Już gdzieś pisałem, że są poeci znani na salonach: Czesław Miłosz, Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Józef Baran, Jadwiga Malina. Ale są poeci o których ( z różnych powodów) nie mówi się zbyt wiele i zbyt głośno. Wiersze tych poetów możemy spotkać na prywatnych kontach facebookowych, w postach instagramowych, na stronach utworzonych z własnych funduszy Autora/Autorki. Są czytane przez większą lub mniejszą liczbę odbiorców, oceniane w większości przez znajomych a nie zawodowych krytyków literackich.
Taką właśnie poetką jest Wiesława Szymańska, Bydgoszczanka, urodzona mniej więcej w tym samym czasie co ja. Piszę „mniej, więcej”, gdyż po pierwsze kobiecie nie wypada wymawiać wieku, a po drugie przyglądając się wierszom pani Wiesławy, chcę zobaczyć czy mamy podobne doświadczenia pokoleniowe.
Tomik podzielony został na pięć części.
Pierwsza, najbardziej osobista, to emocje związane z macierzyństwem. Przyjęcie, oddalenie, odrzucenie, strata. Te wszystkie świadome i nieświadome stany są przejawem świadomego życia dorosłej kobiety. Wszystko ma początek, ale i kres, który boimy się nazwać śmiercią. To musi być ogromne przeżycie nie mające równym sobie, gdy matka traci dziecko. Pani Wiesława takiego uczucia doznała, i zapisała go w wierszach. Być może są to proste, naiwne utwory, lecz płynące prosto z serca. I to powinniśmy uwzględnić czytając wiersze Wiesławy Szymańskiej z pierwszej części tomiku.
Druga część opowiada o miłości. O jej barwach, nastrojach, rozterkach, smutkach i radościach. Bardzo świadome wiersze, nie pozbawione młodzieńczej pasji zdobywania. A jednocześnie pani Wiesława jest marzycielką, jak to u poetów i poetek bywa. Choć to marzycielstwo ma swoje granice. Widzimy w dwóch czy nawet trzech utworach odniesienia do realistycznego, twardego życia. Bez żadnych poetycznych akantów. I w tym wypadku są to wiersze proste, niewyszukane, z naiwną i nazbyt klarowną nutą. To może się nie podobać ze względu na podobieństwo, lecz z pewnością wiersze wypływają wprost z serca. I nie są to, wbrew swojej prostocie, głupie prace.
Są to prace mądre, wyeksponujące miłość do ludzi, do życia, do świata. Już po przeczytaniu kilku zaledwie wersów jednego czy drugiego wiersza – powinniśmy poczuć zew somatyzmu. Z każdego niemal słowa wylewa się ( w dobrym tego słowa znaczeniu) jasność obrazu. Obrazu dni codziennych, dni powszednich. Nie ma w wierszach pani Wiesławy jakowyś wzniosłych zadumań, podniosłych momentów. I to jest najbardziej cenne w tomiku „Od narodzin po schyłek życia”.
Kolejne części pod względem artystycznym wyglądają podobnie jak te dwie, które omówiłem. Powiem szczerze: nie jestem przyzwyczajony do tego typu wiersza, lecz to nie oznacza że go odrzucam. Że mam jakiś kłopot z ocenieniem tomiku Wiesławy Szymańskiej. Pani Wiesia pisze w takim a nie w innym stylu, i to należy uszanować. Styl domowy, że tak się wyrażę. Nikomu nie przeszkadzające w formie wiersze, które oznaczają się prostotą, sztampowością, przezroczystością.
W tym tomiku ważniejsze są treści. A one są ważne dla każdego człowieka. Można wręcz powiedzieć, że to taki osobisty dekalog pani Szymańskiej. Prywatny lecz Autorka chce się nim podzielić z Czytelnikiem.To dobrze. Powinno się dzielić z innymi tym co w nas najlepsze. Co w nas najciekawsze. Co w nas najbardziej szlachetne, rozumne. Dziękuję pani, pani Wiesławo. To była przyjemność czytać Pani wiersze.