Święta potrafią być naprawdę wyjątkowym czasem. W szczególności, gdy przez lata udało się stworzyć swoje własne tradycje i schematy, które sprawiają, że czujemy się szczęśliwi i pełni radości. Wtedy nawet mimo rożnych trudności w życiu, nagłych zmian można odetchnąć i zobaczyć świat, gdzie magia świąt kreuje wszystko wokół. Tylko mimo tej magii czasami dochodzi do tego, że i ona nie jest w stanie pokonać większych problemów. Wtedy można tylko spróbować samemu się z nimi zmierzyć.
Elle wraz z bratem i rodzicami znowu się przeprowadziła. Podczas gdy jej brat doskonale zaadaptował się do nowego środowiska, ona nie umie się odnaleźć. Cały czas żyje historią sprzed przeprowadzki, która wykończyła ją psychicznie i nawet teraz, po tak długim czasie, wpływa na jej wybory. Dziewczyna musi coś zrobić, by odzyskać pewność siebie i wreszcie poczuć, że jest w domu. Natomiast Holly uwielbia święta. Tylko pewien chłopak popsuł jej okres przedświąteczny, ale nastolatka już ma plany, jak to wszystko naprawić i doprowadzić do tradycyjnej, rodzinnej gwiazdki. Szkoda tylko, że okazuje się, że jej siostra nie wraca na święta do domu, a mama postanowiła się przeprowadzić wraz z nią do swojego partnera. Jak Holly poradzi sobie z tak dużymi i nagłymi zmianami?
Wiem, że mamy już styczeń, a święta za kolejne jedenaście miesięcy, ale czasami warto podtrzymać jeszcze trochę świąteczny nastrój. Tak wiecie – na poprawę humoru. Z tego względu w początkowych dniach nowego roku czytałam "All I want for Christmas. Świąteczna zamiana miejsc". Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej lektury i dokładnie taką dostałam, ale okazało się, że to mi nie wystarcza. Trzeba czegoś jeszcze więcej, by utrzymać wspominany nastrój.
Już od samego początku pomysł wywołuje we mnie ambiwalentne odczucia, gdyż widzę w tym pewien schemat fabularny, ale zarazem też wprowadzenie nowych motywów. Jak teraz myślę, to jest naprawdę niesamowicie wiele opowieści, gdzie najróżniejsi bohaterowie zamieniają się miejscem i prowadzi to do nieprzewidzianych konsekwencji. W przypadku tej powieści spontaniczność tej decyzji odgrywa główną rolę i mimo sztampowości przekonuje mnie.
Styl autorki, jak bardzo łatwo się domyślić, jest wyjątkowo lekki i przyjemny w odbiorze, czyli dokładnie taki, jaki powinien być w literaturze młodzieżowej. Choć czasami niestety zahacza o infantylizm. Niekiedy pojawiają się też niedopracowania. Jednak gdy czytałam, miałam wrażenie, że jest to typowy język naszych myśli, co upraszczało zrozumienie bohaterów oraz nadawało pewnej barwności.
Fabuła... Tutaj brak mi słów. Dla mnie jest stanowczo zbyt naiwna i zbyt słodka. Tak, tak, wiem, że to powieść dla nastolatków, w dodatku świąteczna i z motywami romantycznymi, ale nadal... Oczekiwałabym większej realności i dojrzałości. Tym bardziej że były wyczuwalne pewne niedopracowania i pomijanie treści ważnych, a pojawiały się za to sceny, które były w moim odbiorze nudne i całkowicie niepotrzebne.
Narracja była pierwszoosobowa i dotyczyła dwóch osób – Holly i Elle. To według mnie trudny zabieg literacki, ponieważ narracja pierwszoosobowa wymaga głębokiej analizy psychiki, a w przypadku dwóch osób całkowicie odmiennych dwóch analiz i tutaj autorka poległa. Dlaczego? Gdyby nie nazwy rozdziałów i dwa różne miejsca akcji, to nie miałabym pojęcia, o której bohaterce czytam. Dla mnie pod względem charakterów były identyczne. Najprawdopodobniej wynika to z kreacji bardzo pobieżnej, bazującej wyłącznie na cechach powierzchownych. I niestety przenosiło się to również na pozostałych bohaterów. Byli przesympatyczni i posiadali olbrzymi potencjał charakterologiczny, tylko że zabrakło wspomnianej głębi. A to nie był jedyny problem, ponieważ zawiodły też opis relacji między nimi i procesów psychologicznych. To istniało, ale tylko zahaczało o bohaterów.
W "All I want for Christmas" wprowadzono motyw instagrama, co spodobało mi się ze względu na atrakcyjność dla młodych osób. Sama spędzam w świecie instagrama wiele czasu i wiem, że nabiera coraz większego znaczenia dla ludzi. Czasami stanowczo zbyt wielkiego. Akurat takiego, żeby zapomnieć, że to real jest ważny. A dokładnie, że najważniejsi są ludzie nam bliscy, takich, których znamy naprawdę, a nie poprzez wizerunek kreowany na profilu instagramowym. Zarazem to pokazuje dwie rzeczy odnośnie social mediów – łatwo wykreować samego siebie całkowicie odmiennego od naszej osobowości, ale można też dzięki możliwościom mediów i autentyczności stworzyć niesamowite rzeczy.
W książce jest też podkreślona waga szczerych rozmów, gdzie można wyrazić swoje emocje i uczucia oraz opowiedzieć o radościach i problemach. Tak się tworzy prawdziwą więź i dostaje tak bardzo potrzebne nam wsparcie innych ludzi. Też pozwala uniknąć niepotrzebnych domysłów, które czasami mają się daleko od prawdy. Tym bardziej że w naszym świecie naprawdę łatwo zatracić samego siebie i nie zauważyć, jak bardzo wyjątkowym jest się człowiekiem – takim, jakim się jest naprawdę.
Cóż... Dla mnie ta powieść była naprawdę wielkim rozczarowaniem i wbrew pozorom nie dała mi poczucia podtrzymania świątecznego klimatu. Poruszała wiele ważnych tematów dotyczących młodych ludzi, co niezmiernie mi się podobało, ale zarazem nie utrzymywała przy tym odpowiedniego tonu i momentami za bardzo przyśpieszała albo zwalniała. Niemniej sądzę, że jeśli lubicie lekkie książki czytane ku przyjemności, gdzie można samemu według własnych planów wyciągnąć z niej albo głęboką treść, albo zabawną historię, to spełni ona Wasze oczekiwania.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl