Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót recenzja

Niesłusznie skazany Jakub Domaradzki wychodzi na wolność. Jedynym jego krewnym jest Olgierd Lang, brat jego nie żyjącej już matki. Gdy nie przyjeżdża, aby odebrać go spod bram więzienia, Kuba jeszcze nie przypuszcza, że mogło stać się coś złego...
Następnego ranka policjanci, którzy przyszli do jego domu, informują go, iż jego wuj Olgierd popełnił samobójstwo.
Wyskoczył przez okno swojego mieszkania, zostawiając na miejscu list pożegnalny.
Kuba wyrusza do Przemyśla, by na miejscu dowiedzieć się, co mogło skłonić Olgierda, do targnięcia się na swoje życie.
Zagłębiając się w życie wuja poznaje jego przyjaciół, oraz dowiaduje się o istnieniu przedziwnego kamienia, którego historią starzec był bardzo zafascynowany.
Czy Kubie uda się wyjaśnić tę zagadkę?
„Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót” jest pierwszym tomem cyklu, który będzie się składał z czterech części.
Z tylnej okładki woła do nas duży napis
„Horror kryminalny roku!”, niestety pierwszy tom nie ma nic wspólnego z horrorem. Historia jest spójna, napisana w stylu Dardy, jednak zabrakło mi w tej pierwszej części jakiegoś mocniejszego akcentu, zachęcającego do czytania kontynuacji.
Jednakowoż z sympatii do poprzednich dzieł autora, sięgnę po część drugą, której premiera zapowiadana jest na koniec stycznia 2020r.