Dziennikarska biografia najdłużej urzędującego premiera PRL-owskiego. Cyrankiewicz to postać niewątpliwie nietuzinkowa, przed wojną czołowy działacz PPS, któremu nie po drodze było z komunistami, w czasie wojny więzień Auschwitz, gdzie organizował konspirację, po wojnie zdradził ideały PPS by stać się błyskotliwym i cynicznym politykiem, miłośnikiem wykwintnego jedzenia, pięknych kobiet i szybkich samochodów.
Biografia ma formę reportażu, oznacza to, że czyta się rzecz całą nieźle, ale czasami ma się wrażenie, że napisała została na kolanie: styl się rwie, rażą dłużyzny, nie wiadomo na przykład, dlaczego Lipiński przytacza długie cytaty z przemówień Cyrankiewicza w czasach stalinizmu. Sporo też mamy wtrętów z historii PRL-u, których autor mógł sobie darować, lepiej by było bardziej skoncentrować się na postaci bohatera biografii.
Na szczęście uniknął Lipiński pułapki przedstawienia Cyrankiewicza w jednoznacznie negatywnym świetle jako komunistycznej kanalii. O to łatwo w obecnej atmosferze i obowiązującej polityce historycznej. Cyrankiewicz w jego ujęciu jawi się jako postać niejednoznaczna, na przykład po wojnie starał się pomagać kolegom socjalistom, ale nie uratował rotmistrza Pileckiego, którego znał z Auschwitz, to z pewnością obciąża jego kartotekę. Poza tym weźmy pamiętny rok 1956, z jednej strony Cyrankiewiczowi pamiętano okropne przemówienie w czasie wypadków poznańskich, w którym mówił o obcinaniu rąk. Z drugiej strony odegrał niezmiernie ważną i pozytywną rolę w październiku, kiedy to jednoznacznie poparł Gomułkę. Nie do przecenienia jest też jego aktywny i rozstrzygający udział w trudnych rozmowach z Chruszczowem 19 października 1956 r. gdy czołgi sowieckie jechały na Warszawę, wówczas zdecydowanie stanął po stronie Gomułki. Niestety, Lipiński bardzo pobieżnie o tym pisze, nie wygląda na to, aby korzystał ze sprawozdania z rozmów z Sowietami zapisanego przez Jana Dzierżyńskiego, a opublikowanego w 2008 r.
Po 1956 r. jako premier był publicznie łajany przez Gomułkę i coraz bardziej ubezwłasnowolniony. Wybitnie inteligentny, dowcipny, cyniczny, wolał skoncentrować się na urokach życia niż na rządzeniu, niestety za mało pisze autor o urokach życia. Apogeum jego moralnego upadku i oportunizmu stanowi marzec 1968 r., gdy w sejmie rozpoczął nagonkę na posłów koła Znak, którzy złożyli interpelację w sprawie bicia studentów.
Nie jest to praca historyka i to widać. Sporo tam materiałów nieco przypadkowych, a pewnych ważnych materiałów brak (wspomniane już sprawozdanie Jana Dzierżyńskiego). W sumie rzecz jest zbyt reporterska, naskórkowa, przynosi pewien niedosyt, wciąż czekam na solidną, historyczną biografię tego nietuzinkowego polityka.