Sięgając po "Pozorantkę" nastawiłam się na lekturę lekką, sympatyczną, poruszającą tematykę singielki, która już ma dość nieudanych związków i postanawia udawać kogoś innego. Sugerował to opis, sugerowała też okładka. Ponieważ nie znałam wcześniej twórczości Holly Bourne, nie wiedziałam, że to tylko pozory i zamiast miłej, słodkiej powiastki dostałam dość gorzką, smutną, ale przy tym całkiem życiową opowieść...
Książka ta rzeczywiście opowiada o April, która ma dość facetów i próbuje przeprowadzić taki specyficzny "eksperyment", w którym zmienia lekko swoją tożsamość i zachowanie. Jako pewna siebie, a przy tym teoretycznie rozumiejąca potrzeby mężczyzn, ze zmienionym imieniem na Gretel zaczyna się spotykać z poznanym w sieci Joshuą. Problem w tym, że opis tej powieści nie wspomina, że za jej szczególnym zachowaniem stoi coś więcej niż zwykłe niesnaski damsko-męskie i problemy z porozumieniem w związku. Dziewczyna ma nieprzepracowane traumy z przeszłości, olbrzymią, wręcz desperacką potrzebę bliskości, bycia z kimś, życia dla kogoś. Na początku lektury stwierdziłam, że jest po prostu niedojrzała, mimo trzydziestki na karku. Dopiero potem, z kolejnymi stronami zrozumiałam, że jej problemy i takie a nie inne zachowania wynikają z czegoś. Nie sprawiło to jednak, że polubiłam tę postać, chociaż niewątpliwie bardzo jej współczułam.
Podobała mi się za to kreacja Joshuy, głównego męskiego bohatera. Nie jest on ideałem, jak to bywa w tego typu książkach, wręcz przeciwnie - on także ma swoje wady, jakąś przeszłość - jest prawdziwy, nawet jeśli nie tak szczegółowo przedstawiony, jak April. O pozostałych postaciach występujących w tej książce się nie wypowiem, bo i za wiele nie ma do powiedzenia - stanowią dość stereotypową mieszankę drugo- i trzecioplanową, a więc mamy tu: nieco szaloną przyjaciółkę-wspólokatorkę, kolegę geja, który wspiera główną bohaterkę, przyjaciółkę w szczęśliwym, choć nieidealnym związku, czy kobietę po przejściach wprowadzającą nieco w możliwości uleczenia traumy.
O ile cała opowieść napisana jest bardzo prostym, wręcz potocznym językiem, o tyle nie mogę powiedzieć, że jest lekka i przyjemna. Autorka porusza bowiem tematykę przemocy w związku, zwłaszcza seksualnej, wiele uwagi poświęcając kobietom, które jej doświadczyły i próbują odbudować swoje życie, odnaleźć cel, przepracować traumy z przeszłości. Chwilami trudno się to czyta, bo, nie oszukujmy się, nie są to przyjemne, codzienne tematy, a i pani Bourne nie szczędzi dosadnych opisów przeżyć wewnętrznych bohaterki, nie boi się też lekkiej wulgarności. Gdzieś tam autorka stara się wprowadzać nutkę humoru, żeby trochę te smutne, cierpkie doświadczenia złagodzić, ale jakoś do mnie on nie przemówił, wolę mniej wymowne żarty.
Mam problem z oceną tej książki, naprawnę nie wiem co o niej sądzić. Z jednej strony porusza ona naprawdę poważne tematy w sposób dość przystępny, z drugiej jednak jest nieco zbyt gorzka, chwilami wręcz bolesna, przejmująca i za mało subtelna, jak na mój gust. Doceniam to, że autorka dość zręcznie wplotła tu m.in. trudności w podniesieniu się po traumatycznych przeżyciach i pokazała zmiany, jakie następują w psychice po doświadczeniu przemocy, zwłaszcza ze strony bliskiej osoby, dość trafnie wskazała też na probalmy, jakie dotykają współczesne kobiety poszukujące miłości.
"Pozorantka" pokazuje też po prostu jak pozory mylą. Nie tylko te związane z oprawą graficzną tej książki, ale też przede wszystkim pozory, jakie tworzą ludzie, żeby przypodobać się innym, maski, które na codzień przybierają, żeby ukryć trudności i traumy, z jakimi się mierzą - i pod tym względem jest to wartościowa lektura. Czyta się ją też całkiem dobrze, jednak nie każdego przekona styl i sposób opowiadania o April, która zmienia się w Gretel. Nie każdemu też będzie odpowiadać to, jak wielki ładunek emocjonalny ze sobą niesie ta opowieść. Ja doceniam pewne jej elementy, ale daleko mi do zachwytów, nie będę jej jednak ani odradzać, ani polecać. Sprawdźcie sami.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl