No i polały się łzy na moją młodość górną i durną :) W lata 90 wkraczałam jako pyskata trzynastolatka i teraz, czytając o tym magicznym czasie, nie byłam w stanie powstrzymać uśmiechu rozrzewnienia. Co to była za epoka! Dzięki otwarciu na świat Polska zyskała nieskrępowany dostęp do świata zachodniej kultury, co zaowocowało pojawieniem się w naszym kraju świetnego kina, wysypem takich gatunków literatury, które do tej pory były obecne w ilościach śladowych, kolorową prasą i przede wszystkim genialną muzyką. Świat zabłysnął feerią barw. Dlatego byłam bardzo ciekawa jak uda się ogarnąć w jednej książce ten ogrom zjawisk, które narodziły się właśnie w latach 90.
Było i dobrze i źle. Autorka, opisując główne trendy popkultury, skupia się przede wszystkim na muzyce grunge – ma to sens, bo w początkach lat 90 było to objawienie sceny muzycznej. Ale nie jest tak, że audycje radiowe grały tylko grunge. Pop miał się świetnie i nie ograniczał się tylko do Madonny. Objawieniem była Metallica, która dzięki odkryciu nieco łagodniejszego oblicza wkurzyła ogromną część swoich fanów, ale całej reszcie świata odkryła świat muzyki metalowej (kto nie próbował grać „Nothing else matters”?) Śmierć Freddiego spowodowała nową falę popularności Queen, a genialny koncert jego pamięci w 1992 r. na stadionie Wembley sprawił, że o AIDS zaczęto mówić szerzej w przestrzeni publicznej. W świecie telewizji też dużo się działo – wysyp kultowych seriali mógł przyprawić o zawrót głowy. Wymieniony w książce „Twin Peaks” był oczywiście megahitem, ale lata 90 to także „Archiwum X", „Przyjaciele”, „Słoneczny Patrol”, „Ostry dyżur”, „Przystanek Alaska”, „Strażnik Texasu”, a wymieniam tu tylko te seriale z I połowy lat 90. Kino przeżywało swój rozkwit. Co roku pojawiały się filmy, które dziś są uznawane za klasyki. Przykład? W 1990 r. w kinach ukazały się „Pretty woman”, „Tańczący z wilkami”, „Chłopcy z ferajny” i „Kevin sam w domu”. A to tylko jeden rok. Rozkwit przeżywała prasa, która ze względu na fakt, że epoka internetu dopiero się rodziła, była głównym dostarczycielem wiadomości ze świata kultury. TAK! Kiedyś młodzież czytała gazety, że wymienię tylko z naszego podwórka „Bravo”, „Popcorn” czy „Dziewczynę”. Ogólnie, podsumowując moje nieco przydługie rozwinięcie, chodzi mi o to, że autorka sygnalizując niektóre zjawiska skupia się tylko na smutnej historii Kurta Cobaina, nie rozwijając pozostałych. Mając takie ograniczenie traci się trochę z atmosfery tamtych lat. Bo główną cechą lat 90 była różnorodność. Słuchało się nie tylko grunge, ale i rocka, metalu i disco. I to czasami na jednej imprezie. Nosiło się kwieciste spódnice do glanów. Czytało się „Smętarz dla zwierzaków” z Ace of Base w słuchawkach. Z drugiej strony, chcąc opisać początek lat 90 w całej jego krasie, Anna Gacek musiałaby napisać kilkutomowe dzieło. Więc możemy uznać, że się czepiam. Doczepię się także tytułu. „Ekstaza” jako tytuł książki, która na 350 stronach opisuje męki egzystencjalne i fatalny koniec gwiazd showbiznesu? Z zachwytem nie miało to wiele wspólnego. Chyba, że chodzi tu o oderwanie od rzeczywistości.
Niemniej jednak przyznać muszę, że czytałam „Ekstazę” z ogromną przyjemnością, z sentymentem wracając do swoich szczenięcych lat. Sposób opowiadania historii przez autorkę był całkiem ujmujący, jak tylko oswoiłam się z jej zwyczajem przeskakiwania z tematu na temat. Czy jest to jednak kompendium wiedzy o latach 90? Raczej nie. Można jednak „Ekstazę” potraktować trochę jak wehikuł czasu, by przez chwilę powrócić do czasów młodości.