Daniel Dennett, zmarły niedawno filozof, prezentował w sposobie widzenia świata coś, co mnie zmuszało do wysiłku umysłowego i ciekawiło. Jednocześnie potrafił być dosadny, taktowny, przenikliwy, zdystansowany i zaangażowany. W sposób bardzo nieszablonowy, jak na filozofa, łączył nauki przyrodnicze z poszukiwaniem mądrości, tak jak definiuje się formalnie jego profesję. W „Autobiografii” umieścił całe swoje życie z punktu widzenia pasji – tych oczywistych i tych przeznaczonych dla wąskiego grona przyjaciół. Tekst tej wyjątkowej w dorobku profesora książki powstawał niemal do końca (*). W porównaniu do bardzo przemyślanych tekstów dotyczących kognitywistyki, autobiografia wydaje się nieco bałaganiarska, tymczasowa i rozłożona na różne niekompatybilne kawałki czasowo-przestrzenne. Choćby jeden z ostatnich rozdziałów o zawodowych polemikach i negatywnych emocjach konfliktu intelektualnego jednoznacznie sugeruje nieład. A może chodzi o świadomą formę czegoś otwartego, celowo niedomkniętego? Nie do końca mam spójne przekonanie o potrzebie uwzględniania w ocenie dorobku intelektualnego, dziejącej się zawsze w tle, rzeczywistości kogoś, kogo doceniamy i oceniamy za publikacje. Jednocześnie tę osobistą pracę traktuję jako dodatkowy klucz i coś, co niekoniecznie było mi potrzebne.
Żeglarz, rzeźbiarz, muzyk, farmer – to Dennett ‘po godzinach’. Kawał życia poświecił na swoje słabości i aktywności dalekie od filozofowania. W autobiografii prowadzi czytelnika, przeplatając detale akademickiej codzienności, przez piękno muzyki, produkcję cydru czy remonty domu na 80-hektarowej działce. To taka autentyczność w samorealizacji i godne pozazdroszczenia zasoby organizmu, który jednak w kilku momentach pogroził palcem Dennettowi buntując się przeciw intensywnej eksploatacji. Stanowiące jakieś 20% tekstu pozazawodowe partie nie będą mnie niżej absorbowały, skupię się na filozofowaniu.
Profesor ‘lustrzany autoopis’ poprowadził na kilku równoległych płaszczyznach. Poza oczywistymi kanonami biografii akademickiej – formalnymi etapami kariery zawodowej, listą odwiedzanych instytucji, kluczowymi publikacjami, przewijającymi się współpracownikami – poznajemy subiektywny obraz współczesnej filozofii. Autor nie byłby sobą, gdyby nie przypomniał kilku nieciekawych detali uniwersyteckiego konformizmu, egotyzmu czy bezkompromisowej głupoty opakowanej czasem zawiłością i niepotrzebnie rozdymanym etosem. Obracając się w specjalizacjach analitycznej, kognitywnej i patrzącej przyjaznym okiem w kierunku nauk przyrodniczych, Dennett niemiłosiernie punktuje ‘psychologię gdybania i wzmacniania znaczenia patologii jednostek’ (str. 81-82) i zupełnie niezrozumiałe zaimpregnowanie części własnego środowiska na konsekwencje biologicznego doboru naturalnego (str. 108). Na tym tle rozgrywają się po części wyliczone nieładne utarczki z kolegami, o których wspomniałem wcześniej.
Najciekawsze, z mojego punktu widzenia, są syntetyczne uwagi o pojemnej treści i rekapitulacje przekonań, które budowały narracje najważniejszych książek Dennetta. Chociażby takie (str. 390):
„(…) nie ufaj swoim ‘intuicjom’. Nasze przekonania o tym, co żywe, a co nie , co jest świadome, a co nie, łatwo sprowokować i zmanipulować. Pomyśl o tym w ten sposób: gdyby okazało się, że po otwarciu ostrygi mają wewnątrz kształt przypominający uśmiechniętą twarz i gdyby wydawało się, że mają dwoje oczu z długimi, mrugającymi rzęsami, to niewiele osób byłoby skłonnych je zjeść. W gruncie rzeczy, gdyby jabłka miały małe pulchne twarze dziecka, do tego z dołeczkami, wywołałoby to niepokój nawet u wegan.”
Filozof uznał siebie za nieco przymuszonego sytuacją amerykańską do formalnego promowania ateizmu. „Odczarowanie”, jak sam pisze a ja potwierdzam po lekturze, starał się tak poprowadzić, by wierzący dotrwali do jej końca. Teraz, w krótkim podsumowaniu, przypomina sedno przekonań o religii (str. 411):
„Zorganizowane religie (…) ewoluowały kulturowo (…) i powstały w sposób naturalny z naszej wrodzonej czujności i instynktu społecznego. Posiadają dobre i złe cechy, i teraz jesteśmy w stanie poddać je inżynierii wstecznej. Dzięki wyjaśnieniu naukowemu mamy pewną nadzieję na ich oczyszczenie, pozostawiając dobre cechy i eliminując złe. (…) krytycy religii próbowali tego dokonać od wieków, ale ich wysiłkom przeszkadzała jedna kluczowa adaptacja religii: zakaz przyglądania się zbytnio temu, jak działają religie i dlaczego. To właśnie jest zaklęcie, które należy zdjąć, jeśli w najbliższej przyszłości mamy uniknąć popełnienia okropnych błędów. ”
Ostatecznie, całą poprawnie uprawianą filozofię Dennett traktuje przede wszystkim, jako inżynierię wsteczną prowadzącą do wypracowywania lepszych ‘narzędzi do myślenia’ (**).
„Autobiografia” Dennetta to źródło informacji o specyfice pracy filozofa, o Jego sposobach poszukiwania dobrych pytań i odpowiedzi na pytania skupione wokół trzech zagadnień: znaczenia, świadomości i wolnej woli. W każdym z tych obszarów profesor dokonał wartościowych, nieszablonowych obserwacji i w konsekwencji spierał się z lingwistami (Noam Chomsky), zawoalowanymi zwolennikami dualizmu kartezjańskiego naszych umysłów (Stephen Gould) czy fanami wolnej woli (Gregg Caruso). Z poczuciem humory rozbrajał napięcia przenoszone czasem z intelektualnego fermentu na osobiste ambicje i animozje. Zapewne nie nazwałby siebie całkowicie spełnionym, choć był szczęśliwy prywatnie i zawodowo. Ten brak spełnienia wiążę na przykład ze sztuczną inteligencją (AI), której teoretyczne podstawy na polu filozofii współtworzył. Bardzo ciekawił go rozwój tzw. dużych modeli językowych (np. ChatGPT), które w pewnym sensie łączą swymi nadziejami i zagrożeniami te Jego trzy główne pola badawcze.
Filozof był zapraszany na liczne sympozja, współprace wizytujące na wielu uczelniach. Miał cenny dar interpersonalnej koncyliacji. W książce opisał z dystansem zabawnie wpadki – wszystkie rozczulająco ludzkie – od przecenienia własnych możliwości na różnych polach po zagubienie w ogromnym moskiewskim hotelu Rossija podczas poszukiwania restauracji. Warto Go zapamiętać, jako pracowitego i dociekliwego badacza, który szukał metod dotarcia do każdego, kogo interesuje świat.
Bardzo szkoda, że polski wydawca nie odważył się na wierniejsze przetłumaczenie tytułu, który w oryginale więcej mówi o autorze (***). Książka zostawia niedosyt niedokończonego dzieła, trochę jak przerwana nagle praca Dennetta. Raczej warto więc poczytać Jego pozostałe książki, poprzez które był w żywiole własnych fascynacji. Mam wrażenie, że pisanie o sobie nie było Jego mocną stroną. Taki auto-dystans czasem niepotrzebnie ‘usztywnia formę’ wspomnień ze sobą w roli głównej. Myślę, że „Autobiografię” wypada przeczytać, bo dodaje kontekstu dla aktywności naukowo-popularyzatorsko-medialnej filozofa.
DOBRE – 7/10
=======
* Najnowsza sygnatura czasowa pochodzi z maja 2023 (str. 385)
** Narzędzia do myślenia, to ustrukturalizowane techniki operowania słowem, logiką, obserwacją świata o których pisał najszerzej w książce „Dźwignie wyobraźni i inne narzędzia do myślenia”.
*** „I've been thinking”, Norton 2023