Jeśli szukasz lekkiego przyjemnego w odbiorze romansu, to ta książka nie jest dla Ciebie. Co prawda wiele w niej o miłości, jednakże niesie dużo głębszy przekaz, nad którym trzeba się pochylić...
„Medea z Wyspy Ognia” Magdaleny Knedler, to drugi tom powieści o przygodach pięknej, młodej dziewczyny o imieniu Medea. W poprzednim poznajemy historię ogromnej, tragicznej miłości. W tle widoczny jest rys historyczny i ówczesne życie wybranych miast, dzisiejszego dolnego śląska. W drugim tomie autorka wydaje się odwrócić proporcje. Główną bohaterką staje się historia, I wojna światowa, społeczeństwo i kultura, a przygody Medei zostają w nią sprytnie wplecione i od niej zależne.
Upokorzona Medea zdradzona przez męża i oszukana przez jego rodzinę, wiedzie życie samotnej rozwódki. Na jej drodze pojawia się przystojny lekarz, psychiatra Horst. U jego boku dziewczyna odnajduje miłość i szczęście. Trwa ono jednak bardzo krótko. Horst, uwikłany w wyrachowaną intrygę, wyjeżdża w daleką podróż i słuch po nim ginie. Kobieta znów pozostaje sama, w dodatku u progu skandalu, oczekując na nieślubne dziecko. Czy Medea odnajdzie jeszcze szczęście? Czy nad jej życiem ciąży jakaś klątwa?
Akcja powieści dzieje się w latach 1914-1918. Jest twardo osadzona w prawdziwych wydarzeniach historycznych. Rozpoczyna ją zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i wybuch I wojny światowej. O ile ktoś nie jest biegły z historii może się naprawdę wiele dowiedzieć. Autorka wplata sporo szczegółów, niekoniecznie powszechnie znanych. Wiernie odzwierciedla sytuację na świecie, odkrycia medyczne, naukowe, modowe, warstwy społeczne i ich problemy, przywary, w szczególności mieszkańców ówczesnego Breslau. Opisuje oczekiwania ludzi względem końca wojny. Kobiety liczą na większe prawa, socjaliści na równość i sprawiedliwość, a Polacy na swój własny kraj. Temat kwestii praw kobiet jest w książce bardzo rozbudowany. Autorka przypomina, że w 1914 roku kobiety nie miały prawa głosu, nie mogły same podejmować pieniędzy z banku, a wiele z nich, na przykład nauczycielki, obowiązywał przymusowy celibat. Kobiety liczyły, więc na rewolucję swojej pozycji społecznej, której początek upatrywały w rodzącej się ikonie mody Coco Chanel i odrzuceniu gorsetów. Autorka kreuje również główną bohaterkę na silną i niezależną kobietę, która pracuje, uczy się języków obcych, jest ciekawa świata, nie boi się wyzwań. Jest dumna i wymaga szacunku od mężczyzn... "Tymczasem Nie wolno mi nawet oddać swojego głosu na żadnego polityka, bo z jakiegoś powodu kobiety uważa się za zbyt głupie, by je dopuścić do wyborów".
Magdalena Knedler porusza też kwestie związane z wojną. Ukazuje jej okrucieństwo, ale co najciekawsze, pokazuje ją również od strony obywateli kraju agresora. Przytacza prawdziwą historię pruskiego młodzieńca, który owładnięty propagandą, dumny ze swojego kraju, wyruszył na front. To, co tam przeżył i zobaczył zmieniło jego życie na zawsze. Do końca swoich dni walczył o ujawnienie prawdy o masakrze Ormian i nagłośnienie tego ludobójstwa. To prowokuje pytanie o odpowiedzialność zbiorową narodów za zbrodnie wojenne ich przywódców. Przecież większość obywateli wcale nie chciała wojny. Dla nich również oznaczała ona biedę i życie w niedostatku. "Zwykli ludzie, którzy chcą wstać o świcie i jak każdego dnia zagotować wodę na herbatę, a potem zjeść kawałek chleba”. „Co ma zrobić człowiek, który nie akceptuje tego, co dzieje się w jego własnym kraju? Jak ma z tym walczyć albo, dokąd uciec?
Kwestia ta nie ulega przedawnieniu i jest aktualna niezależnie od czasów. Ile rosyjskich matek ma w nosie putinowską wojnę i drży o życie swoich synów? Jak bardzo musieli być przerażeni „normalni Niemcy”, kiedy Hitler dochodził do władzy? Czy dziecko, które rodzi się dzisiaj na Ukrainie ma krew na rękach za wydarzenia na Wołyniu?...
Książka jest pięknie wydana: twarda oprawa, złocone elementy okładki, tasiemkowa zakładka, pięknie barwione brzegi kartek.