PS Kocham Cię na zawsze recenzja

Akcja książki „PS Kocham Cię na zawsze” toczy się 7 lat po śmierci Gerry’ego. Holly ma już nowego partnera Gabriela i pracuje razem z siostrą, która namawia ją do nagrano podcastu opowiadającym o jej żałobie i listach Gerry’ego. Jedną ze słuchaczek jest Angela, która postanawia założyć klub „PS kocham Cię”. Holly niezadowolona z tego pomysłu chce aby klub został zamknięty i wtedy okazuje się że Angela już nie żyje. W skład klubu wchodzi 5 osób śmiertelnie chorych, które chcą zostawić po sobie listy dla najbliższych i pomoc im się z nimi pożegnać. Wbrew sobie Holly zaczyna im w tym pomagać. 

Sama nie wiem co powiedzieć o tej książce. Przede wszystkim myślę, że była ona czytelnikom niepotrzebna. W przeciwieństwie do pierwszej części zabrakło w niej humoru i dużej dawki optymizmu. Ta kontynuacja wypełniona jest smutkiem, nostalgią a nawet śmiercią i pokazuje, że Holly jednak nie przepracowała śmierci Gerry’ego. Zamiast przeć do przodu, zamiast się realizować, Holly się po prostu cofa, skupia na przeszłości i kolejny raz brakuje jej tej przebojowości. Podsumowując, w tej książce jest zupełnie inny ładunek emocjonalny, kompletnie nieporównywalny do pierwszej części i stąd moje rozczarowanie. Z resztą zakończenie wydaje mi się mocno naciągane i niedopracowane - nagle, nie wiadomo w jaki sposób, książka zaczyna być cukierkowo słodka. Atmosfera zupełnie się zmienia, Holly zaczyna nabierać sił do działania i dopiero na ostatnich stronach jest znowu tą Holly, którą była w poprzedniej książce. Jak dla mnie ta przemiana odbywa się trochę za późno i wszystko nie do końca poukładało się jakoś sensownie w całość. Dla fanów gatunku pewnie będzie to dobra książka, ale przyznaję że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Momentami dłużyła mi się ta książka na tyle, że pomijałam pewne opisy, czytając już tylko dialogi byle dobrnąć do końca. Rozczarowałam się, bo ta kontynuacja ma niewiele wspólnego z pierwowzorem i tak, jak wtedy byłam zaskoczona lekkością książki, tak teraz jej ciężar mnie zupełnie przytłoczył.