Ari to wędrowny mistrz fletu. Pewnego dnia daje występ w Najdalszej Zatoce – miejscu, w którym kończy się świat. Nagle przerywa grę, gdy znikąd pojawia się… Tygrys. Zły i agresywny tygrys, który demoluje miasteczko i atakuje ludzi. Ariemu jednak udaje się uspokoić dziką bestię swoją muzyką.
Takim sposobem dowiaduje się, że tygrys po prostu stracił pamięć – nie pamięta, kim jest ani skąd pochodzi. Muzyk postanawia mu pomóc i takim sposobem obaj ruszają w wielką przygodę. Odkryją podczas niej wiele prawd o świecie, ale też o sobie samych…
Czy tygrysowi uda się odzyskać pamięć? Kogo spotkają na swojej drodze? Jaka jest prawda i… czym właściwie ona jest?
Roch Urbaniak stworzył historię niezwykłą. Historię z pogranicza jawy i snu, która jednocześnie zachwyca swoim wnętrzem. Autor nie jest pisarzem z zawodu, ale mimo wszystko jego opowieść tworzy spójną, piękną całość. Przygoda Ariego i tygrysa są tylko pretekstem do pokazania problemów społecznych, takich jak między innymi zanieczyszczenie środowiska czy walka o swoje prawa. Zostało to pokazane w sposób zrozumiały dla młodszego czytelnika, a jednocześnie taki, że starszych skłania do przemyśleń. I to właśnie nazywam dobrą książką; każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Coś innego, ale zawsze wartościowego.
„Zaklinacz Tygrysów” to pozycja pięknie zilustrowana. Obrazy są szczegółowe, bardzo dokładne oraz poruszające wyobraźnię. Żywe kolory zastosowane w nich przyciągają wzrok, jednocześnie pomagając czytelnikowi w wizualizowaniu sobie danego miejsca czy postaci. Roch Urbaniak to człowiek o wielkiej wyobraźni. Cóż, niektórymi z rysunków mam aż ochotę wytapetować sobie pokój! Dobrym wyjściem było też zastosowanie mapy świata przedstawionego jako wklejki. Dzięki temu można śledzić podróż Ariego i tygrysa, dostrzegając miejsca, które ominęli.
Muszę przyznać, że także fabuła jest bardzo ciekawa. Opowiada o poszukiwaniu swojego domu, dbaniu o przyrodę i rodzącej się przyjaźni pomiędzy bohaterami. Nie jest to skomplikowana opowieść, ale mimo to ma w sobie coś, co chwyta za serce. Postacie łatwo polubić i zrozumieć, chociaż czasem ich wypowiedzi są bardzo filozoficzne. Dlatego też nie sądzę, aby młodsze dzieci zrozumiały przekaz tej historii. Może być to dla nich opowieść trochę za trudna. Moim zdaniem osiem i więcej lat to odpowiedni wiek, aby ją poznać. Wtedy w pełni zrozumie się morał książki.
„Zaklinacz Tygrysów” to taka historia, która zmusza do przemyśleń. Czy to, kim i skąd jesteśmy, określa nasze powołanie? Kiedy wolna wola może zaszkodzić innym? Czy istnieje coś takiego jak obiektywizm w naszym świecie? Takie pytania zadawałam sobie podczas lektury. Przyznam, że na niektóre wciąż nie znalazłam odpowiedzi.
Mimo to wiem jedno – ta opowieść wzrusza, zostaje w głowie i naprawdę potrafi oczarować. Warto się z nią zapoznać, nie tylko z powodu pięknych ilustracji, ale także dla niepowtarzalnej historii z pogranicza jawy i snu. Bardzo polecam!
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.