscowości jest bardzo mało młodych ludzi i bardzo mało osób nowych tam przyjeżdża. Więc gdy najpierw wprowadziła się tam Malwina i otworzyła swoją restaurację, a za chwilę wprowadził się do kamienicy obok Michał, to była to ogromna sensacja w miasteczku. Po chwili do Malwiny przyjeżdża babcia z Francji i to one we dwie gotują w restauracji. Jak do tego doszło, że Malwina otworzyła restaurację? Pomysł podrzucił jej partner, który z czasem wyjechał za granicę twierdząc by pomóc jej rozkręcić biznes, jednak słuch po nim zaginął, kontakt się urwał, a ona z knajpą została sama.
Jednak szybko znalazła przyjaciół w miasteczku, dwóch homoseksualistów oraz panią Wiesławę.
Michał przyjechał z konkretnym planem do tej miejscowości. Jednak nie przypuszczał, że wyjazd do miasteczka odmieni aż tak jego życie. Oczywiście chciałby odnaleźć skarb, aczkolwiek nie jest to takie proste jak przypuszczał. Jednak w jego życiu pojawia się jeszcze jedna bardzo ważna osoba.
Książka napisana jest w duecie i przyznam, że zawsze mam trudność w odgadnięciu jak taka książka się tworzy, czy jeden autor pisze jeden rozdział, a drugi autor pisze drugi rozdział, a może po prostu siedzą razem i tworzą to wspólnie.
Klimat w tej książce jest naprawdę niesamowitym już samo to, że akcja dzieje się w małym miasteczku, gdzie każdy każdego zna, sprawia uczucie takiej bliskości i rodzinnej atmosfery. A co jest ważniejszego w święta niż rodzinna atmosfera? Autorzy stworzyli naprawdę świetną historię o tym jak nawet małymi gestami można kogoś uszczęśliwić.
Mi tę książkę czytało się w błyskawicznym tempie i naprawdę bardzo przyjemnie spędziłam z nią czas. Ta powieść porwała mnie już od pierwszych stron, choć troszeczkę się obawiałam bo czytałam już dwie wcześniejsze książki napisane przez ten duet i nie zachwyciły mnie one tak jak ta historia.
W tym przypadku było zupełnie inaczej, już pierwsze strony sprawiły, że chciałam czytać i czytać dalej. Jednak po przeczytaniu tej powieści mam wrażenie, że nie wszystko zostało wyjaśnione, nie chcę zdradzać do końca o co mi chodzi, ale są dwa takie elementy, których zabrakło mi ich rozwiązania i informacji, co dalej z nimi się stało.
Aczkolwiek jeśli szukacie zimowo świątecznej historii pełnej ciepła i rodzinnego klimatu, to gorąco wam ją polecam.