Zorkownia recenzja

Prawdzie historie, które wzruszają

Autor: @GabaOkey ·7 minut
2014-05-12
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Wzruszająca. Smutna. Autentyczna. Pełna historii. Ludzka.

„Od dobrych dziesięciu lat rozmawiam z ludźmi w żałobie, przyglądam się miastom zdmuchniętymi z powierzchni ziemi, krokom do przodu i tyłu, oswajanym lękom, rozczesywanym myślom, gruzowiskom, przez które wytacza się ścieżki, zmartwychpowstaniom.

Życie nie toczy się dalej.

Nie się.”

Książka Agnieszki Kalugi jest mocna, dająca do myślenia, wywiercająca się w pamięć swoimi historiami. Trudno jednoznacznie ją ocenić. Czytając ją miałam cały czas w głowie jedną myśl, że gdy będę pisać tę recenzję, to w pewien sposób ocenię tamte chwile, które przeżyła autorka. Które, swoją drogą są bardzo intymne i prywatne. Uważam, że trzeba mieć dużo odwagi w sercu, aby tak obnażyć się przed nieznajomymi ludźmi. Jest to dziennik, zapis myśli, zdarzeń, które jak wywnioskowałam Pani Agnieszka umieszczała na swoim blogu. Z premedytacją nie wchodziłam na stronę autorki, nie chciałam zaburzyć sobie obrazu książki, stwierdzając, że to przecież książkę recenzuję.

Zabierając się za książkę nasuwało mi się porównanie z „Oscarem i Panią Różą” Emmanuela Schmitta. Tematyka jest rzeczywiście podobna, nastrój i klimat są jednak bardziej ciężkie. Wyczuwa się w tej książce jej prawdziwość, czuć, że jest to dziennik, a zarazem prawdziwe doświadczenia i emocję.

„Agnieszka Kaluga obiecała umierającej córeczce, że sobie poradzi. Teraz pomagam innym. Odnalazła swoje miejsce, choć życie przycina się tam ze śmiercią. Od czterech lat jest wolontariuszką w hospicjum. Spędza czas z tymi, którzy potrzebują kilku słów, uśmiechu, pomocy przy napisaniu ostatniego listu.”

Historii opisanych przez główną bohaterkę, a zarazem autorkę jest mnóstwo. Każdy jest kimś szczególnym, z swoim prywatnym bagażem przeszłości, z swoją chorobą, z cierpieniem, ale też z nadzieją. Z dużym zdziwieniem czytałam o ludziach, którzy przeżyli tak wiele, a dalej z uśmiechem, z mądrością w oczach parli naprzód. Nawet, jeśli tym „naprzód” była śmierć. Czytając, myślałam sobie, że w tej książce jest tak wiele smutku. Czasem musiałam odłożyć książkę, zrobić sobie przerwę, bo hospicyjne historie trochę mnie przytłaczały. Ciężko obcować z tak wielką ilością cierpienia, ale najgorsza wydawała mi się bezsilność ludzi, którzy trafili do hospicjum. I nie chodzi mi tutaj tylko o tych, którzy zajmowali łóżka, mam też na myśli lekarzy, pielęgniarki, wolontariuszy i rodzinę. Dużo bezsilności.

Było wiele historii, które zapadły mi w pamięci. Popłakałam sobie czytając o Gosi, która odeszła bardzo młodo zostawiając dwuletnią córkę, która ostatkiem sił napisała do niej list. Na tym fragmencie zatrzymałam się na dłuższy moment, czułam to, co opisała autorka, to mistyczne „coś”.

„Oboje wiemy, że dzieje się coś naprawdę wielkiego. Mistyczne chwile, niczym komunia, niczym Przemienienie.”

Kolejny był mały Mikołaj, który odszedł zbyt wcześnie i słowa jego mamy „nie mamy już dziecka”. Uderzyło mnie to, wręcz walnęło prosto w twarz. Mocne – tyle bólu zawartego w tak krótkim zdaniu. Marek, który stał się przyjacielem. Czytając czuło się wytworzoną więź.

„Powiedziałam, że jest moim przyjacielem.

- Myślisz, że dla kogo tu codziennie przyjeżdżam?

Nie zapomnę jego twarzy. Rozpogodzone nagle czoło, żadnej zmarszczki, ciepłe, błyszczące oczy pod łagodnymi łukami brwi. Marek odszukał moją rękę, chyba pierwszy raz, potem długo patrzył przed siebie. Chwila wspólnego, uroczystego milczenia.”

I jeszcze bardzo wyrazisty na tle książki był Pe, który choruje na zespół zamknięcia, który w rytm unoszenia się i opadania powiek znajduję wspólny język z Panią Agnieszką. Droga opisana do zrozumienia, do prawdziwej przyjaźni jest bardzo wzruszająca i ciepła. Niektóre momenty sprawiają, że zamiera się na chwilkę. Kolejne uderzenie, mocne i zapierające dech. Jest to możliwość wejścia w całkiem inny, czasem pełen smutku, przerażenia świat, ale jest też w nim miejsce na miłość, przyjaźń i walkę.

„Kilka dni temu Pe mozolnie wymrugał sekwencję liter. Każde ze słów wymagało skupienia, czasu i nadludzkiego wysiłku.

- W. Mojej. Głowie. Rodzą. Się. Koszmary.

Pytać dalej, wyjść?

Bliscy wychodzą.

- Boję. Się. Że. Będę. Pochowany. Żywcem.

Poradziło sobie tylko ośmioletnie dziecko.

Przytuliło tatę i powiedziało:

- Będę cię kochał tak długo, aż nie umarnę.”

Językowo na początku trochę zgrzytało, pod tym względem, że trzeba wejść w tę książkę. Przyzwyczaić się i złapać rytm. Mi się udało, z każdym kolejnym zdaniem podziwiałam poetyckość i oszczędność słów. Prostota języka ujmuję, okazuję się, że krótkie zdania przekazują więcej niż można się spodziewać. Wrażliwość językowa, mnóstwo pięknych metafor i wspomniana już poetyckość. Specyficzny styl, bardzo charakterystyczny. Wraz z rozwojem fabuły historie coraz częściej są opisane w formie wierszy, mają podobny styl i rytm. Myślę, że teraz, po lekturze rozpoznałabym pisanie Pani Agnieszki Kalugi od razu, tak mocno zakorzeniło się w mojej głowie. Wiersze, które cytuję Pani Agnieszka odrywają od rzeczywistości, uczą, że można na chwilę poszukać ukojenia w poezji. Są atrakcyjnym dodatkiem, również dla ludzi, którzy po prostu nie czytają literatury w takiej formie. Zdziwiłam się, że tak trudne historie można pisać, jak wiersze. Myślę, że historie/wiersze pisane w oparciu na własnym doświadczeniu są najcenniejsze, najpiękniejsze i inne naj… Z „Zorkowni” płynie dużo dojrzałości, zrozumienia świata, ciągłej nauki o sobie i o innych. Daje też inne spojrzenie, uczy wrażliwości i zawstydza. Cholernie zawstydza. Czytasz i zastanawiasz się, że przecież Ty też mogłabyś czasem pochylić się nad innymi, poświęcić czas. Udawania, że jest to obopólna korzyść, można pomóc sobie w pomaganiu innym. Chciałabym napisać, że podziwiam wszystkich wolontariuszy, Panią Agnieszkę, ale cofam to i zostaje chęć przytulenia, a nawet tylko po-przebywania w jej obecności. Mam wrażenie, że każde spotkanie z Panią Agnieszką jest pełne ciepła.

„Skądinąd każdorazowe „podziwiamy Cię” wprawia mnie w głęboki smutek. W podziwie przecież tak wiele zdziwienia, dziwności, i tak wiele egzotyki.

Spora też odległość.”

Przeżywamy z autorką nowych pacjentów hospicjum, ale też jej własne problemy, które gdzieś między zdaniami można zauważyć. Nawet chwilę zwątpienia, jakiegoś wewnętrznego załamania i zmęczenia. W „Zorkowni” potrzebna jest umiejętność czytania między wierszami. Styl waha się między bezpośredniością w prostocie języka, krótkich zdaniach, a ukrytymi znaczeniami, metaforami i wieloznacznością myśli. Pani Agnieszka wpuszcza nas do swojej głowy, dzieli się swoim doświadczeniem, historią, tym wszystkim, co przeżyła. „Zorkownia” jest intymna, czasem podczas czytania czułam się, jak intruz. Jakbym ukradła komuś pamiętnik.

„Nie wiem, skąd dziś we mnie tyle siły. Jestem zdrowa. Jeszcze jestem.

Stąd pewnie.”

Co mi się nie podoba. Otóż, książka jest wydana na podobieństwo bloga, nie ma rozdziałów, za to ma się wrażenie czytania „wpisów”. Każdy ma swoją datę i ogólnie książka podzielona jest na cztery części, każda to jeden rok. I tu zmierzam do mojego zarzutu, otóż braku numeracji stron. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale później, gdy chciałam zaznaczyć sobie jakiś ważny dla mnie fragment, to nie mogłam zapisać numeru strony, bo jej nie było. Zaginać rogi? Książka wyglądałaby niechlujnie. I narodziło się kolejne moje przemyślenie – gdybym chciała poczytać bloga to bym sobie na niego weszła. Ja chce książki. Przeszkadzała mi też forma podania tekstu, czyli brak wyjustowania, wyrównania. Trochę źle mi się czytało, gubiłam płynność przez porozrzucane wyrazy. To są dwie techniczne uwagi, jednak mimo wszystko książka jest bardzo przyjemna dla oka. Szczególnie atrakcyjne są niebieskie strony, które oddzielają określone okresy. Okładka ma w sobie jakiś nieokreślony rodzaj ciepła i współgra z treścią.

Może to wydaje się banalne, ale po przeczytaniu tej książki uświadamiasz sobie, że zdrowie naprawdę jest najważniejsze. Bycie też razem z rodziną, przyjaciółmi i ludźmi, którzy cię otaczają. „Zorkownia” porusza wiele tematów tabu, takich jak umieranie, cierpienie, choroba, człowiek, który pozostaje na łasce innych, który jest bezsilny. Ważnym tematem jest też utrata dziecka, z pewnością wiele matek odnalazło siebie w „Zorkowni”, jestem pewna, że ta książka też bardzo im pomogła. Bardzo polecam książkę wszystkim, od młodzieży po dojrzałych czytelników. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna może sięgnąć po tę pozycję. Najbardziej ujął mnie autentyzm wszystkich bohaterów i historii, sposób przekazania, bardzo subtelny i poetycki. Czuć, że jest to ważna książka dla samej autorki, a tym samym staje się też ważna dla mnie. Nigdy nic nie wiadomo, kiedy mogę odnaleźć w niej samą siebie. Bo „Zorkownia” to historie ludzi z krwi i kości, czasem słabych i zniszczonych, ale pełnych wewnętrznej iskry, charyzmy. Nie znajdziecie tutaj papierowych postaci, sztuczności i komercji. Gwarantuję Wam dużo wzruszeń i chwili refleksji. Książka Agnieszki Kalugi prowokuję do myślenia, ponownego znalezienia swojego miejsca i może daje też szansę na zmianę?

Polecam, dawno tak nie polecałam książki, więc tym bardziej możecie mi wierzyć. Jedyne, o co się martwię, to zamieszanie, które zrodziło się wokół Pani Agnieszki. Tu telewizja, tam wywiad, czy spotkanie. Z jednej strony ufam Pani Agnieszce, że to ją nie zepsuję, ale też trzymam kciuki, żeby znalazła czas na hospicjum.

Bo wydaje mi się, że to jest najważniejsze.

Ocena: 8/10
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Zorkownia
2 wydania
Zorkownia
Agnieszka Kaluga
9.3/10

„Patrzę, jak dzieci chlapią się wodą, biegają umorusane, na bosaka. Chłonę ich radość i czuję przeogromne szczęście, że mogę na to patrzeć wolna od zwierzęcego bólu akurat tu i teraz. Mam obowiązek WI...

Komentarze
Zorkownia
2 wydania
Zorkownia
Agnieszka Kaluga
9.3/10
„Patrzę, jak dzieci chlapią się wodą, biegają umorusane, na bosaka. Chłonę ich radość i czuję przeogromne szczęście, że mogę na to patrzeć wolna od zwierzęcego bólu akurat tu i teraz. Mam obowiązek WI...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Czuję, że należę do tego miejsca, że to dopiero początek.” * Są takie książki które poruszają nas do głębi, które na zawsze pozostawiają ślad w naszych sercach i w naszej pamięci. Są takie książki k...

@panika0 @panika0

Choroba, ból, śmierć, samotność – to w dzisiejszych czasach tabu, nie mówi się o tym głośno. Co tak naprawdę czują chorzy i to nieuleczalnie? Czym jest utrata dziecka? Na co dzień nikt nie zastanawia ...

@Redcherry @Redcherry

Pozostałe recenzje @GabaOkey

Listy niezapomniane
Listy naprawdę niezapomniane!

Żyjemy w czasach, w których pisanie listów teoretycznie przeszło już do historii. Wysyłamy e-maile, komunikujemy się przez nasze telefony oraz czaty internetowe. Skracamy...

Recenzja książki Listy niezapomniane
W cieniu
Duże i małe zbrodnie małżeńskie

Czy istnieją idealne związki? Rozwody, separacje, kłótnie – najczęściej wywołane zdradą, znudzeniem życiem, jako małżonek, irytacją na swoją „drugą połówkę” czy innymi pr...

Recenzja książki W cieniu

Nowe recenzje

Dziewczyna Szamana
Oczy szeroko otwarte
@spiewajacab...:

Pewnego dnia siostra Niki, Klara, znika bez śladu. W okolicy grasuje seryjny morderca. Policja bagatelizuje sprawę, Nik...

Recenzja książki Dziewczyna Szamana
Tymek i Mistrz. Strachy na lachy
Humor, magia, przygoda i komiksowa jakość!
@Uleczka448:

Mówiąc kolokwialnie... – „Tymek i Mistrz rządzą”! Rządzą, czyli stanowią jedną z najciekawszych par komiksowej sztuki d...

Recenzja książki Tymek i Mistrz. Strachy na lachy
Miłość i inne słowa
Najsłabsza książka autorek
@Kantorek90:

Christina Lauren to pseudonim duetu amerykańskich pisarek, Christiny Hobbs i Lauren Bilings, których książki uwielbiam,...

Recenzja książki Miłość i inne słowa
© 2007 - 2024 nakanapie.pl