Ciekawe spojrzenie na to, jak "wielki boom" fascynacji egzotyczną kulturą Dalekiego Wschodu - wpłynął na "codzienność" po obu stronach Atlantyku...
Swego czasu w każdym niemal miasteczku powstawały coraz to nowe szkółki walki o dalekowschodnim rodowodzie. Przyjmowały rzesze adeptów, pragnących poznać tajniki skutecznych ciosów oraz kopnięć. A wszystko dzięki filmowym popisom różnych mistrzów, propagujących azjatycki sposób pojedynków "z użyciem " rąk i nóg. Któż z nas choć raz nie obejrzał takiej produkcji...
Prekursorem tego typu akcji na "srebrnym ekranie" był Bruce Lee. To on dał pomysł na świetny serial "Kung fu", w którym ostatecznie jednak nie zagrał. Producenci bali się bowiem, że publiczność nie jest jeszcze gotowa, by identyfikować się z bohaterem o innym kolorze skóry, niż biały...
Samotnego mnicha - wędrowca (z przeszłością w sławetnym klasztorze Shaolin) zagrał więc David Carradine. Nie był on wirtuozem sztuk walki, ale serial był na tyle dobry, że wtedy to zbytnio nie przeszkadzało...
Carradine po latach "wyrobił się" do tego stopnia, że w filmie "Samotny wilk McQuade" w bezpośredniej konfrontacji dał nieźle "popalić" samemu Chuckowi Norrisowi....
Ten ostatni też całkiem nieźle propagował w swoich produkcjach wschodnie sztuki walki. Takie trochę "zamerykanizowane", bo kick- boxing jest połączeniem "starej, dobrej bitk na pięści" z karate. A Chuck od niego zaczynał. Na filmowe salony wprowadził go sam Bruce Lee, pokonując w "pamiętnej walce" w obrazie " Droga smoka". Była to zresztą chyba jedyna porażka Norrisa na srebrnym ekranie...
Póżniej grał już tylko "tych dobrych", na ogół twardzieli- samotników, których umiejętności walki wręcz rozwiązywały wszelkie problemy...
Następnie"filmową" pałeczkę przejął Jean- Claude van Damme. Jego "Krwawy sport" ponoć powstał na podstawie prawdziwej historii, choć są co do tego pewne wątpliwości. Ale już takie obrazy, jak "Kickboxer" czy "Quest" nie "rościły" sobie tego prawa, a dalekowschodnie sztuki walki i ich otoczkę - propagują w niezwykle efektowny sposób...
Kinematografii poświęcony jest tylko jeden rozdział w niniejszej książce. Autor opisuje też inne dziedziny życia, na które azjatyckie sztuki walki wywarły jakiś wpływ. Całość napisana przystępnie i ciekawie. Myślę, że warto poczytać...