Nie jestem wielbicielką romansów, jednak uległam koleżankom, które wychwalały tę książkę pod niebiosa. Czemu by nie spróbować? Ostatnia piosenka Sparksa spodobała mi się, więc może i do tej książki zapałam sympatią. Spróbować zawsze warto. Czy próba się opłaciła?
John Tyree jest młodym mężczyznom, który nie wie co począć ze swoim życiem. Nie widząc innego wyjścia, zaciąga się do wojska.
Dostaje pierwszą przepustkę i postanawia wypocząć w rodzinnych stronach. Poznaje tam Savannah, która wraz z przyjaciółmi buduje domy dla ubogich rodzin.
Savannah i John zostają parą. Na początku jest prawdziwa idylla, która kończy się wraz z końcem urlopu młodego żołnierza. Zakochani obiecują sobie, że będą do siebie pisać i stale utrzymywać ze sobą kontakt. John składa obietnicę, iż po roku służby wojskowej, który mu został, wróci na stałe i znów będą razem.
Plany psuje im atak terrorystyczny na World Trade Center. John zaciąga się na kolejne dwa lata, tym samym łamiąc serce Savannah.
Czy uczucie tych dwojga przetrwa tak ciężką próbę? Czy John będzie miał do czego wracać po zakończonej służbie?
Niezaprzeczalnie Nicholas Sparks jest dobrym pisarzem. Jednak jest on trochę przewidywalny.
Streszczenie fabuły, które przedstawiłam, może Wam się wydać jak wyjęte z tandetnego romansu. Cóż, mnie też się takie wydawało, kiedy przeczytałam tekst z tyłu okładki. Ale muszę przyznać, że się myliłam. I wciąż ją kocham to nie jest tandetny romans. Ta książka ma w sobie coś więcej. Coś z skłoni każdego z nas do przystopowania i zastanowienia się nad swoim życiem.
Książka przedstawia wiele ciekawych wątków pobocznych. Na przykładek wątek, który relacjonuje nam przebieg uczuciem pomiędzy Johnem a jego ojcem, który może mieć autyzm.
Nie są to typowe relacje ojciec - syn. To jest coś trudniejszego. Tata Johna jest cichym, nieśmiały i zamkniętym w sobie człowiekiem ze ściśle ustalonym porządkiem dnia, ba! tygodnia! Jego pasją jest kolekcjonowanie monet. Pasją, która z czasem wydaje się zmieniać w obsesję. Jest to jednak jedyny temat rozmów, przy którym ten człowiek się otwiera i czuje się w nim swobodnie. Monety sprawiają mu radość, a boli go to, iż John tę pasję odrzuca.
Temat autyzmu jest tu bardzo często poruszany i jest on na tyle ciekawy, iż nie jest pisany językiem lekarskim, trudnym dla zwykłego, niewtajemniczonego czytelnika, a użyte jest proste i przystępne dla każdego słownictwo.
Po I wciąż ją kocham nie należy spodziewać się wartkiej akcji. To zdecydowanie nie jest taka książka. Jest to lekkie czytadło, które pozwala się zrelaksować i odpłynąć myślami.
Owszem, skłania do wielu przemyśleń, ale nie jest to książka męcząca.
O wszystkich zdarzeniach dowiadujemy się bezpośrednio od Johna, gdyż to on jest narratorem całej książki. Poznajemy go lepiej, wiemy co przeżywa, kiedy jest na misji, wiemy co czuje widząc swoją ukochaną, wiemy jakie uczucia żywi wobec swojego uczucia. Zarysowuje nam się całkiem niezły portret psychologiczny naszego głównego bohatera. Sporo się o nim dowiadujemy, przez co lepiej możemy wczuć się w jego sytuację.
Na zakończenie chciałabym Wam polecić tę książkę, jako dobrą książkę na relaksujący wieczór. Można przy niej podumać i odpocząć.
Warta uwagi pozycja.