Chochoły recenzja

Przewrotność. Ot, cały Szostak.

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @snaky_reads ·5 minut
2023-07-08
Skomentuj
4 Polubienia
"Chochoły" postanowiłem przeczytać w ramach akcji Czytaj PL. Tegoroczna, lipcowa edycja dotyczy literackiego Krakowa. Było to moje pierwsze spotkanie z Szostakiem. Każdemu i każdej życzę tak świetnych pierwszych spotkań!


Od samego początku miałem wrażenie, że czytam coś monumentalnego, wielowątkowego; coś, co mnie przytłacza, a jednocześnie zachwyca. Czytanie "Chochołów" jest jak obcowanie z niezdefiniowanym, wielkim "czymś". Podczas czytania jednego zdania czułem się nieswojo, nie na miejscu, a kiedy przechodziłem do drugiego, wrażenie było zupełnie odwrotne. Nie mam słów, żeby określić to, co Szostak potrafi zrobić z czytelnikiem, jak przepięknie czaruje.


Książka jest bardzo oniryczna i to powinien być czynnik dyskwalifikujący w moich oczach. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Kiedy czytałem "Chochoły", czułem, jakbym lunatykował; patrzył zaspanym, zamglonym wzrokiem i nic nie widział; kluczył w ciemnościach, nie znając układu Domu i miasta, a jednak nie potykał się o komody, nie wpadał na szafy. Z jednej strony proza Szostaka jest trochę baśniowa, może też przyjemna, ale także niepokojąca.


Wydaje się, że Szostak pisze o wszystkim i o niczym, jednak jest to zdecydowanie mylne odczucie spowodowane wielością poruszanych tematów i wątków. Ja szczególnie zwróciłem uwagę na problem tożsamości, odnalezienia siebie w świecie, w którym narzucana jest nam tradycja, rodzina, miejsce zamieszkania. Jesteśmy porównywani do naszych braci, kuzynów, pociotków, a nikt tak naprawdę nie powie, że to, jacy jesteśmy, zawdzięczamy również, czy może przede wszystkim, sobie. Tymczasem jesteśmy więzieni przez mylne wizje bliskich, które przypominają marzenia senne, są baśniowe, nierealne, utopijne, czy częściej nawet dystopijne, destrukcyjne dla nas samych.


Szostak wyśmiewa mity rodzinne i narodowe, klasykę. Pokazuje zagubienie jednostki w teoriach, snach, wizjach sennych innych ludzi, ale jednocześnie nie doprowadza do uwolnienia, jakiegoś momentu zwrotnego, katharsis. Jak było na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków amen. Jest to chytre zagranie ze strony autora, który próbuje czytelnika przygnębić. Powiedzieć: "Hej, szary człowieku, patrz! Macie z głównym bohaterem wiele wspólnego. Oboje w okowach stereotypów, ulegający, słaniający się pod ich ciężarem. Twoim krzyżem jest życie z tym". I wreszcie, na sam koniec, Szostak rzuca czytelnikowi wyzwanie: „Czy chcesz walczyć z tradycją, klasyką, rodziną, snami? Z całym światem?” Jakże to z jego strony chytre, podstępne zagranie! Wcześniej przecież pokazał, że człowiek, główny bohater, jest na tę walkę za mały, nie da rady, pomimo miewania lepszych momentów, kilku w istocie drobnych wiktorii. Paradoksalnie jednak to działa. Koniec końców, po lekturze, czytelnik chce podjąć tę walkę, teraz już w pełni świadomy zagrożeń z niej wynikających. Przewrotność. Ot, cały Szostak.


Mistrzowska, wręcz noblowska (!!!), jest kreacja głównego bohatera – dogłębna, a przez to w jakiś sposób intymna. Jakbyśmy oglądali jego działania nie zza okna czy przez dziurkę od klucza, tylko zza jego pleców śledzili każdy krok, czy raczej potknięcia i półkroki. Choć z tytułu "Chochoły” powinny być opowieścią o całej rodzinie, to chyba tak do końca nie jest. Chochoły wydają się żyć w sennym transie, wegetować, przez co być może ograniczają głównego bohatera. Nie poznajemy tak dogłębnie żadnego z członków rodziny, jak głównego bohatera. Rodzina wręcz stanowi opozycję do mężczyzny. Często mówi np. "Wniosłem, wnieśliśmy". Używa dwóch odmian jednego czasownika po przecinku, jakby niezupełnie czuł się częścią rodziny albo próbował się stawiać ponad nią. Jest to element walki, nieco straceńczej, ostatni krzyk dogorywającego bohatera, ale rzeczywiście widowiskowy i znacząco rozszerzający interpretację.


Co ciekawe, ta kreacja sprawia, że głównego bohatera w żaden sposób nie da się polubić. Jakby Szostak podczas tworzenia całej tej mitologii rodzinnej na bazie zwykłego, codziennego życia i mitologii krakowskiej na podstawie wymysłów, kłamstw, dziejowych wydarzeń zapomniał o mężczyźnie, potraktował go po macoszemu. I tak mamy głównego bohatera, który jest nieczuły, beznadziejny, egoistyczny, oszukuje, udaje, tańczy jak mu zagrają, ale jednocześnie sam potrafi grać, lawirować. Z drugiej strony w jakiś dziwny sposób u czytelnika może wzbudzić współczucie i nawet pewne zrozumienie. Istnieją powody, dlaczego mężczyzna jest taki, jaki jest. Tutaj zdecydowanie widać wpływy rodzinne. Główny bohater jest niezwykle przytłoczony, przyćmiony przez wcześniej swojego ojca, a teraz brata. Miewa depresyjne myśli i nastroje, co także jest czynnikiem wzbudzającym współczucie. Nigdy, w żadnej przeczytanej książce, nie spotkałem tak złożonej kreacji głównego bohatera.


Co jest istotne w tej książce? Mam wrażenie, że sposób, droga, a nie cel sam w sobie. Proza Szostaka odpowiada na pytania "jak, w jaki sposób", a nie "co, w jakim celu". Autor i główny bohater chyba zdają sobie sprawę z tego, że cel nie jest ważny, bo... nigdy nie zostanie osiągnięty w całości. Jest swoistą utopią. A mimo to Szostak zachęca, żeby na tę ścieżkę wkroczyć. Nigdy nie osiągniemy doskonałości, ale możemy się do niej zbliżać. Ideały z założenia dają się co najwyżej lekko głaskać, a nie dotykać, przytulać, a co dopiero zespolić z jednostką.


Podziw wzbudza język i styl autora. Piękne, długie, wielokrotnie złożone zdania są środkiem, który pomaga snuć przed czytelnikiem wszystkie wizje. Tak więc czasami nudzą, pozwalają na to, żeby przesuwać wzrokiem bez zastanowienia po literach. Po krótkiej chwili, znienacka, atakują czytelnika, zmuszając do refleksji. Prozę Szostaka cechuje mistrzowskie żonglowanie słowem. Autor łamie podstawowe zasady, zmienia szyk zdań, ale w jaki umiejętny sposób! To jeszcze bardziej rozszerza możliwości interpretacyjne i sprawia, że czytelnik nie ma szans po jednym przeczytaniu wynieść wszystko, co możliwe.


Nie muszę chyba mówić, jak po poszczególnych rozdziałach, stronach, zdaniach, pojedynczych słowach moja opinia często się zmieniała. Od „Nienawidzę tej męczącej książki” po „Jestem zachwycony jej wielkością i doniosłością”. Szostak w „Chochołach” mnie sponiewierał, nie dawał odpocząć, atakował, bombardował z każdej możliwej strony. Lektura mnie niezwykle wymęczyła, ale odczuwam masochistyczną potrzebę przeczytania kolejnej i kolejnej książki tego autora. Spróbujcie i Wy, poddajcie się temu eksperymentowi. Przekonajcie się, czy Szostak zrobi z Wami to samo, co ze mną.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-07-07
× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Chochoły
2 wydania
Chochoły
Wit Szostak
7.4/10
Cykl: Trylogia krakowska, tom 1

O rodzinie. O Krakowie. O Polsce Historia wielopokoleniowej krakowskiej rodziny Chochołów, zamieszkującej kamienicę po przodkach, z kaplicą na strychu i katakumbami w piwnicach, jest tylko pretekst...

Komentarze
Chochoły
2 wydania
Chochoły
Wit Szostak
7.4/10
Cykl: Trylogia krakowska, tom 1
O rodzinie. O Krakowie. O Polsce Historia wielopokoleniowej krakowskiej rodziny Chochołów, zamieszkującej kamienicę po przodkach, z kaplicą na strychu i katakumbami w piwnicach, jest tylko pretekst...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

W niezwykły sposób zaczyna się ta powieść Wita Szostaka, cyt.: "Przez całą noc wędrowałem po snach moich bliskich." Główny bohater powieści, który jest jednocześnie narratorem, snuje się po Domu i o...

@Vernau @Vernau

Pozostałe recenzje @snaky_reads

Traktat o łuskaniu fasoli
Niedosyt istnienia

Myśliwski wprowadził powieść poetycko-filozoficzną na zupełnie inny poziom. "Traktat o łuskaniu fasoli" to dla mnie ciekawy powiew świeżości i, przede wszystkim, nowej j...

Recenzja książki Traktat o łuskaniu fasoli
To, co zostało
I znowu ci Amerykanie...

@YouTube Siedzę już 10 minut przed pustym polem tekstowym, w którym miałem pisać recenzję i nie wiem, co robić. "To, co zostało" jest powieścią współczesną napisaną w 20...

Recenzja książki To, co zostało

Nowe recenzje

Wielkie iluzje
Wielkie iluzje
@iza.81:

W "Wielkich iluzjach" Ewa Popławska przenosi czytelnika do Gdańska z okresu późnego stalinizmu. Opisy miejsc są obrazow...

Recenzja książki Wielkie iluzje
Nemezis
Nemezis
@Malwi:

„Nemezis” Macieja Siembiedy – książka pełna tajemnic, pasji i mroku historii. Maciej Siembieda w „Nemezis” oferuje coś...

Recenzja książki Nemezis
SPQR. Historia starożytnego Rzymu
Stary Rzym w nowej odsłonie
@konrad.mora...:

Sądzę, że gdy Mary Beard kreśliła ostatnie litery swego dzieła pt. "SPQR. Historia Starożytnego Rzymu" to musiała przem...

Recenzja książki SPQR. Historia starożytnego Rzymu
© 2007 - 2024 nakanapie.pl