Wyobraźcie sobie, że wszystko wokół jest stworzone z połączeń ogromnej ilości różnorodnych włókien. Całe otoczenie to misternie utkana sieć, której nie wolno naruszyć. Niebo, trawa, ludzie stanowią pojedyncze cząstki wielkiego kawałka tkaniny, który składa się na świat jaki znamy. Wszystko, co funkcjonuje na tym obszarze nie jest poddane losowi, ale uczynnym Kądzielniczkom, które zajmują się pracą na krosnach. Każda z nich usuwa niepotrzebne, stare włókna, zastępując je nowymi. Ich zajęciem jest dbanie o idealną równowagę. Większość z nich może jednak tkać tylko przy użyciu krosien. A gdyby tak móc przeplatać nici bez niezbędnych przyrządów? W dowolnym miejscu i czasie tworzyć własne sploty, kształtować czas i przestrzeń na swoją korzyść? Posiadanie takich możliwości zdaje się być niesamowitym darem. W takim razie dlaczego w świecie Arrasu ten talent jest przekleństwem?
Adelice jest szesnastolatką, która miesza wraz z rodzicami i młodszą siostrą w Romenie. Dziewczyna od wczesnego dzieciństwa przejawia wyjątkowe zdolności, które zdecydowanie przekraczają wyobrażenia jej rodziców. Chcąc chronić córkę, starają się ukryć jej talent i szkolą ją w jaki sposób może oblać nadchodzący egzamin. Każdego roku Gildia szuka wśród młodych dziewcząt tych wyjątkowo zdolnych, które mogłyby pełnić funkcję przyszłych Kądzielniczek, a w celu sprawdzenia ich umiejętności organizują test. Adelice mimo wielkiej chęci ukrycia swojego talentu, daje się zdemaskować i po brutalnej rozłące z rodziną, wraz z innymi dziewczętami trafia do Zakonu Zachodniego. Kiedy jej rówieśniczki są zafascynowane nowym otoczeniem i szczęśliwe na myśl o nowym życiu, Adelice wcale nie cieszy się z perspektywy zostania Kądzielniczką. Nie podobają jej się zasady panujące w Zakonie i buntuje się przeciwko tamtejszym regułom. Jak dalej potoczą się jej losy?
Chyba każdy zgodzi się ze stwierdzeniem, że „Przędza” to książka niebywale oryginalna. Wystarczy zapoznać się z zarysem fabuły by stwierdzić, że jest to coś świeżego i z pewnością wartego bliższego poznania. Przystępując do lektury byłam bardzo ciekawa jak autorka poradziła sobie z przeniesieniem jej pomysłu na papier i czy „Przędza” rzeczywiście zasługuje na uwagę. Z początku ciężko było mi wciągnąć się w świat Arrasu. Wiele informacji przybywało do mnie z każdej strony, a klimat jakoś nie zdołał porwać mnie od razu. Kiedy już traciłam nadzieję, że książka się rozkręci, a ja będę skazana na kilka godzin spędzonych z nieprzyjemną lekturą, wszystko ruszyło na przód. Czytałam, czytałam i nawet nie zorientowałam się, w którym momencie dałam się tak wciągnąć! Przepadłam na dłuższy czas, a po przewróceniu ostatniej kartki odczułam ogromny niedosyt i smutek, że na jakiś czas muszę opuścić polubionych bohaterów.
Gennifer Albin stworzyła coś, co na długo zapada w pamięć. Świat Arrasu, w całości złożony z cienkich włókien robi niesamowite wrażenie! Autorka bardzo dokładnie rozplanowała swoje uniwersum, tworząc podział na Zakony, miasta i wioski, nie zapominając o stworzeniu zasad i praw jakie w nich obowiązują. Nie znajdziemy tu jedynie historii dziewczyny, która zostaje wybrana na Kądzielniczkę i szkoli się w Zakonie. Jest mnóstwo wątków pobocznych, które świetnie uzupełniają całą powieść. Mamy okazję dostrzec jak funkcjonuje tamtejsza polityka, jakie życie prowadzą obywatele oraz jak wygląda praca poszczególnych osób w Zakonach. Wszystko to przyprawione jest zgrabnie prowadzoną intrygą, tajemnicami i wszechobecną magią, która towarzyszy mieszkańcom Arrasu na każdym kroku.
„Przędza” absolutnie mnie oczarowała. Mimo, że z początku miałam do niej bardzo mieszane uczucia, po lekturze mogę stwierdzić, że dawno już nie czytałam książki, o której tyle rozmyślałabym po przewróceniu ostatniej kartki. Wystarczy przebrnąć przez początek, który zasypuje nas informacjami, by wpaść w wir dynamicznej akcji i przepaść na wiele godzin. Narrację prowadzi Adelice, którą ja osobiście bardzo polubiłam. Żywiołowa, konkretna bohaterka, która swoim ciętym językiem nie raz potrafi rozłożyć czytelnika na łopatki. Brnięcie przez historię z taką postacią to czysta przyjemność. Polecam „Przędzę” każdemu miłośnikowi fantastyki i antyutopijnych powieści. Ja jestem zachwycona i już z niecierpliwością czekam na kolejny tom!