Lubię czytać retellingi baśni. Kiedy usłyszałam o książce „Przyrodnia siostra” będącej na nowo opowiedzianą historią Kopciuszka, musiałam po nią sięgnąć. I jak było? Mogę odpowiedzieć od razu, że było wyśmienicie. Mroczna wersja baśni stworzona przez Donnelly spodobała mi się dużo bardziej niż oryginał.
(…) wiedziała, że okrucieństwo nigdy nie jest oparte na sile; pochodzi z najciemniejszego, najbardziej zatęchłego i najsłabszego miejsca w tobie.
Isabelle i Octavia to dwie przyrodnie siostry Elli. Dziewczyny, która pewnego dnia wybiera się na bal i uciekając z niego gubi szklany pantofelek. Kiedy królewicz pojawia się pod drzwiami domu dziewcząt, ich matka każe uwięzić Ellę, a siostrom nakazuje oszpecić swoje stopy w taki sposób, aby stopa każdej z nich pasowała do niewielkiego pantofelka. Octavia odcina sobie kawałek pięty, Isabelle palce u jednej stopy. Podstęp zostaje wykryty, a dziewczyny, okaleczone i upokorzone usuwają się w cień. Elli udaje się uciec z domowego więzienia i przymierzyć pantofelek. Okazuje się, że to ona jest tajemniczą dziewczyną z balu. Poślubia królewicza i odtąd żyją długo i szczęśliwie. Tak kończy się oryginalna baśń. Jednak w historii przedstawionej przez Donnelly idziemy o krok dalej i poznajemy losy dwóch złych przyrodnich sióstr Elli. Siostry i ich matka po tym, co zrobiły Elli, nie są traktowane we wsi zbyt dobrze. Ludzie pogardzają nimi, wyśmiewają się z nich. Pewnego dnia na drodze Isabelle staje baśniowa królowa Tanaquill, ta sama, która pomogła Elli dostać się na bal. Jej pojawienie się zwiastuje możliwość odmiany losu dziewczyny. Królowa spełni jej życzenie, jest jednak pewien warunek, Isabelle ma odnaleźć trzy brakujące części swojego serca. Dziewczyna nie wie, jakie to są części i gdzie ma ich szukać. Postanawia jednak zrobić wszystko, aby je odnaleźć. Czy jej się uda? Czego sobie zażyczy od Tanaquill?
Książki historyczne twierdzą, że to królowie, diukowie i generałowie wywołują wojny. Nie dawaj temu wiary. My je zaczynamy – ty i ja. Za każdym razem, gdy się odwracamy, jesteśmy cicho, nie mieszamy się i zachowujemy grzecznie.
Sięgając po tę książkę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Retellingi to zazwyczaj te same lub bardzo podobne historie, które toczą się w bardziej współczesnych czasach, albo w przeróżnych fantastycznych krainach. Kompletnie nie spodziewałam się, że dostanę tym razem dalszy ciąg historii Kopciuszka, a właściwie jej przyrodnich sióstr. To było moje pierwsze zaskoczenie, jeśli chodzi o tę powieść. Kolejne przyszło, kiedy okazało się, że to nie jest bajka dla dzieci, w żadnym wypadku. Książka zdążyła mnie zszokować już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. To, co matka kazała zrobić swoim córkom, to bestialstwo w czystej postaci. Czytałam jednak dalej, licząc na to, że tak drastycznych momentów już w tej książce nie ma. I nie było. Chociaż teraz nie wiem, co gorsze. Isabelle doświadczyła w swoim krótkim życiu tyle zła i niesprawiedliwości, że pękało mi serce, kiedy czytałam, z czym musiała się zmagać. Po tym, co wszystkie trzy zrobiły Elli, musiały ciągle znosić niemiłe uwagi pod swoim adresem. Lokalna społeczność odwróciła się od sióstr, były wyzywane, nazywano je brzydkimi, pogardzano nimi. Isabelle brała sobie do serca uwagi ludzi i tak właśnie o sobie myślała. Bardzo mi było szkoda tej dziewczyny. Nie dość, że jej własna matka zniszczyła jej życie, to jeszcze ciągle obrywała od innych. Niedobry los (a właściwie pewna stara wiedźma zwana Przeznaczeniem) sprawił, że kobiety wylądowały na bruku i od tej pory zdane były na łaskę i niełaskę otoczenia. I mimo, że bardzo ciężko pracowały na swoje utrzymanie, ich sytuacja nie ulegała poprawie. Klasycznie obie siostry przedstawiane są jako te złe, wredne i oczywiście brzydkie. Po przeczytaniu książki nie jestem w stanie dłużej tak o nich myśleć. Isabelle jako mała dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z tego, że piękno ma w świecie aż taką wartość. Nie wiedziała, że sama nie jest najpiękniejsza. To ludzie sprawili, że to jak wygląda, nabrało dla niej zupełnie innego znaczenia.
Większość ludzi, o ile jest choćby najmniejsza szansa na wygraną, będzie walczyła. Nazywa się ich dzielnymi. Gdy nie ma już nadziei, jedynie nieliczni będą walczyć. Oni nazywani są wojownikami.
Zachwyciła mnie ta książka. W świecie, który opisuje autorka dziewczęta mają być piękne, ułożone, dobre, uśmiechnięte i bez własnego zdania. Nie mogą być mądre, nie mogą być wojowniczkami, nie mogą spełniać marzeń. Ich rola sprowadza się do trwania u boku mężczyzny i polegania we wszystkim na nim. A jedynym dążeniem i pragnieniem kobiety ma być wyjście dobrze za mąż. Isabelle od dziecka uwielbiała wspinać się na drzewa i walczyć miotłą najpierw z wyimaginowanym przeciwnikiem, później z Felixem, jej najlepszym przyjacielem. Uwielbiała też jeździć konno. Wszystkie jej pragnienia zostały jej odebrane i pogrzebane, zanim miała szansę zdecydować, co chce z nimi zrobić. Świat wmówił jej, że aby coś znaczyć, aby być wartościową osobą, musi być piękna. Podobnie było z jej siostrą. Tavi pragnęła się kształcić. Uwielbiała naukę. We wszystkim, co robiła, doszukiwała się naukowych odkryć. Pisała nawet matematyczne równania na liściach kapusty. Potrafiła się zatracić w tym świecie do tego stopnia, że nie zauważała otoczenia. Była niezwykle inteligentna, ale to też nie wystarczało, aby znaczyła coś dla świata. Bo świat wymagał od kobiet czegoś innego.
W tym smutnym, skomplikowanym świecie istnieje magia. Magia silniejsza od przeznaczenia i od szansy. Widać ją w najmniej spodziewanych miejscach. (…) To magia kruchej, omylnej istoty, zdolnej zarówno do niewysłowionego okrucieństwa, jak i ogromnego dobra. Jest w każdej istocie ludzkiej, gotowa, by nas uratować. Przemienić nas. Ocalić. O ile znajdziemy w sobie dość odwagi, by jej posłuchać. To magia ludzkiego serca.
Podoba mi się w tej książce wszystko. Pięknie wykreowany, baśniowy świat, pełen magii, poświęcenia i wielu zwrotów akcji. Podobają mi się bohaterowie. Zarówno pierwszoplanowi, jak i drugo- i trzecioplanowi. Są barwni, wielowymiarowi i przede wszystkim autentyczni. Wszystkich stworzyła autorka w naprawdę przemyślany sposób. I nawet, jeśli kogoś nie jesteśmy w stanie polubić, czytamy o nim z chęcią. Każda postać jest człowiekiem (lub nie) z krwi i kości. Z własnymi przemyśleniami, z bagażem doświadczeń. Każda czegoś nas uczy i zostawia po sobie jakiś ślad. Tym jednak, co spowodowało, że uwielbiam tę książkę i nie dam o niej złego słowa powiedzieć, jest jej emocjonalność. To było coś pięknego! Emocji, które wzbudziła we mnie ta książka nie zapomnę nigdy. I jej wspaniałego przesłania. Autorka próbuje skłonić nas do tego, abyśmy zawsze myśleli o sobie dobrze. Abyśmy pamiętali, że jesteśmy wystarczająco dobrzy i piękni. Że nie liczy się opinia otoczenia na nasz temat. Liczy się to, co czujemy i to, co mamy w sercu. Z główną bohaterką powieści z łatwością utożsami się każdy, kto kiedykolwiek usłyszał, że jest niewystarczający, że się nie nadaje, że nic w życiu nie osiągnie. Cudownie było obserwować jej przemianę, kiedy odkrywała samą siebie i stawała się tym, kim wiedziała, że powinna być od samego początku.