Książka jest pełnym zbiorem tekstów znanego w swoim czasie satyryka, niezłomnego przeciwnika komuny. Dosyć kuriozalny jest wstęp Antoniego Libery, który czyni ze Szpota (tak był powszechnie nazywany Szpotański) prawdziwego giganta literatury, geniusza, który proroczo przewidział przyszłość Polski i Europy, to duża przesada. Rację ma raczej Michał Głowiński, który w 'Tęgich głowach' uważa, że Szpot był tylko świetnym satyrykiem czasów gomułkowskich, a nie wybitnym literatem. Jego utwory pełne są aluzji do ówczesnych czasów, nazwisk których już mało kto pamięta. Czyta się to ciężko, na przykład poemat 'Szmaciak' o gnidowatym działaczu partyjnym jest za długi i po prostu bardzo nudny mimo ciekawych fragmentów. No cóż, to co było świeże i odkrywcze w czasach komuny, obecnie mocno przyblakło i może zainteresować tylko amatorów.
Niemniej trafiają się celne fragmenty, jak ten o Gomułce z utworu 'Targowica', dotyczyć może każdego dyktatora...:
„To nie ranne wstają zorze,
jeno wstał gospodarz nasz,
ponad ziemie, ponad morze
rzuca blaski jasna twarz!
Uroczysty, promienisty,
pewnie nowe ma pomysły,
pewnie miał proroczy sen,
jak podwyżkę zrobić cen.
Jaki rześki, jaki świeży
wstał z pościeli dziś nasz wódz!
Do KC prędziutko bieży,
by rządzenia podjąć trud.”
W książce mamy również wspomnienia Szpota, niektóre bardzo ciekawe. Pisze na przykład pysznie o wizycie profesorów z Moskwy na Uniwersytecie Warszawskim w 1951 r.: „Wizytę uczonych radzieckich celebrowano z pompą godną cara Mikołaja I”. A potem ci luminarze filozofii i literaturoznawstwa pouczali naszych uczonych o wyższości nauki sowieckiej nad zdegenerowaną myślą zachodnią.
Z pewnością Szpot zasługuje na wielki podziw za odwagę i niezłomność, nigdy nie wszedł w układy z komuną, podobnie jak Zbigniew Herbert czy Miron Białoszewski, ale ranga tamtych twórców jest bezspornie większa. Zaś Szpot zapłacił wielką cenę za swoją twórczość, pod koniec lat 60. przesiedział kilka lat w więzieniu. A ówczesny władca Polski, Gomułka, publicznie nazwał go 'człowiekiem o mentalności alfonsa', piękna reklama...
Wielka szkoda, że satyry Szpotańskiego nie były popularne wtedy gdy powstawały, wówczas odbierałoby się zupełnie inaczej. Zatem jego los jest na swój sposób tragiczny, bo niestety, ta forma literatury bardzo jest ulotna.