Ostatnio lubię sięgać po książki dla dzieci i młodzieży. Dają mi one wiele satysfakcji, a także możliwość porównania ich do tych lektur, które czytałem jako mały chłopak, bądź nastolatek. Często przypominam sobie takie lektury, które zawsze będę nosił w swojej pamięci. Dlatego też czasami dla ogromnej przyjemności zagłębiam się w świat bajek, baśni i przekazów dla młodego pokolenia. I również dlatego, by odpocząć od powieści dla dorosłych.
Zaciekawiła mnie książeczka o robocie, który na imię ma Tomo. Taką postać literacką dla dzieci stworzyła Barbara Wicher, autorka książek dla dzieci i młodzieży, której jednym z ważniejszych dzieł jest trzyczęściowy cykl fantastyczno-przygodowy o chłopcu nazwanego imieniem Tybald. To nie jeden cykl autorki, mieszkającej obecnie we Francji w Blois, w mieście położonym w środkowej Francji nad rzeką Loarą. Pani Barbara jest również tłumaczką języka francuskiego. Tomo, na ten moment, składa się z dwóch części: Niezwykły przyjaciel i Tomo w tarapatach. Przed Wami recenzja drugiej części przygód niezwykłego i bardzo odważnego robota.
Za nim o treści muszę napisać kilka słów o okładce i szacie graficznej książeczki. Na pewno zaletą serii jest twarda oprawa, która pozwala na wielokrotne użytkowanie danego egzemplarza. Oczywiście patrzę na to z punktu widzenia bibliotekarza! Znakomicie wykonana, szyta książeczka pozwala na otworzenie jej bez wrażenia, że za chwilę środek oderwie się od okładki. To ważne, bo książka skierowana jest dla dzieci, które często same starają się zmierzyć z lekturą. Dla mnie dużym plusem jest też projekt okładki, jak i same ilustracje w środku. Pan Łukasz Silski wykonał bardzo dobrą robotę (choć nie jest robotem ;) ). Ilustracje, które przygotował do tego opowiadania, przypominają mi takie, które cieszyły moje oko w latach 90. ubiegłego wieku, gdy oglądałem bajki typu Smerfy, Nie wiem, czy to dobre skojarzenie, ale to była moja pierwsza myśl, patrząc na nie, gdy czytałem to opowiadanie.
Przejdźmy zatem do zawartości książeczki. Przenosimy się do współczesności, do czasów, gdy roboty w domostwie nikogo już nie dziwią. A Tomo właśnie jest pełnoprawnym członkiem rodziny. Uwielbiają go nie tylko najmłodsi domownicy Antek i Amelka. Nie tylko rodzice wspomnianego rodzeństwa, ale też ich i dziadkowie. No i nie może zabraknąć Dropsa, niedużego kundelka, który wspólnie uczestniczy we wszelkich zabawach, ale także... w niebezpiecznych misjach. Byłbym zapomniał napisać coś więcej o głównym bohaterze! To on jest... no właśnie kim? Osobą? Rzeczą? Czymś lub kimś łączącym świat ludzki z naukowym? Sami musicie odpowiedzieć na to pytanie. Tym razem Tomo odegra bardzo ważną rolę jako obrońca domu i tego, co się w nim znajduje.
Pani Barbara w treści opowiadania przekazała młodym czytelnikom wiele cennych uwag związanych z przyjaźnią, odpowiedzialnością, reagowaniem na to, co dzieje się dzisiejszym świecie. Pokazała, że w każdej chwili możemy zostać zaatakowani przez ludzi, którzy nie będą mieć żadnych skrupułów, by skrzywdzić innych. Opowiadanie zostało napisane bardzo ciekawie, przystępnym językiem. Tekst nie powinien sprawdzić trudności dzieciom, które umieją już czytać. A rodzice, jak się postarają, to na pewno czytając młodszym dzieciom, sprawią im ogromną satysfakcję i pozwolą na przeżycie ciekawych przygód niesamowitego robota.
Barbara Wicher dodatkowo w tekście umieszcza niebieską czcionką informacje i ciekawostki związane z nowoczesnymi technologiami, które mogą być nie do końca zrozumiałe przez młodego odbiorcę tekstu. A może się mylę? Może dzieci już bardziej opanowały techniczne nowinki o nas, pokolenia ubiegłego wieku?
Recenzja powstała dzięki portalowi sztukater.pl, któremu dziękuję za egzemplarz książki.