*współpraca reklamowa z Kingą Pitrą*
Jak wiecie bardzo lubię książki, które wzbudzają emocje, ta nie tylko je wzbudziła ale i pozwoliła się wczuć w rolę głównej bohaterki, bo w jej osobowości, sposobie bycia i postępowania widziałam samą siebie, przez co ta historia stała się bliska mojemu sercu.
Carmen ma spędzić wakacje u babci, żeby nie być świadkiem rozwodu swoich rodziców, którzy chcą jej oszczędzić wszelkiego stresu związanego z tym wydarzeniem. Carmen jest zagubioną nastolatką, która czuje się traktowana jak dziecko, ma żal do najbliższych, że pomijają ją przy ważnych sprawach, jest rozżalona i zmaga się z poczuciem winy. W małej miejscowości dziewczyna odnawia stare i nawiązuje nowe znajomości, jednak czuje się wykluczona z towarzystwa przez to, że nie podziela ich zainteresowań, nie jest tak przebojowa i za mało asertywna, żeby powiedzieć co myśli. Niespodziewanie jej światełkiem staje się Lucas, który pokaże jej jak czerpać radość z życia.
To bardzo emocjonalna lektura. Opowiada historię zagubionej nastolatki, która musi odnaleźć się w nowej sytuacji, nie tylko jest skazana na towarzystwo osób, do których nie pasuje pomimo szczerych chęci, ale musi zmierzyć się także z rozwodem rodziców, który dla każdego dziecka, nawet już dorosłego jest ciężkim przeżyciem, ale to jeszcze nie koniec trudnych przeżyć Carmen, która poznaje smak pierwszej miłości ale też i prawdziwej straty.
Autorka porusza tu ważny temat przyjaźni i relacji między młodymi ludźmi. Poruszony jest wątek przyjaźni, ale dla mnie genialnie opisuje on toksyczne relacje, gdzie znajdzie się ktoś, kto nie liczy się ze zdaniem innych, ktoś kto ocenia ludzi po pozorach, dominują złośliwości, plotki, robienie sobie wzajemnie na złość, a gdy ktoś nowy nie potrafi się do tej grupy dopasować, staje się jakby popychadłem. Ten motyw bardzo mnie denerwował, tym bardziej, że utożsamiałam się z główną bohaterką, miałam szczerą ochotę komuś przywalić.
Książka napisana jest w pięknym stylu, który porusza wiele tematów i motywów, skupiając się na relacjach międzyludzkich, porusza ważne, choć trudne i ciężkie tematy, wzbudza całą gamę emocji, a przy tym czyta się lekko i swobodnie, sprawiając że przez fabułę niemal się płynie. Język jest prosty, ale dosadny, przy czytaniu dokładnie wie się co postacie mają na myśli. Autorka stworzyła bohaterów tak realistycznie, że przypuszczam każdy czytający tą książkę, będzie w stanie wskazać podobną postać w swoim otoczeniu.
To słodko-gorzka historia, która pokazuje jak trudno jest odnaleźć swoje miejsce na świecie. Lektura wartościowa, która pokazuje, że trzeba rozmawiać, że nie warto poświęcać się toksycznym relacjom, ale pokazuje także jak je rozpoznać. To czym nie urzekła to opowieść to spotkania Carmen i Lucasa, poświęcone wspólnym rozmowom albo milczeniu, ale w nich zawarta jest cała magia tej powieści, tym samym autorka wskazuje na to, że warto jest mieć swoje wyjątkowe miejsce czy osobę, które pomogą odciąć się na chwilę od problemów.
Podsumowując, moje pierwsze spotkanie twórczością autorki uważam za udane. Książka, która poruszyła mnie do głębi, która ma pozytywny i bardzo wartościowy wydźwięk, pokazująca, że trzeba cieszyć się z małych rzeczy i nie ulegać wpływom innych. Daje wskazówki, żeby szukać swojego miejsca i otaczać się ludźmi przy których możemy się czuć sobą. Osobiście bardzo polecam, ja jeszcze nie raz wrócę do tej historii.