Są takie książki, po które sięgamy z ciekawości, czasami nawet nie sprawdzając w jakim gatunku zostały zaklasyfikowane. W sumie mówiąc, że "sięgamy" mam na myśli siebie, bo przecież niekoniecznie inni tak robią mimo, że słyszałam od niektórych, że tak właśnie czasami potrafią wybrać powieść w księgarni... Niech pierwszy kamieniem rzuci ten, kto nie wszedł nigdy do księgarni i nie stwierdził tylko po okładce, że tę książkę kupi! Ja tak mam regularnie więc w momencie kiedy mówię, że wchodzę na przykład do empiku żeby sobie popatrzeć... cóż, jeśli akurat nic nie kupuję, to zapisuję sobie tytuły, które wpadną mi w oko aby dodać na półkę w Legimi czy EmpikGo. Z tego samego powodu biblioteki są dla mnie rajem... teraz korzystam właśnie z abonamentów i wolę ebook niż papierową wersję, ale kiedyś potrafiłam wejść do biblioteki na dział kryminał, thriller i złapać kilka książek w ciemno. Ba, były takie momenty, że brałam kartę biblioteczną mamy, siostry po to żeby móc wziąć ponad dziesięć książek ze sobą do domu!
Wracając jednak do tematu okładki, to z "Poszukiwaczami światła" trochę tak właśnie zrobiłam. stwierdziłam, że pal licho, niech i będzie to książka religijna (nie żebym miała jakieś "ale" do tego typu powieści, ot, sama takich nie czytam chyba, że dotyczą sekt), muszę sprawdzić!
W ten sposób, dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka dotarła do mnie ostatnio paczka z tym cudeńkiem. A co kryje się za tą okładką?
Poznajemy głównego bohatera, psychologa śledczego. Tutaj jest o tyle ciekawie, że nie wplątujemy się od razu w śledztwo, trupa i w pracę śledczych typowo babrających się w dowodach, a mamy właśnie psychologa śledczego, czyli osobę, która pyta dlaczego ktoś popełnił zbrodnię, przestępstwo, a nie zależy mu tylko na tym, aby go zamknąć. W ten sposób, razem z Philipem możemy zagłębić się w czeluści umysłu sprawcy. A ponieważ zostaje właśnie wezwany do zbadania śmierci trzech studentów, to staje się to bardzo ciekawym wątkiem.
Rok wcześniej w Nigerii zostało spalonych trzech studentów. Żywcem. Ojciec jednej z ofiar postanowił wynająć Philipa aby sprawdził dlaczego do tego doszło. W ten sposób nasz główny bohater wplątuje się w ogromne niebezpieczeństwo, a pobicie to tylko zalążek. Czy uda mu się dociec prawdy?
W końcu udało mi się przeczytać książkę, która bada zbrodnię od nieco innej strony. Tutaj nie chodzi o to żeby rozwiązać zagadkę kryminalną i zamknąć śledztwo. Ważniejsze jest dlaczego ktoś popełnił zbrodnię. Co nim kierowało i szczerze mówiąc, to jest fascynujące, jak ludzie potrafią usprawiedliwiać to, co robią. A jednocześnie jak zaślepieni potrafią być. Może się wydawać, że kogoś znamy, a wcale tak nie jest i to w "Poszukiwaczach światła" jest najlepszą cześcią.
Jasne, przy dreszczowcu ważne jest, aby wzbudzał pewnego rodzaju emocje takie jak niepokój, aby powodował, że się zatrzymujemy i choć przez chwile zastanawiamy nad ludzką naturą. Ten jak najbardziej spełnia te oczekiwania choć, jak dla mnie, akcja mogłaby być nieco bardziej wartka. Przyznam się bez bicia, że dla mnie wszystko rozkręcało się zbyt wolno, a wolę zdecydowanie gdy autor nie daje nawet chwili wytchnienia.
Za to główny bohater jest świetny. To taki człowiek, który zadaje dużo pytań, nie boi się wyzwania i jest ciekawy tego, co kryje ludzka natura i umysł. Z przyjemnością będę podążać z nim przez kolejne śledztwa jeśli tylko będzie z tego seria, a taką mam nadzieję.
Femi Kayode stworzył naprawdę dobrą opowieść i jak na debiut, to już w ogóle uważam, że jest godna uwagi i będę czekać na kolejne tomy zwłaszcza, że jeśli rozwinie warsztat, to może to być genialna seria.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.