Wiecie, mam wrażenie, że ostatnio zaczynam swoją przygodę z daną serią od d… strony, ponieważ kolejny raz w krótkim czasie zapoznałam się z pozycją bez znajomości historii pozostałych części. Czy mi to przeszkadza? Absolutnie nie. Szczególnie, jeśli czytam o takim przystojniaku jak Knox, którego pewność siebie i brawura powodują, że na miejscu Caroline przywaliłabym mu z miejsca za to, jak bardzo potrafi być “romantyczny”. No, ale jak mówiłam, przystojny z niego drań, a takiemu wiele można wybaczyć.
“Chłopak, którego pamiętała, był teraz stuprocentowym mężczyzną i to w takim opakowaniu, że majtki same spadały.”
Storm Riders są zawsze na pierwszym miejscu, ale czego nie robi się dla dawno utraconej miłości?
“Był zapewne ostatnią osobą, którą się spodziewała zobaczyć, zwłaszcza dzisiaj. Ale był też jedynym facetem, który miał wszelkie prawa, by jej pomóc. I ta kobieta należała do niego i niech go szlag, jeśli pozwoli jej ponownie odejść.”
Tak, dobrze czytacie, ponownie. Okazuje się, że między Caro a Ryanem (teraz Knox) jest nieszczęśliwa historia miłości, w której uczestniczył też brat Ryana - Rick. I właśnie ten gościu namiesza i sprowadzi zagrożenie na Storm Riders. A teraz… zapraszam Was na recenzję historii spisanej przez Annę Wolf.
Dobrej historii, tak tylko nadmienię.
Autorki nie muszę nikomu przedstawiać. Ba, sama mam kilka książek Pani Ani na swojej półce, jednak to jest moje pierwsze spotkanie z tematyką MC. Oczywiście, zaczęłam od końca, jak to ja, ale nie czułam się zagubiona podczas poznawania historii Caro oraz Knoxa. Mało tego, tak nakręciłam się na tematykę MC, że mam zamiar sięgnąć po pozostałe części tej serii. Storm czeka na półce, Blade niedługo do mnie dotrze. Nie mogę się doczekać!
Dlaczego? Bo w Knoxie - chociaż książka jest stosunkowo niewielka - to bardzo dużo się w niej działo (i nie bez powodu użyłam wcześniej słowa stosunkowo). Przez tę historię po prostu się płynie, a wynikające z rozmowy atrakcje, jakie przeżyli inni bracia Storm Riders ze swoimi starymi (tak, tak, starymi! Pierwszy raz spotykam się z czymś takim, i za każdym razem wywoływało we mnie falę śmiechu. Ja wiem, jestem szurnięta, wiem! To było takie urocze na swój sposób) powodują, że muszę koniecznie wiedzieć, jak silni i bezlitośni (w końcu byli wojskowi) Riderzy zostają okiełznani przez swoje drobne kobietki. No i te klubowe króliczki… To mnie bardzo zaintrygowało.
Wracając do Knoxa: dupek jakich mało, bezczelny i arogancki…
“- Poszedłem, już wróciłem i mówię, że nie będziesz tam pracować.
- Nie rozmawiam dzisiaj z tobą.
- K@#$a, nie będę spał sam, kiedy twoja słodka dupcia potrzebuje mnie do szczęścia.”
…ale oddany pod każdym względem Caro. Próbuje naprawić błąd, który popełnił w przeszłości i nie pozwala jej odejść, chociaż robi to w bardzo… specyficzny sposób.
“Oczywiście Caroline jeszcze nie wiedziała, że będzie jego, ale to była kwestia perswazji.”
No cóż, “ocipiał” na jej punkcie i fajnie było czytać, jak taki zasadniczy i groźny facet tłumaczy się przed drobniutką blondynką, które trzyma jego “jaja” na krótkiej smyczy.
Co nie zmienia faktu, że ratuje dziewczynę z opresji i roztacza wokół niej opiekę, a śliczna blondynka szybko wnika w rodzinę Ridersów. Tylko ten brat… I kłopoty, jakie przyciąga. Nie wspominając o tym, że Rick i Caro byli parą, a ich ostatnie spotkanie kobieta przypłaciła prawie życiem, nic więc dziwnego, że nienawidzi go całym sercem.
Sercem, które od początku należało do Ryana (teraz Knox), ale ten… odszedł. I teraz nie ma zamiaru wypuścić swojej miłości z rąk. I nie ma znaczenia, że zatrzyma ją przy sobie podstępem! O nie… Skubany dobry jest, tyle Wam powiem. A Caro bardzo polubiłam za to, że chociaż próbowała walczyć z urokiem przystojniaka (nieudolnie, rzecz jasna, ale wcale się jej nie dziwię!)
“Będzie z nim walczyć, ot tak, dla zasady, żeby sobie nie myślał, że jest jak te wszystkie klubowe króliczki.”
Caro nie daje się mu tak łatwo zbałamucić (taaa, jasne), ale… Moment, mówiłam, że koleś jest bardzo pewny siebie?
“Kochanie, jedyne jęki, jakie byś usłyszała, to twoje własne, kiedy dochodziłbym w tobie - powiedział bezceremonialnie przy wszystkich, po czym bezczelnie ucałował ją w czoło i wsiadł na swojego harleya.”
I teraz, jak myślicie, które z tej dwójki wygra potyczkę pełną pożądania, namiętności i miłości, okraszoną zagrożeniem z zewnątrz i strachem o braci Ridersów?
Czy polecam? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie
Wy sięgajcie po Knoxa, a ja nadrabiam pozostałe części.
Dziękuję Wydawnictwu i Autorce za zaufanie!