„ Naturalność najlepiej wychodziła mi w kontaktach z własnym kotem. „
Pierwsze wrażenie na temat nowo poznanej osoby wyrabiamy sobie w zaledwie kilka sekund. Siła pierwszego wrażenia sprawia, że potem kurczowo trzymamy się swojej oceny, nawet, gdy kolejne doświadczenia dobitnie pokazują, iż pierwotny osąd był mylny. Bardzo często osądzamy ludzi na podstawie wyglądu zewnętrznego, chociaż na niektóre cechy człowiek nie ma wpływu. Natomiast wykonanie tatuażu jest dobrowolną decyzją i osoba, która go posiada, nie budzi w nas szacunku bez względu na cechy osobowościowe czy potencjał intelektualny. Człowiek wytatuowany kojarzy się nam najczęściej z przestępcami i patologią, pomimo, że nie ma żadnych racjonalnych powodów dla przypisywania nieznajomym osobom negatywnych cech wyłącznie na podstawie ich wyglądu.
Po co o tym wszystkim wspominam?
Ano, dlatego, że właśnie pierwsze wrażenie i tatuaże odegrają znaczną rolę w życiu głównej bohaterki Majki. Marta Radomska stworzyła niezdarną bohaterkę, która nie ma szczęścia do mężczyzn i niezwykły talent do pakowania się w kłopoty a przy tym jest sympatyczna i szczera. Nietrudno było mi polubić ją od samego początku. Majka nie do końca radzi sobie ze swoim życiem, właśnie zdążyła wyrzucić z domu byłego męża za zdradę, co nie przeszkadza jej czekać na księcia z bajki, chociaż jeżeli nawet takowy pojawi się na horyzoncie nie potrafi uczynić pierwszego kroku. Okazja nadarza się sama, kiedy na swej drodze do pracy spotyka tajemniczego mężczyznę, który od pierwszej chwili wzbudza jej zainteresowanie. Gdy wydaje się, że w końcu odnalazła miłość i będzie mogła poukładać swoje życie, bieg wydarzeń nieoczekiwanie zmienia przypadkowo znaleziony trup oraz pewien wredny kot, który staje na jej drodze.
Pomyliłam się w ocenie książki, sugerując się okładką oraz opisem wydawcy, który nie wiem czy celowo czy też zupełnie przypadkiem podaje zupełnie inne informacje na temat treści książki odbiegające od rzeczywistości. Czytając opis spodziewałam się zupełnie innej historii i dlatego poczułam się rozczarowana, ale na szczęście pozytywnie. Wprawdzie zanim powieść, wciągnęła mnie w swój świat zdążyłam na początku trochę się wynudzić a to za przyczyną naciąganego „ kociego” wątku, na którym autorka początkowo dość mocno się skupiła, mimo że zupełnie nic nie wprowadził on do fabuły. Na szczęście później akcja nabiera rumieńców. Okazało się, że Marta Radomska stworzyła zgrabną powieść obyczajową, w której ku mojemu zaskoczeniu wplotła niezwykle intrygujący wątek kryminalny z trupem w tle. Smaczku całości dodało poszukiwanie zagubionego kluczyka, który ma związek z testamentem babci i tajemniczym spadkiem. To wielka umiejętność tak napisać książkę, żeby była lekka, przyjemna a jednocześnie chwilami jeżyła włos na głowie i do tego okraszona odpowiednią dawką humoru. Czytanie książki i śledzenie losów Majki dostarczyło mi niezłej rozrywki toteż z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, bo jest to idealna pozycja na poprawę nastroju. Oczywiście z wielką przyjemnością sięgnę po kontynuację.
„ (…) dlaczego prawie wszystkie dobre postanowienia prędzej czy później biorą w łeb i zostaje z nich gorzkie rozczarowanie, „