Po lekturze "Altanki pod magnolią" wiedziałam, że pewnego dnia wrócę do kolejnej powieści Sandry Podleskiej. Kiedy w moje ręce wpadła "Zima w jodłowym zagajniku" stwierdziłam, że to odpowiednia pora, aby zainteresować się następną książką autorki. Jak sam tytuł wskazuje jest to zimowa historia, ale ze świątecznym motywem, której akcja toczy się w Beskidzie Żywieckim. Rodzinny pensjonat otoczony jodłowym zagajnikiem jest licznie odwiedzany przez turystów w ciągu całego roku. Właścicielami tego miejsca są Aneta i Andrzej Modrzyccy, którzy przekształcili stare, podupadłe domiszcze w dobrze prosperujący ośrodek. Andrzej prowadzi własną firmę o profilu samochodowym i rzadko bywa w domu, więc to Aneta zarządza pensjonatem, na różne sposoby stara się pozyskać nowych gości i utrzymać wysoki poziom usług. Kobieta jest apodyktyczna i surowa, wymaga bezwzględnego podporządkowania, co mocno odbija się na jej relacji z jedyną córką. Inga właściwie od zawsze wypełnia wszystkie polecania matki i wciela w życie jej nowe pomysły. Dziewczyna nie widzi jednak swojej przyszłości w tym miejscu i pragnie jak najszybciej się usamodzielnić. Studiuje prawo w Krakowie i tam chce dalej rozwijać swoje zawodowe umiejętności. Matka traktuje jej wybór jako dziecinną fanaberię, bo jej zdaniem to właśnie Inga ma kiedyś przejąć rodzinny interes. A tymczasem zbliża się grudzień... Okres przedświąteczny to czas wzmożonej pracy i dlatego w pensjonacie pojawia się nowy pracownik - sarkastyczny chłopak o tajemniczej przeszłości - Nataniel Murawski. Od pierwszych chwil między bohaterami pojawia się mnóstwo negatywnych emocji... Czy Indze i Natanielowi uda się dojść do porozumienia? Jakie sekrety skrywa tajemniczy chłopak?
W tej opowieści to intrygująca fabuła sprawiła, że bardzo chciałam przeczytać ją do końca. Muszę jednak zaznaczyć, że początek był ciężki. I nie chodzi tu o styl, język, czy wydarzenia, ale o bohaterki. Dwie kobiety - matka i córka - obie perfekcjonistki, obie nieznoszące sprzeciwu i kategoryczne w swoich żądaniach, obie zrzucające swoje obowiązki na inne osoby i obie ozięble traktujące się nawzajem drażnią i irytują tak bardzo, że aż mnie to dziwiło. Na pewno nie są nudne i bez wyrazu. Narzekająca na matkę Inga tak wiernie kopiuje zachowania swojej rodzicielki, że trudno przez to przebrnąć bez emocji. Na szczęście szybko w tym towarzystwie pojawia się Nataniel - chłopak o tajemniczej przeszłości, którego historia intryguje od samego początku. Chcemy jak najszybciej dowiedzieć się o nim jak najwięcej, poznać jego wszystkie tajemnice. Im dalej zagłębiamy się w tę opowieść, tym ciekawsza się ona wydaje, a Nataniel staje się moim ulubionym bohaterem.
Autorka podzieliła całą opowieść na dwie części. Najpierw poznajemy historię Ingi, jej stosunki z rodzicami, niekończące się rozterki oraz narzekania. I tutaj najbardziej zaciekawiły mnie cięte riposty słowne pomiędzy dziewczyną i nowym pracownikiem. W drugiej części do głosu dochodzi przeszłość Nataniela, prawda o jego trudnym i smutnym dzieciństwie oraz próba ułożenia sobie życia na własnych zasadach. I właśnie te fragmenty najbardziej mnie zaintrygowały. Niecierpliwie czekałam też na zakończenie wątków, żeby sprawdzić, czy mój scenariusz pokryje się z zamysłem autorki.
"Zima w jodłowym zagajniku" to także powieść świąteczna, choć na szczęście odbiega od tych wszystkich sztampowych, ciepłych i baśniowych opowieści o cudach i dobrych duchach. Tę historię cechuje realizm, sporo w niej trudnych tematów, obaw i rozterek. Wprowadzając wątek kryminalny autorka dodała smaczku swojej opowieści i dzięki temu książka wyróżnia się spośród wielu innych, podobnych powieści.
Szczerze mówiąc mam problem z jednoznaczną oceną tej książki. Opowieść jest nierówna, sporo w niej powtórzeń, ale są emocje, ciekawe dialogi i interesujący wątek kryminalny. Inga to jedna z najbardziej irytujących postaci, jakie można obsadzić w powieści, płytka i nieciekawa dziewczyna, którą przez większość czasu trzeba prowadzić za rączkę, ale już Nataniel to świetnie wykreowana postać z ciekawym charakterem i złożoną osobowością. Ostatecznie cieszę się, że sięgnęłam po "Zimę w jodłowym zagajniku". Nie jestem nią zachwycona, ale uważam, że jest to całkiem dobra powieść obyczajowa w zimowym klimacie, której warto dać szansę. Początki mogą być trudne, ale potem jest już tylko lepiej. Na pewno też za jakiś czas skuszę się na kolejną książkę Sandry Podleskiej, bo odpowiada mi jej pióro, a tematyka podejmowana w powieściach intryguje.