Seria „True Monsters“ wydawnictwa Oficynka to interesujący projekt, który ma łączyć fakty z fikcją literacką. Na podstawie notatek prasowych, materiałów sądowych i wyobraźni wybrani autorzy stworzyli opowiadania kryminalne skoncentrowane na mordercach, gdzie każdy tom należy do jednego z twórców, a każda historia do jednego ze zbrodniarzy. Całość udostępniono również w krótkich audiobookach, które podzielono na wzór kryminalnych podkastów, co tylko podkreśla grupę docelową tekstów. Wszystko to tworzy bowiem gratkę dla fanów truecrime (zwłaszcza tych, którzy nie lubią, gdy seryjni, niczym gwiazdy kina, patrzą na nich z okładek książek).
Izabella Frej na rynek książkowy weszła dopiero czterema opowiadaniami, jakie wydała pod serią „True Monsters“ i będąc całkowicie szczerą, to nie wiem, czy akurat z jej prozą jeszcze kiedyś planuję spotkanie. Nie dlatego, że napisała złe opowiadania, absolutnie nie, ale z powodu braku na nie szczególnego pomysłu. Czegoś, co zaciekawiłoby czytelnika równie mocno, co same fakty. Czegoś, co całości nadałoby wyraźnego rysu autora, zachęciło do ponownego z nim spotkania.
W opowiadaniach tych nie ma śladu po autorze gloryfikującym seryjnego, za to znajduje się miejsce dla policyjnych zaniedbań, strachu kobiet, ignorowania zbrodni w społeczności gejów, lęku przed zgłaszaniem przestępstw seksualnych. Zaznaczone są aspekty często pomijanie (jak dramat ofiar przesłuchiwanych przez oskarżonego, który postanawia się sam bronić lub przyzwolenie sądu na spektakl mordercy, który pragnie sławy), tyle że są one w cieniu reszty opisów. Opisów o różnej brutalności, nierównej ilości szczegółów, brakiem spójności w sposobie narracji, niekiedy niezgrabniej kreacji fabuły.
W „Sznur“ dla przykładu Frej fabularyzuje najmocniej, próbując wejść do głowy bohatera, który dopuszcza się szczególnie okrutnych morderstw. To tekst zdecydowanie najmocniejszy w zbiorze, a jednocześnie najlepiej napisany, choć linia fabularna może nie do każdego trafić. „Samobójstwo w afekcie“ przedstawia fakty wzbogacone o subtelną krytykę społeczeństwa, a opisana historia zdaje się tak absurdalna, tak niemożliwa, że w swoim czarnym humorze może kogoś rozbawić. Niekoniecznie pasuje do reszty, ale jest czymś na kształt momentu na oddech. „Randka w ciemno“ to przykład samouwielbienia seryjnego oraz ciąg policyjnych zaniedbań. Tekst najsłabszy, choć możliwe, że najciekawszy, przynajmniej dla mnie. Za to „Zabić Króla“ wyróżnia się stylem oraz sposobem opowiedzenia historii. Mało tego! W opowiadaniu znajduje się rys społeczeństwa nieheteronormatywnych mężczyzn w ubiegłym wieku w Stanach Zjednoczonych, rys nieco obszerniejszy, niż sama fabuła by tego wymagała, co osobiście oceniam na plus.
Podsumowując, opowiadania Frej to teksty nierówne, ale ciekawe, przyjemne w odbiorze. Dla opowiadań true crime wystarczające. Momentami mogą kogoś poruszyć (gdyby tego nie robiły, choć mówią o tylu śmieciach, to nigdy nie skończyłabym narzekać), ale też trudno mi wyobrazić sobie chęć wracania do akurat nich. Niemniej autorka jeszcze może mnie zaskoczyć.
Książka pochodzi z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.