Feynman, obok Einsteina i być może Hawkinga, to fizyk, którego w społecznym odbiorze otoczono nimbem geniuszu. Był wybitny, nieszablonowy, twórczy i anty-elitarystyczny. Jego wkład w zrozumienie mechanizmów świata choć wielki, to nie stanowił kluczowego komponentu do orzekania o jego publicznym statusie. To było raczej ‘to coś’, co pomagało się wyróżniać z grupy bardzo wybitnych kolegów (*). Właśnie ‘tym czymś’ raczej nie zajmuje się Jörg Resag, bo niemal wyłącznie skupia się na dorobku naukowym Richarda Feynmana. Śledząc karierę fizyka, zaledwie w kilku miejscach opowiada o życiu prywatnym; jest trochę o dzieciństwie, o tragediach małżeńskich, o okresie ‘wolnej miłości’. „Feynman. Fizyka aż po grób” to wymagający tekst, w którym autor prezentuje chronologicznie aktywność zawodową Feynmana.
Książka najprzyjemniej będzie się czytać każdemu, kto nie ma awersji do fizyki. A jeśli do tego odbiorca poznał trochę publikacji Feynmana (najlepiej, jeśli czytał choćby fragmenty jego słynnych „Wykładów”), to będzie się czuł znakomicie podczas lektury. Resag swoją opowieść w dużej części oparł właśnie na książkowych publikacjach Noblisty, uzupełniając narrację o bardzo ciekawe wprowadzenia w konkretne zagadnienie, które Feynman ‘rozpracowywał’ z kolejnymi latami. Dydaktycznie można powiedzieć, że „Feynman. Fizyka aż po grób” to opowieść o kluczowych problemach fizyki teoretycznej w XX-tym wieku. Jej pełne zrozumienie choć wymaga dobrych podstaw (np. matury rozszerzonej z fizyki – co brzmi dość kuriozalnie w obecnych czasach, ale nie chciałbym zakładać, że wymagany jest uczelniany pierwszy kurs fizyki ogólnej, bo to przesada w przypadku 90% tekstu), to spełnia kilka ciekawych funkcji w przypadku czytelnika, który może nie pamięta nawet drugiej zasady dynamiki Newtona. Feynman chyba każdemu oferuje coś do przekazania.
Resag bardzo skrupulatnie śledzi fundamentalny wkład Feynmana - całki po trajektorii, renormalizację mechaniki kwantowej do spójnej elektrodynamiki kwantowej (QED) czy techniki grafów w rachunku zaburzeń kwantowych. Jest wkład Feynmana w rozwój teorii cząstek elementarnych – wyjaśnienie złamania symetrii lustrzanej w oddziaływaniach słabych, prace nad kwarkową strukturą nukleonów czy analizy fenomenu nadciekłości helu w niskich temperaturach. Oczywiście jest i okres dydaktycznego zaangażowania fizyka, skutkujący „Wykładami Feynmana z fizyki”, fascynacja nanotechnologią i komputerami, oraz spektakularny udział Feynmana w wyjaśnieniu katastrofy Challengera w 1986. Wszystko podane albo dobrze, albo bardzo dobrze (np. proces dochodzenia do wyrugowania nieskończoności z relatywistycznej mechaniki kwantowej, prowadzący do sformułowania jednej z kilku wersji QED – str. 83-107, 156-193). Kilka wzorów nie powinno nikogo wystraszyć, a komentarze Resaga i kilkanaście ciekawych ‘inforamek’ opisujących spójnie kluczowe zagadnienia, pomagają czytelnikowi w poruszaniu się w całości.
Richard Feynman nie lubił nie wiedzieć, za to uwielbiał sam rozwiązywać problemy (nawet ‘wywarzając otwarte drzwi’, co z reguły w jego przypadku oznaczało, że de facto ‘budował własne drzwi, które otwierał w nietypowy sposób’). Ciekawość świata zaowocowała u niego nieszablonowym podejściem do fizyki. Uważał, że jeśli nie potrafił problemu wyjaśnić studentowi pierwszego roku, to znaczyło, że naukowcy tego nie rozmieli. Głębokie pytania, które go nurtowały, w połączeniu z zaangażowaniem w proces rachunkowy wsparty geometryczną wyobraźnią, zaprowadziły Feynmana w nowatorskie odczytywanie ‘księgi przyrody’. W książce pojawiają się i zawodowe porażki, które go jednak raczej motywowały do ponownego zmierzenia się z problemem. Uczył się całe życie (zgodnie z przesądem fizyków, że autentycznego wkładu w naukę udaje się dokonać przed 40-tką), inspirując w ostatnich latach przyszłościowe dziedziny związane z nanotechnologia i komputerami kwantowymi.
Trochę ‘w duchu’ dydaktyki Feynmana, chciałbym wspomnieć o ważnym wątku w książce, za który jestem szczególnie wdzięczny Resagowi. Poświęcił mu sporo miejsca, naśladując w tym zaangażowaniu młodego Richarda. Kluczowym zagadnieniem teoretycznym, które doprowadziło Feynmana do jego największych osiągnięć, jest fundamentalna ‘zasada najmniejszego działania’. Opracowywana jakościowo od oświecenia, w ostatnich dwóch wiekach doczekała się sformalizowanej wersji, stanowiąc podstawę matematyczną trzech działów fizyki: mechaniki klasycznej (włącznie z równaniami Einsteina), elektrodynamiki klasycznej i QED. Feynman z tej zasady stworzył bazę do zbudowania własnego wkładu w naukę, płodny dla niego koncept i język patrzenia na zmienność świata. A zasada jest prosta i wykracza daleko poza świat fizyki (ma zastosowanie w całym świecie przyrodniczym i poza nim, bo technicznymi możliwościami inspiruje biologię i ekonomię):
δS=0
W książce te symbole są wyjaśnione, doprowadzając wątek do Feynmanowskich całek po trajektorii. Jako wstęp (raczej przed lekturą) gorąco polecam krótki filmik, który umieściła na YT niemiecka fizyczka Sabine Hossenfelder (**).
Kilka zdań narzekania ‘na polskość’. Może się powtarzam, ale szacowne wydawnictwo znów nie stanęło na wysokości zadania. PWN nie pokusiło się o zapłacenie naukowemu korektorowi/konsultantowi. Skutki niestety widać. Tłumaczka (***) w kilkunastu miejscach dokonała niespójnych z branżową konwencją tłumaczeń (mamy więc: ‘smak’ kwarków zamiast ‘zapachu’, asymptotyczną ‘wolność’ zamiast ‘swobody’, stałą struktury ‘drobnej’ zamiast ‘subtelnej’, a krystaliczne sieci zamiast ‘kratami’ określiła ‘siecią’). To jednak drobnostki przy kilku bardziej zasadniczych potknięciach wypaczających sens kilku wywodów (np. str. 40 o spinie elektronu, czy o chłodzeniu atomów w gazie str. 222). Ostatecznie tłumaczka nie zaprzepaszcza większości wartości książki, choć prowokuje do stawiania pytań o poziom edytorski. Taki konsultant merytoryczny mógłby dodać co najmniej kilka uzupełnień stanu obecnego, co dociekliwy czytelnik przyjąłby chyba z radością.
„Feynman. Fizyka aż po grób” to cenna próba odtworzenia intelektualnej drogi wielkiego fizyka, dla którego sednem poszukiwania odpowiedzi była przyjemność samodzielnego odkrywania prawd natury. Stąd Feynman nie miał dużego grona doktorantów, a książkowa wersja wykładów z lat 1961-1964 (których piękno ‘na żywo’ mogli raczej docenić doktoranci, choć stanowiły pierwszy kurs fizyki dla studentów), od dekad jest legendarnym podręcznikiem dla twórczych outsiderów. Książkę warto czytać niespiesznie. Pogłębione zrozumienie przychodzi z czasem, szczególnie, gdy sięgnie się równolegle do źródeł i publikacji bohatera. Feynman nie lubił pozerstwa, pustosłowia, bylejakości, sztampy, słowotoku i pleonazmów. Stąd być może miał ‘na pieńku’ z filozofią, jako oderwaną od rzeczywistości i ‘niedowiedliwą’ hermeneutyczną dyscypliną. Na pierwszym miejscu stawiał fakty i eksperymentalne potwierdzanie tego, co człowiekowi przychodzi do głowy.
Czasem trafne, cięte i głębokie myśli o człowieku mówią więcej, niż długie monografie. Stąd kilka moich ulubionych myśli Feynmana:
„Fizyka jest jak seks: pewnie, że może dawać jakieś praktyczne rezultaty, ale nie dlatego to robimy.”
„Nikt nie rozumie teorii kwantowej.”
„Nauka to wiara w ignorancję ekspertów.”
„Jak ci się nie podoba rzeczywistość, to sobie idź gdzie indziej.”
Prawie BARDZO DOBRE – 7.5/10
=======
* Poszukującym bardziej anegdotycznego i ‘poza-fizycznego’ profilu Feynmana, polecam „Geniusza” Jamesa Gleicka (Zysk i S-ka, 1999). Język akurat tej książki jest bardziej literacki, obfitujący w beletrystyczne ‘zwroty akcji’. Niestety, nie istnieje polskie tłumaczenie chyba najlepszej pozycji o fizyku: „The Beat of a different drums. The life and science of Richard Feynman”, Jagdish Mehra, Oxford 1994.
** Fizyczka (autorka ważnej książki „Zagubione w matematyce. Fizyka w pułapce piekna”, Copernicus Center Press 2019) od kilku lat popularyzuje nauki ścisłe, a ten konkretny filmik o zasadzie najmniejszego działania jest na stronie: . Niestety tylko po angielsku (choć można wygenerować polskie napisy).
*** Książkę na polski przetłumaczono z oryginalnego niemieckiego, natomiast ja korzystałem z tłumaczenia na angielski ("Feynman and His Physics. The Life and Science of an Extraordinary Man", Springer AG 2018) by zweryfikować kto popełniał błędy.
„Kiedy Feynman wcześnie rano został obudzony ze snu przez reportera i dowiedział się, że ma otrzymać Nagrodę Nobla, na początku nie bardzo wiedział, czy powinien się cieszyć. Pompatyczne wydarzenia b...
No tak, czekałam na tę książkę, mam ją w planach. Nie ukrywam, że czekałam też na pierwsze recenzje i się nie zawiodłam:) Wiszę z palcem nad koszykiem i się zastanawiam - już, czy dopiero po przeczytaniu Geniusza Gleicka? Chwilowo wygrywa Gleick, gdyż trudniej go zdobyć, ale to tylko odsuwanie problemu na niezbyt długi czas☺
Dzięki za uznanie moich wypocin za przydatne. Resag jest trudniejszy od Gleicka. To ten drugi jest potoczysty i 'do poduszki'. A poza tym - to, co naukowo osiągnął Feynman jest poza moim zasięgiem. Tylko na najlepszych uczelniach doktoranci fizyki teoretycznej poznają technikalia wkładu Feynmana. Nam zostaje oglądać wybitne umysły z oddalenia. ;)
No to decyduję się na Gleicka i wyciągam z półki Przyjemność poznawania do powtórki. I @Carmel-by-the-Sea - jesteś bardzo uprzejmy - doceniam i dziękuję🙂
Nie wiem czym uprzejmy, ja mam perfidny plan, by inni czytali to, co mi się podoba. :) Staram się nie popadać w ton zniechęcający innych, bo i tak elitaryzm nad fizyką wisi jak nieredukowalna czapa przeznaczenia i mit szkolny, a chciałbym przekonywać, że warto poświęcić i tej nauce trochę zasobów i po prostu jutro wiedzieć więcej niż dziś. :)
@Almos. Dzięki za miłe słowo. Feynman by powiedział: "świadomie analizując własne podejście do fizyki jesteś na dobrej drodze do zmiany stanu faktycznego." Chyba zarekomendowałbym Ci Feynmana zbiór okolicznościowych tekstów na różne tematy "Przyjemność poznawania".
@MLB. Nie jest ważne z jakiego poziomu się zaczyna przygodę z czymś. Ważne są postępy i praca nad własnymi ograniczeniami. Nowe rejony ludzkiej dociekliwości to przygoda. A poza tym podobno przez trenowanie mózgu zmniejsza się prawdopodobieństwo Alzheimra, to też jakiś motywator, przynajmniej dla mnie.
Święte słowa! Podobno ścieżki neuronalne tworzą się w każdym wieku, no i znana prawidłowość, że organ nieużywany zanika. Dlatego sięgam bez kompleksów po wszystko, co mnie zaciekawi, nawet, jeśli nie pojmę do dna od razu, a może nigdy🙂
Feynmana przeczytałam tylko "Sześć łatwych kawałków" i muszę przyznać, że wolę Paula Daviesa i Fritjofa Caprę. Na biografię z przyległościami więc się nie skuszę. A jeden z moich ulubionych cytatów "fizycznych" to ten: „Jeśli ktoś nie jest wstrząśnięty mechaniką kwantową, to znaczy, że jej nie zrozumiał” Niels Bohr Ja nie zrozumiałam, a i tak jestem wstrząśnięta ;-)
@Rudolfina. Właściwie ta biografia Feynmana jest bardzo specyficzna, nazwałbym książkę 'Wkład Feynmana do nauki', to wg mnie więcej wyjaśnia. Paul Davies - to świetny popularyzator. Capra raczej porusza się 'na obrzeżu' nauki, choć nie czytałem jego tao, to raczej jest tam niebezpieczne 'umagicznienie' (kartkowałem i czytałem opinie fizyków). Też jestem wstrząśnięty za każdym razem jak czytam po raz kolejny opis eksperymentu przechodzenia elektronów przez dwie szczeliny. ;)
@Rudolfina. No to tu się różnimy. Jednak lepiej żeby fizycy oceniali nadużycia intelektualne w temacie fizyki, niż mistycy. Opinie mają różny ciężar gatunkowy - to zależy kto, o czym mówi.
„Kiedy Feynman wcześnie rano został obudzony ze snu przez reportera i dowiedział się, że ma otrzymać Nagrodę Nobla, na początku nie bardzo wiedział, czy powinien się cieszyć. Pompatyczne wydarzenia b...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @Carmel-by-the-Sea
Życie komórkowe
Po sukcesie dwóch poprzednich książek (o nowotworach i o genach), Siddhartha Mukherjee pokusił się przygotowanie opowieści o komórce. „Pieśń komórek. Nowa epoka medycyny...
Trzeci tom reporterskiej trylogii amerykańskiej Macieja Jarkowca tworzy zbiór historii, inspirowanych kilkunastoma filmami, czasem stanowiących wprost zaplecze dla konkr...