W czasach, gdy duża liczba kobiet na stałe wpisała w swój jadłospis słowo „dieta”, gdy człowiek niepewnie sięga po owoc w obawie przed ilością cukru, jaki w sobie skrywa, mam zamiar zabrać Was na małą degustację, przypomnieć Wam jak wspaniałe może być jedzenie. A to wszystko za sprawą książki Bridget Asher “Prowansalski balsam na załamane serca”...
Jej autorka (Bridget Asher to literacki pseudonim Julianny Baggott) zdobyła międzynarodową sławę dzięki takim powieściom jak „Pożyczona miłość” czy „Kwiaty od Artiego”. W Ameryce ceniona jest również jako poetka a także autorka książek dla dzieci i młodzieży. W 2006 roku założyła fundację „Kids in Need – Books in Deed” która zajmuje się zbiórką książek dla dzieci z uboższych rodzin. Powróćmy jednak do samej książki.
Główna bohaterka “Prowansalskiego balsamu na załamane serca”, młoda wdowa Heidi, nie potrafi poradzić sobie z tragiczną śmiercią męża. Co prawda nie chowa się w swoich czterech ścianach, stara się prowadzić normalne życie, jednak straciła radość życia, przestała patrzeć w przyszłość, robić plany. Zaniepokojona matka kobiety podstępem przekonuje ją do podróży do Francji. W prowansalskich plenerach stoi tam wyjątkowy dom, będący świadkiem wielu cudów, być może los pozwoli na kolejny...
Ksiażka Bridget Asher pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się nieskomplikowanej historii ze słabiutką kobietą wręcz proszącą się o nowego rycerza. Autorka zdołała przedstawić historię o wiele ciekawiej. Heidi to kobieta po przejściach, jednak w żadnym wypadku nie jest słaba. Musi być silna nie tylko za siebie, ale również za swojego małego synka Abbota, który nadal zmaga się z utratą ojca. Mało tego, jej siostra właśnie wychodzi za mąż i wszyscy oczekują od Heidi szczerej radości i wsparcia siostry na nowej drodze. Heidi ponosi drobne porażki jednak szybko się z nich otrząsa i próbuje żyć dalej. I coś niewątpliwie to ona wysuwa się na pierwszy plan książki, Asher stworzyła kilka innych, równie barwnych postaci – choćby zbuntowaną nastolatkę Charlotte, czy też matkę Heidi, której przeszłość skrywa wiele intrygujących tajemnic.
Już dawno nie czytałam książki, która podejmując bardzo trudne tematy, była w stanie przedstawić je w sposób przystępny i świeży. Czytelnik szybko przywiązuje się do postaci, przeżywa z nimi zarówno radosne, jak i trudne chwile. Podświadomie przeczuwamy, jakiego zakończenia możemy się spodziwać, co jednak w żaden sposób nie odbiera nam przyjemności czytania.
Teraz zamknijcie na moment oczy i wyobraźcie sobie następujące dania – kurczak po prowansalsku w sosie śmietanowym a do tego ziemniaki z oliwą truflową, na deser francuska tarta jabłkowa z kremem angielskim.... Potraficie sobie wyobrazić wspaniałość tych dań? Tak jak kiedyś Patrick Süskind próbował zamknąć na kartach książki najpiękniejsze zapachy świata, tak Bridget Asher próbuje oczarować nas aromatem wytwornych dań i uwieść dziełami francuskich cukierników. Kto uzna te próby za niewystarczające, powinien zajrzeć na ostatnie strony książki, gdzie znajdzie kilka wyrafinowanych przepisów kulinarnych do wypróbowania we własnej kuchni.
“Prowansalski balsam na załamane serca” to pełna ciepła opowieść o utracie najbliższych, skomplikowanych związkach ale również nadziei na lepsze jutro. Polecam ją przede wszystkim kobietom, poszukującym książki, która pozwoli im się odprężyć, wzruszyć, uśmiechnąć... Książki doprawionej najznakomitszymi francuskimi przyprawami...
*O fundacji autorki można przeczytać na blogu
http://booksindeed.blogspot.com/