Zniszczenie zostało uwolnione i teraz sieje zamęt w całym Ostatnim Imperium. Góry Popielne zasypują świat coraz większą ilością popiołu, trzęsienia ziemi stają się coraz częstsze i dłuższe, mgły nie tylko zostają coraz dłużej w ciągu dnia, ale i nadal zabijają ludzi lub wywołują u nich chorobę, a Kolosy szaleją i napadają na kolejne miasta i wioski. Elend próbuje nad tym wszystkim zapanować i podążać śladami, jakie pozostawił po sobie Ostatni Imperator - człowiek, którego obalili by zyskać wolność, a jak się teraz okazuje, także jedyna osoba, która wiedziała co nadchodzi i przygotowywała się do tego przez setki lat. Jak zatem teraz Elend i Vin, którzy dopiero odkrywają swoje role w tym wszystkim, mają stawić czoła złu, które pragnie zniszczyć cały świat? Jak mają przechytrzyć moc, która planowała swoje działa przez tysiące lat i zdaje się nie tylko przywidywać każdy ich krok, a wręcz go wywoływać? Czy zdołają ocalić świat od zniszczenia?
Pisarz w ostatniej części tej niezwykłej historii serwuje czytelnikowi równie dobrą, trzymającą w napięciu i przesyconą emocjami książkę, co jej poprzedniczki. Krajobraz, jaki zastaje czytelnik, uświadamia go, że koniec jest już bliski, pozostaje zatem martwić się, kto go przetrwa. Bardzo podoba mi się, z jaką pieczołowitością Brandon Sanderson składa całą fabułę, wszystkie jej wątki, w spójną i sensowną całość, sprawiając, że nagle nawet drobne szczegóły nabierają sensu. Choć muszę przyznać, że niektóre rewelacje odkryłam zanim autor je ujawnił, to i tak nie umniejszyło to mojego entuzjazmu podczas lektury, a i niejednokrotnie pisarzowi udało się mnie porządnie zaskoczyć.
"Możemy walczyć przeciwko armiom, możemy zdobywać miasta, lecz co z popiołem, mgłami i trzęsieniami ziemi? Co ze światem, który rozpada się wokół nas?"[s. 126]
Przez wszystkie trzy części byliśmy świadkami rozpadu i próby poskładania świata Ostatniego Imperium na nowo. Widzieliśmy jak bohaterowie odkrywają swoje moce, uczą się ich używać, w tym samym czasie próbują żyć normalnie, dojrzewają i poznają prawdziwe wartości życiowe. Razem z nimi poznawaliśmy historię ich świata, odkrywaliśmy znaczące wydarzenia z przeszłości oraz z lękiem oczekiwaliśmy końca, który musiał nadejść. Przez długi czas nie mogłam doczekać się lektury "Bohatera wieków", jednocześnie bojąc się po nią sięgnąć. Nie chciałam bowiem, aby wszystko to dobiegło już końca. Jednak teraz, kiedy wszystkie trzy tomy mam już za sobą wiem, że z pewnością odwiedzę ten świat ponownie i po raz kolejny stanę do walki o wolność i przetrwanie, a będzie to równie ekscytująca przygoda, co za pierwszym razem.
Jak zapewne można się domyślić, po wszystkim tym, co dotąd napisałam, uwielbiam styl pisania tego autora, kreację całego świata, który stworzył z takim rozmachem i fantazją oraz samych bohaterów, których powołał do życia - tych dobrych i tych złych; wszystkich równie intrygujących. Niestety, nie mam do czego się przyczepić w tej pozycji, naprawdę. Może tylko do tego, co zdaje się, że powtarzam przy okazji recenzji każdej książki tegoż autora, że całość mogła być jeszcze dłuższa. Ale to nie jest poważny zarzut, mogący zniechęcić kogokolwiek to jej lektury, prawda? Myślę, że wręcz przeciwnie. ;)
"Dowodzenie nie oznacza, że trzeba coś robić... oznacza jedynie konieczność upewnienia się, że inni ludzie robią to, co powinni!"[s. 466]
Powieść ta to idealne zwieńczenie całej trylogii. Wszystkie elementy wskakują na swoje miejsce ukazując całość, jakiej czytelnik się nie spodziewał. Autor sprytnie pogrywał nie tylko z czytelnikiem, ale i ze swoimi bohaterami. Książka ta jest przepełniona emocjami, aż do samego końca, nie sposób się od niej oderwać, a samo zakończenie wbija w fotel - nie tego się spodziewałam i choć autor zranił moje biedne serce dogłębnie, to jednak taki finał z pewnością pozwoli mi zapamiętać tę pozycję na długi, długi czas. Po tak niesamowitej i pełnej wrażeń trylogii pisarz ten już na stałe zdobył sobie szczególne miejsce w moim czytelniczym sercu, a kolejnych jego tworów już nie mogę się doczekać!
Wszystkim tym, którzy nie przeczytali jeszcze nic Brandona Sandersona, a lubią literaturę fantasy, polecam sięgnięcie po jego twórczość. Jest to jeden z tych pisarzy, gdzie po kilku pierwszych stronach jego powieści wiecie, że to będzie niesamowita przygoda - a później okazuje się, że ani trochę się nie myliliście! Jego powieści będę polecać każdemu, kto zechce mnie słuchać, w tym właśnie trylogię "Ostatnie Imperium", która z części na część stawała się tylko lepsza, a której ostatni tom, "Bohater wieków", jest bez wątpienia tym, czego czytelnik mógłby oczekiwać - elementem łączącym wszystko w niesamowitą całość.
"W śmierci jest piękno - piękno ostateczności, piękno dopełnienia.
Ponieważ nic nie jest kompletne do chwili, gdy zostaje ostatecznie zniszczone."[s. 431]