Ten znakomity reportaż o Boliwii i górnikach okazał się być trudną lekturą, bardzo dużo bowiem w książce ludzkiego cierpienia i niedoli. Tytułowe Potosí to boliwijskie miasto u podnóża góry Cerro Rico wznoszącej się na poziom 4500 metrów. Góry bogatej w srebro i inne metale, eksploatowanej już w XVI wieku, czynili to przez kilka wieków Hiszpanie, którzy zapędzali do niewolniczej pracy miejscowych Indian, bo tylko oni mogli pracować na takich wysokościach, ale i tak marli jak muchy. W ciągu trzystu lat niewolniczej gospodarki do Hiszpanii wysłano kilkadziesiąt tysięcy ton srebra.
Obecnie w górze Cerro Rico ryje tysiące górników; wydobywają rudę cyny i są skupieni w kilkudziesięciu niezależnych spółkach . Nikt nie dba o bezpieczeństwo pracy, wszystkim zależy głównie na jak najszybszym i największym urobku, nic więc dziwnego, że dochodzi do wielu śmiertelnych wypadków. Rzadko który z górników dożywa 50 lat, jeśli nie giną w wypadkach, to zabijają ich choroby płuc.
Całkiem niepięknie przedstawia autor boliwijskich górników, z jednej strony ciężko pracują w niebezpiecznym otoczeniu, z drugiej piją na umór, stosują przemoc, uważają, że funkcjonują ponad prawem. Jeśli rząd usiłuje wprowadzić prawo zmniejszające ich przywileje, są w stanie zablokować cały kraj.
Poruszający jest portret 14-dziewczynki Alicii, która za darmo nielegalnie pracuje nocą w kopalni, aby spłacić długi rodziny wobec górników. Żyje wraz z matką i siostrą w okropnych warunkach na zboczu Cerro Rico (ojciec górnik przedwcześnie zmarł), nie ma dostępu do bieżącej wody, wdycha zatrute powietrze. Dziewczynka jest świetną uczennicą i lubi chodzić do szkoły, ale czasami nie ma to siły po pracy w kopalni. Już ma poważne kłopoty zdrowotne, nie funkcjonuje jedna z jej nerek... Marzy o tym, by zostać lekarzem.
Przy okazji opisuje Izagirre historię przemysłu górniczego w Boliwii, która jest w istocie historią tego kraju, tak bogatego w surowce naturalne. Boliwijskie złoża był od początku XX wieku niemiłosiernie eksploatowane przez kilku magnatów górniczych. Ci ludzie dorabiali się bajecznych fortun, bezlitośnie wyzyskując górników, a oddawali krajowi ułamek swoich dochodów, więc w latach boomu: 1900-1930, kraj który miał niepowtarzalną okazję wydobyć się z nędzy, nie uczynił tego. Wielokrotnie podejmowano próby reform i ukrócenia potęgi lobby górniczego, ale nigdy nie skończyły się sukcesem. Wygląda na to, że powodem była słabość instytucji państwowych, wszechobecny nepotyzm i korupcja. Do dziś Boliwia jest ubogim krajem trawionym skrajnymi nierównościami majątkowymi i wielkimi obszarami nędzy.
Autor wraca do Potosí po dwóch latach i znów spotyka Alicię, która ma się lepiej, górnicy anulowali dług jej rodzinie, ona sama uczy się w szkole średniej i chce za wszelką cenę wyrwać się z tego przeklętego miejsca. A potem jeszcze, w Epilogu, Izagirre przyjeżdża do miasta gdy Alicia ma już 22 lata, co się z nią dzieje, przeczytajcie sami.
Bardzo mnie poruszyła historia Alicii, mimo kłód rzucanych jej pod nogi, nie poddaje się, walczy o to by mieć lepsze życie. Powodzenia Alicio!