Nie jestem jakimś wielkim fanem westernów. Mam na myśli westerny filmowe, bo z książkowymi - przyznam szczerze - nigdy nie miałem do czynienia. Do powieści Karola Maya nigdy mnie nie ciągnęło, a jedyna książka reprezentująca gatunek rodem z Dzikiego Zachodu, jaką do tej pory miałem w swojej biblioteczce, to "Na południe od Brazos", za którą jeszcze się nie zabrałem. No i teraz do westernów dołączył "Szlak Umrzyka". Z "Na południe od Brazos", "Szlak Umrzyka" ma jednak wiele wspólnego, bo stanowi jeden z dwóch prequeli właśnie tego tytułu. A zatem omawiany dziś tom, jeśli chodzi o chronologię wydarzeń jest pierwszym, lecz trzecim wydanym. Wiem, to trochę zagmatwane. Byłoby bardziej logiczne i przejrzyste, gdyby tę tetralogię rozbić na dwie dylogie, powiedzmy: "Lonesome Dove" i "Lonesome Dove. Prequel", jednak powszechnie przyjęło się, że dzieło Larry'ego McMurtry'ego to tetralogia. Ok, niech tak będzie, ale musicie wiedzieć, że możecie przeczytać - tak jak ja - "Szlak Umrzyka" bez znajomości poprzednich części ("Na południe od Brazos" i "Ulice Laredo") i będzie wszystko jasne i czytelne.
No dobra, skoro wyjaśniliśmy sobie kwestię chronologii i numeracji tomów, przejdźmy może do samej treści. "Szlak Umrzyka" zaczyna się od nieudanej wyprawy do El Paso. Jest rok 1842 i Dziki Zachód, jest naprawdę dziki. Wciąż nieznane są wszystkie szlaki prowadzone od miasta do miasta. Przy czym jedne miasta są zajęte przez kolonizatorów brytyjskich, inne zajmują Meksykanie, a dookoła tego wszystkiego krążą Indianie z plemienia Komaczów, którzy kolekcjonują skalpy, jak ja książki. Inna rzecz, że skalpy zajmują mniej miejsca, więc może ja też bym... Dobra, nie brnijmy w to. 😀 Głównymi bohaterami tej opowieści jest Gus i Call - dwaj przyjaciele, młodzi mężczyźni, którzy lubią przygody. Gus jest bardziej narwany, Call lubi sobie najpierw wszystko przemyśleć. Jeśli chodzi o charaktery, są przeciwieństwami, ale nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Po nieudanej wyprawie do El Paso, wracając do domu, ale marazm nie trwa długo. Dowiadują się bowiem, że niejaki pułkownik Cobb organizuje wyprawę aż do Santa Fe - miasta, gdzie - jak głoszą opowieści - złoto i srebro leżą na ulicy.
Tak zaczyna się długa, wyczerpująca i pełna przygód wyprawa, w której będzie i straszno, i śmieszno. Larry McMurtry nie stworzył powiem sztywnego westernu, w którym mógłby zagrać Clint Eastwood ze swoją zaciętą miną i warami w podkowę. Już od pierwszych rozdziałów w "Szlaku Umrzyka" można dostrzec i lekkość, i poczucie humoru, które niejednokrotnie rozładowuje napiętą wśród bohaterów atmosferę lub da wytchnienie w trudach podróży. Jest to jednak humor niewymuszony, naturalny, a przy tym niezbyt nachalny. "Szlak Umrzyka" to przecież nie komedia, ale western, w którym możemy się dopatrzeć zarówno cech przygodówki, jak i klasycznej powieści drogi. Właściwie to jest przede wszystkim powieść drogi, ale w konwencji westernu, gdzie nałykacie się piachu Dzikiego Zachodu, gdzie ciągną się nieskończenie rozległe prerie, i gdzie spotkanie - a jakże - złych Indianie, niewiele lepszych Meksykanów i dzikie zwierzęta. Na naszych bohaterów czyha więc zarówno natura, jak i inni ludzie, a McMurtry dba o to, aby powieść nie zwalniała tempa i była dynamiczna. Tę dynamikę niemal cały czas się czuje, podobnie jak surowość i nieprzyjazność Dzikiego Zachodu. Właściwie atmosfera tej powieści robi tu ogromną robotę. McMurtry doskonale oddał klimat Ameryki pierwszej połowy XIX wieku, co uważam, że jest pieruńsko istotne w książkach o sepicznym zabarwieniu. Drugą kwestią jest ciekawa i wciągająca fabuła, o której już wspomniałem, a trzecią interesujący, różnorodni bohaterowie, w których może i nie ma jakiejś wielkiej głębi, może nie są jakoś specjalnie złożeni, ani filozoficznie usposobieni do otaczającego ich świata, ale mimo tego, ich charaktery i sposób bycia sprawiają, że każdy z nich jest inny, jest ciekawy, jest - na swój sposób - wyjątkowy.
"Szlak Umrzyka" to przede wszystkim spora gratka dla tych, co już poznali cykl Lonesome Dove, ale, mam wrażenie, że nie tylko. Ja również, a było to dla mnie pierwsze spotkanie z twórczością McMurtry'ego, dobrze się bawiłem podczas lektury, a przecież nie jestem fanem westernów. W mojej ocenie, "Szlak Umrzyka" to powieść bardzo dobra, posiadająca wszystkie cechy jakie powinien mieć western. Silny, wręcz dominujący, motyw drogi, to dla mnie duży plus, bo odkąd pamiętam lubię tego typu historie, a ta jest dodatkowo świetnie opowiedziana. Całość uzupełnia przepiękne wydanie Vespera z okładką Juliusza Zujewskiego, który zaprojektował również poprzednie części cyklu.
"Szlak Umrzyka" to powieść warta polecenia, a zatem polecam i życzę Wam udanej lektury.
© by MROCZNE STRONY | 2023