"Tak naprawdę to były tylko prześwity szczęścia".
Wielka i prawdziwa miłość istnieje - niektórzy powiedzą, że to banał i swoisty fałsz. A jednak bez tego uczucia, większość z nas nie wyobraża sobie życia, a bez miłości przecież nie powstawałyby tak liczne dzieła artystyczne. Eliza Segiet, siłę i nieograniczoną moc tego uczucia starała się przekazać w swojej niezwykle sensualnej poezji, a teraz spróbowała także swoich sił w utworze dramatycznym. Oby kiedyś monodram ten został wystawiony na deskach jakiegoś dobrego teatru.
Eliza Segiet to Tomaszowianka, absolwentka Wydziału Filozofii, oraz studiów podyplomowych Wiedzy o Kulturze i Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorka ukończyła także podyplomowe studia z prawa karnego i gospodarczego, oraz dwuletnie studium realizacji i eksploatacji telewizyjno - filmowej. Jest matką, żoną i córką. W 2013 r. wydała debiutancki tomik poezji pt. "Romans z sobą".
Karina, kobieta w średnim już wieku poznaje w czasie swojego pobytu na feriach zimowych, Maurycego. Jej fascynacja dopiero co poznanym człowiekiem przeradza się w wielką miłość do mężczyzny, który posiada niestety swoisty bagaż w postaci żony, a który ewidentnie wykorzystuje kochankę. Monolog Kariny pokazuje w pełni jej transformację i zatracenie się w sile miłości.
Monodram Elizy Segiet obnażył w pełni to, co miłość jest w stanie zrobić z umysłem każdego człowieka, czyli doprowadzić do obsesji, graniczącej z szaleństwem, podczas którego nie zauważa się niepokojących sygnałów świadczących o tym, iż obiekt naszych uczuć nie jest do końca uczciwy i szczery w swoich zamierzeniach. W ten sposób bowiem zachowuje się główna bohaterka utworu poetki, która zupełnie zatraca się w swoim uczuciu, przestając myśleć logicznie. Dość widoczne wplatanie w monolog Kariny, opisów ukazujących stan jej umysłu, uzmysławia czytelnikom w jaki sposób namiętność i zmysłowość mogą namieszać w głowie, siejąc spore spustoszenie mające wpływ na całe życie. Bohaterka monodramu bowiem doprowadza się do takiego stanu, w którym cała jej egzystencja oparta zostaje na zaspokajaniu potrzeb fizycznych, materialnych oraz duchowych swojej miłości. Bez tego przestaje istnieć i to przerażający obraz.
Karina to bohaterka niejednoznaczna, którą uważny czytelnik może zarówno podziwiać, jak i potępiać. Jej oddanie Maurycemu, kompletnie niedojrzałe decyzje i ślepe zapatrzenie w kochanka, wzbudzają wiele ambiwalentnych emocji. W zasadzie to bohaterka nieco tragiczna, bowiem dramatyzm ukazanego uczucia wpisany został w jej egzystencję. Dramatyzm nasiąknięty erotyzmem, wyzierającym z każdego akapitu tego monodramu.
"Prześwity" to w mojej ocenie udany debiut poetki w sferze dramatycznej. Z pewnością na nieco poetycki wydźwięk tego dramatu wpłynęła poezja, jaką Eliza Segiet tworzy i którą zachwyca rzesze czytelników. Mam także przekonanie, że w monodramie tym autorka przemyciła niemałą cząstkę siebie. Autentyzm ten bowiem da się wyczuć na każdej stronie tego utworu.