„- Tak się cieszę, ze tu jesteście - powiedziała Afrodyta. - nadchodzi wojna. Rozlew krwi jest nieunikniony. Można zrobić tylko jedno.
- Och... ale co? - zapytała Annabeth.
- Co? Oczywiście napić się herbaty i pogawędzić. Chodźcie!”*
Bycie herosem nie jest w cale takie fajne. Jesteś nadpobudliwy, co prowadzi do tego, że się z ciebie wyśmiewają i wytykają palcami. A gdy dorastasz jakieś potwory za wszelką cenę chcą cię zabić. No nic przyjemnego. Ale, ale! Może być jeszcze gorzej, może się okazać, że to od ciebie będą zależeć losy świata - od ciebie i twoich przyjaciół. Niektórzy bogowie mają plany…
Annabeth, Leo, Piper i Jason przybywają do Obozu Jupitera na wojennym okręcie Argo II. Obawiają się, że gdy rzymianie zobaczą ten okręt pomyślą, że są atakowani. Jedyna szansa w Jasonie, który jest rzymianinem, a zarazem jednym z pretorów obozów. A Annabeth liczy na to, że w końcu odnajdzie swojego chłopaka Percy’ego. Celem tej wizyty jest próba pogodzenia dwóch obozów, nie lubiących się, które do tej pory nie wiedziały o sobie dzięki Mgle. Siedmioro herosów musi wyruszyć ta niebezpieczną misję, której celem jest zamknięcie Wrót Śmierci. Mają w niej brać udział grecy i rzymianie. Czy jest możliwe żeby dwa znienawidzone obozy ze sobą współpracowały? Jak rzymianie przywitają nowo przybyłych? Czy ta misja ma szansę powodzenia?
Jak już wspomniałam w ostatniej recenzji cenie sobie pióro Ricka Riordana. Potrafi wzbudzić zainteresowanie mitologią, trochę jakby uczy, bawi i do tego zapewnia doskonałą rozrywkę na kilka dni. Każda jego książka to niesamowite przygody, które może nie zawsze dobrze się kończą, ale zawsze pozostaje nadzieja. Pełne brawurowej akcji oraz dialogów, które w szczególności bawią ale i zdumiewają i dają trochę do myślenia.
Poprzednie dwie części „Olimpijskich Herosów” szybko stały się moimi ulubionymi pozycjami z wielu względów. Szybko przekonałam się, że „Znak Ateny” również trafi na tę listę. Tak jak w przypadku pierwszych dwóch tomów i ten był przepełniony wartką oraz zaskakującą akcją. Nie zabrakło również opisów obrazujących z detalami tego co się akurat dzieje. No i dialogi między bohaterami! Nie raz uśmiałam się przez sprzeczki przyjaciół. Riordan stawia na naturalność i stara się by świat, w którym to wszystko się dzieje nie wyglądał sztucznie. Dba o szczegóły oraz o to by wszystko miało ręce i nogi. Nie znajdziemy tam nic nie na miejscu. Niektóre wyjaśnienia, nie zawsze muszą się nam podobać, ale widać, że Autor doskonale przygotował się do swojej pracy. Ponownie spotykamy się z trzecio osobową narracją, co bardzo lubię. Dzięki temu całą historię poznajemy z różnych punktów widzenia.
Grupa półbogów nie miała wyznaczonego przywódcy co czasem prowadziło do zabawnych lub trochę mniej nieporozumień między nimi. Skutkiem tego było również osobista walka ze swoim brakiem wiary w siebie czy obawa o życie swoje i przyjaciół. Zazwyczaj ktoś przewodził, a tu tego niema. Herosi mogą być manipulowani przez bogów, ale jeśli chodzi o przyjaciół, stają się stanowczy i starają się rozwiązać sprawy po swojemu. Każde z nich jest inteligentne i sprytne. Nie brak im też sprytu oraz hartu ducha. Mimo różnych charakterów i sposobów bycia są dla siebie wsparciem. Razem tworzą zgraną paczkę, która tworzy czasem szalone pomysły, ale zrobią wszystko by wykonać zadanie. Wspólnie przeżyte chwile zbliżają ich do siebie, zacierają dawne postawione granice niechęci i sprawiają, że nawet w beznadziejnych sytuacjach jest nadzieja.
Pomimo tylu napisanych książek o herosach z każdą nową pojawia się coś nowego i intrygującego. Pojawiają się nowe postacie, problemy. Nowe przygody i fascynujące opowieści. Nie w nich miejsca na nudę czy monotonie. Na każdej stronie czeka nas moc wrażeń i niespodzianek. Tak, amerykański powieściopisarz wiecznie zaskakuje i wyciąga jakieś asy z rękawa. Coś czuję, że jeszcze nie raz tak będzie.
Po raz kolejny Rick Riordan sprawił, że przepadłam na długie godziny w świecie bogów i herosów. W świecie pełnych potworów, dziwnych umiejętności oraz niebezpiecznych przygód. Wszystko sprawiło, że z zapartym tchem, błyskiem w oku i niecierpliwością przewracałam kolejne strony. Chciałam więcej i więcej. Żyłam ich przygodami, wraz z nimi je przeżywałam. To niesamowite jak można wczuć się w czytaną powieść. Gdy ktoś z grupy przyjaciół był w niebezpieczeństwie wraz z innymi głowiłam się jak by tu wybawić go z opresji. Nie inaczej też było z tajemnicami, wskazówkami czy zagadkami. Książka wzbudza przeróżne emocje, do tego bardzo intensywne.
„Znak Ateny” jest kontynuacją która trzyma poziom poprzednich tomów. Nadal zaskakuje i sprawia, że serce szybciej bije. Jest oryginalna, zresztą jak wszystkie książki tego pisarza. Niesamowite przygody wywołujące napięcie, ciarki na plecach. Czasem bawi, przeraża, a nawet wzrusza.
*str. 217