„Przestrzeń samotności”, debiut Konrada Gonery, zaintrygował mnie z dwóch powodów, dla których zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. Po pierwsze, opis wskazywał, że powieść zawiera motyw samotności, a po drugie, ma nieco filozoficzny wydźwięk.
Główny bohater, Harry, student literatury, dzięki swojemu przyjacielowi poznaje grono jego znajomych, wraz z tajemniczą Esme, do której szybko zaczyna czuć coś więcej i małą dziewczynką, Pati, którą traktuje jak własną siostrę. Wszystko zdaje się zmierzać w dobrym kierunku, dopóki grupa ludzi, którzy stali się bliscy Harremu, nie zaczyna się rozpadać, kiedy każdy zaczyna podążać w swoim kierunku. Czyżby w życiu bohatera ponownie miała zagościć pustka? Chłopak stara się tego uniknąć za wszelką cenę.
Wobec tej książki mam tak mieszane uczucia, że ciągle myślałam o tym, co właściwie napiszę w recenzji. Czy zachęcę do przeczytania „Przestrzeni samotności”, czy wręcz przeciwnie? Zaczęłam spisywać spostrzeżenia na kartce, która szybko zapełniła się luźnymi hasłami, znaczkami i strzałkami, ale postaram się to przedstawić Wam w nieco bardziej czytelnej formie.
Przede wszystkim jestem pewna, że w autorze drzemie potencjał. Powieść potwierdza wyczytane na skrzydełku książki informacje, jakoby interesowały go filozofia i dyskusje. Myślę, że poprzez swoich bohaterów chciał nakreślić czytelnikowi trochę o swoich poglądach na różne tematy. Niestety, nie zawsze wychodziło to najlepiej, bo bohaterowie zdawali się w ogóle nie rozmawiać na luźne tematy, tylko prowadzili filozoficzne dyskusje. Wątpię, czy chłopak, zakochany w dziewczynie cierpiącej na chorobę psychiczną, poproszony o spotkanie w restauracji w środku nocy, rozmawiałby z nią o konsumpcjonizmie na przykładzie społeczeństwa współczesnej Japonii. Wydawało mi się to bardzo nienaturalne, a wciskane wszędzie podobne dysputy na różne nie dotyczące fabuły tematy, zaczynały męczyć i tworzyć mętlik, tym bardziej, że zaczynały się i kończyły bez żadnej przyczyny, nagle, dezorientując czytelnika i każąc mu zadawać sobie pytanie – o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi?
Poza powyższym, zauważyłam dosyć duże, moim zdaniem, minusy, które niestety negatywnie wpłynęły na mój odbiór książki. Pierwszy to nagminne mieszanie czasów, które przeszkadzało w czytaniu. Drugi, to kulejące dialogi, nacechowane sztucznością, często zbędne, w innych miejscach konieczne, ale nie na ten temat, który akurat był poruszany. Styl… starał się być poprawny, aż do przesady. Brak mu iskry, werwy, czegoś, co poniosłoby całą historię i nadało jej ładną, przyjemną formę. Uważam, że autora stać było na znacznie więcej, zwłaszcza po przeczytaniu rozdziału trzynastego i końcówki książki, które moim zdaniem były naprawdę dobre. Na tyle, by po prostu wściekać się, że cała powieść nie jest napisana w ten sposób. Miałam wrażenie, że pisząc te fragmenty, autor po prostu dał się ponieść historii, przestał myśleć o budowie zdań i poprawności, po prostu tworzył – i widać tego efekty, które naprawdę pozytywnie zaskakują.
Po raz kolejny, czytając książkę tego wydawnictwa, odniosłam wrażenie, że korektor albo zbyt często wychodzi na kawę, albo jest na urlopie. Powieści naprawdę nie są długie, a sporo w nich literówek. Może czas, by zwrócić na to większą uwagę?
Wadą był też kompletny brak opisów emocji. Za każdym razem zaskakiwało mnie, że autor potrafi napisać, że główny bohater odśnieża podjazd, szuka kluczy do mieszkania, a nie poświęca ani linijki odczuciom bohaterów. Co gorsza, nawet wątek erotyczny był całkowicie wyprany z uczuć, do tego stopnia, że moim zdaniem zakrawał na nieco komiczny.
Zdecydowaną zaletą powieści była charakterystyczna, całkiem niezła postać Esme, która od samego początku bardzo mnie zainteresowała. Żałowałam, że w tej książce, nie zawierającej żadnych wątków pobocznych, nie jest głębiej poruszony problem tej dziewczyny, bo wydała mi się bardziej interesująca od głównego bohatera.
Nie polecam, ale też nie odradzam tej powieści. Naprawdę sporo nadrabia dobre zakończenie i tajemnicza Esme. Szkoda tylko, że całość nie była napisana równie dobrze, a powyżej wypisane wady są dość mocno widoczne. Sami zdecydujcie.