Znacie serie Rizzoli i Isles? Ja caluteńką mam na półce, ale czytałam z niej może ze cztery części. „Skalpel” i „Chirurga” bardzo dobrze wspominam, bo to właśnie przez nie polubiłam twórczość autorki oraz jej styl pisania. Choć nie powiem bo „Kształt nocy” Tess nie do końca przypadł mi do gustu, ale aż tak tragiczny nie był - dało się przeczytać, choć za długo w mej pamięci nie pozostał. Ale nieważne, teraz na tapecie najnowsza historia spod pióra Tess Gerritsen, czy autorka po raz kolejny dała radę stworzyć powieść od której ciężko było się oderwać??
Całą historię poznajemy z perspektywy trzech osób. Mamy tu oczywiście śledztwo prowadzone przez agentkę Rizzoli i jej partnera Frosta, do tego dochodzi „śledztwo” w które bawi się matka Rizzoli - Angela oraz poznajemy też Amy, dziewczynę, która na samym początku jest ofiarą pewnego wypadku. A że mamy śledztwo, tu musimy mieć i zwłoki, prawda? Otóż tym razem naszą denatką jest ceniona przez wszystkich pielęgniarka, która zostaje bestialsko zamordowana we własnym domu. Dowodów praktycznie brak, jest tylko wykaz jej ostatnich rozmów telefonicznych, które dają do myślenia detektywom zajmującym się tą sprawą. Z kolei jeśli chodzi o Angele i jej „śledztwo”, to do domu naprzeciwko niej wprowadza się niezwykle tajemnicza para. Starsza kobieta jest względem nich dość podejrzliwa. W końcu para w ogóle nie wychodzi z domu, w ich oknach zamontowane są kraty, a do tego na ulicy pojawił się dziwny van, który dziennie tamtędy przejeżdża. Czy obawy Angeli są słuszne, a para z naprzeciwka rzeczywiście coś knuje?
Mam mieszane uczucia co do całej tej historii. Myślę, że mając w pamięci historie Tess, które już poznałam, spodziewałam się czegoś bardziej zawiłego? Mocniejszego? Czegoś co wyrwie mnie z butów i pozostawi mój mózg w otępieniu. No niestety tego się tu nie doczekałam, ale pomimo wszystko śledziłam historię z niemałym zainteresowaniem. Oczywiście poczynania Rizzoli i jej partnera, nieraz mnie zaskakiwały, jednakże bardzo odczułam w tej części brak doktor Maury Isles. Może nie do końca brak w sensie, że jej nie było, ale chodzi o to, że było jej tu strasznie mało, została tak jakby zepchnięta na bok, na poczet pozostałych bohaterów. Jeśli chodzi o Angele i jej zafiksowanie sąsiadami z naprzeciwka, to doskonale to rozumiem. Starsza kobieta, sama w domu, nasłuchawszy się historii od swojej córki, wszędzie węszy podstęp i wszędzie widzi złych ludzi. Nie powiem, bo nieraz przewracałam oczami, gdy po raz kolejny leciała, żeby dowiedzieć się czegoś nowego bądź wypatrzyć nowo przybyłych podczas jakichkolwiek niecnych uczynków - wręcz można by rzec, że ta kobieta miała naprawdę nudne życie i zamiast zająć się własnym ogródkiem, wciska nos w nie swoje sprawy ( oj nie lubię takich ludzi, naprawdę). Warto też wspomnieć o trzeciej bohaterce, której perspektywę również tutaj poznajemy. Dziewczyna nie wyróżnia się tu niczym szczególnym, historie, które jej się przytrafiają rozniecają zaciekawienie czytelnika, tym bardziej, że tak po prawdzie ciężko z początku domyśleć się jej znaczenia w całej tej historii. Ale im dalej, tym coraz więcej niewiadomych zostaje wyjaśnionych, a cała sprawa nabiera tempa i koloru.
Spodziewałam się trochę większych fajerwerków, po najnowszej książce Tess Gerritsen. Jednakże pomimo wszystko świetnie było po raz kolejny towarzyszyć detektyw Jane Rizzoli w śledztwie. Niedosyt pozostał, ale pomimo wszystko liczę na to, że „Wysłuchaj mnie” to tylko jednorazowy spadek formy i kolejne książki autorki przypomną mi to, za czym tak bardzo tęsknie w tej serii :)