"Och, Elvis" jest pierwszą książką z cyklu o takiej samej nazwie, na pierwszy rzut oka cała seria bardzo mi się podoba, na każdej okładce można zobaczyć jakiegoś zwierzaka, a dodatkowo towarzyszy temu jakiś głęboki, żywy kolor, jednak nie sama okładka się liczy, a przede wszystkim treść. Co do tego mam mieszane uczucia, jednak przeważają te pozytywne.
Cała książka opiera się tak na prawdę na dwóch historiach, pierwsza to historia Joanny, która będąc po trzydziestce dalej mieszka z matką, nie ma męża (co jest wielkim utrapieniem jej mamy), a dodatkowo jest kierowniczką domu spokojnej starości, gdzie od lat opiekuje się swoimi podopiecznymi i temu zajęciu głównie się oddaje. Nie zmienia to faktu, że przez mieszkańców domu spokojnej starości jest nazywana Małą Mi, zarówno przez swój niewielki wzrost, ale też przez nieugięty charakter. Druga historia nijako łączy się z postacią Joanny. Jedną z podopiecznych jest Alicja, zadbana starsza pani, która nałogowo używa błyszczyka do ust, ma ona dwie przyjaciółki Gienię i Marię. Pierwsza z nich pomimo doskwierającemu reumatyzmowi przemieszcza się na hulajnodze, a w wolnej chwili maluje kamienie, zamieniając je np. w żabę czy jeża. Druga z kobiet jest nie mniej ciekawą i pogodną emerytką, pomimo przeżyć o których dowiadujemy się w dalszej części książki. Dodatkowo wydarzenia teraźniejsze są przeplatane z przeszłością, pokazując nam skąd wzięła się przyjaźń kobiet. W pewnym momencie jedna ze staruszek umiera, a jej szalone koleżanki postanawiają wykraść urnę i zabrać ją na grób Elvisa w Memphis i w ten spełnić ostatnie marzenie Alicji. Pojawia się również wnuk Alicji, który dręczony wyrzutami sumienia postanawia pomóc Joannie odnaleźć urnę, gdyż policja nie bierze poważnie całej sprawy.
Muszę przyznać, że cała powieść jest utrzymana w sumpatycznej atmosferze, można zarówno się pośmiać jak i wzruszyć. Jedyne, do czego nie mogłam się przekonać to sposób pisania autorki, nie do końca podszedł mi on do gustu, ale wiadomo innym może się podobać. Poleciła bym te książkę jako lekki przerywnik w bardziej wymagającej lekturze, albo po prostu jako pewnego rodzaju "odmóżdżenie", chociaż historie w niej zawarte nie raz zaskoczą.