Przybysze recenzja

Wierzycie, że na świecie nie jesteśmy sami? Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby pierwszy kontakt kosmitów z mieszkańcami Ziemi? Jakie mieliby zamiary, czy bylibyśmy w stanie się porozumieć? Andrzej Michał Deriwsz w swojej książce Przybysze opowiada, jak jego zdaniem mogłoby takie spotkanie wyglądać.

Profesor Senkowski odkrywa tajemnicze znalezisko niedaleko swojej górskiej chaty. O artefakcie informuje Jana Małeckiego, przyjaciela z wojska, który wraz z żołnierzami pojawia się, by zbadać odkrycie. Okazuje się, że podobnych znalezisk jest na świecie więcej, a Małecki z ramienia NATO koordynuje badania. Mężczyźni usilnie próbują dowiedzieć się czegoś więcej, jednak bezskutecznie. Niespodziewanie obaj znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Dokąd trafiają i czy uda się ich uratować?

Jako fanka tajemniczych historii, niewyjaśnionych zjawisk i eksperymentów podeszłam do książki z ogromnym entuzjazmem. Przybysze to opowieść o tym, jak mogłoby wyglądać pierwsze spotkanie ludzkości z przybyszami z kosmosu. Autor wciąga czytelnika w wykreowany świat, odkrywając stopniowo miejsca przebywania porwanych ludzi, zasady tam panujące. Muszę przyznać, ze pomysł na fabułę całkiem ciekawy, choć akcja mogłaby się nieco szybciej rozwijać. Dużo mniej spodobała mi się kreacja bohaterów. Wydają mi się tacy nijacy, bardzo podobni do siebie. Wyróżniał się jedynie profesor Sentkowski i on z pewnością zapadł mi w pamięć. Drugim słabym elementem powieści są dialogi, momentami mocno naciągane, sztuczne. Przyznam, że utrudniało to czytanie.

Przybysze Andrzeja Michała Derwisza to druga powieść fantastyczna autora, ale moje pierwsze spotkanie z jego twórczością. To całkiem oryginalna historia o tym, jak potencjalnie mogłoby wyglądać spotkanie z kosmitami. Pomysł z dużym potencjałem, wiele fragmentów mocno wciągających, jednak całość nie porwała mnie, tak jakbym tego oczekiwała. To jedna z historii, którą się czyta i szybko o niej zapomina.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl