Kobieta oczekująca dziecka i pragnąca go całym sercem musi być przeszczęśliwa, gdy ono się narodzi. Co w takim razie musi czuć ta sama kobieta, która to dziecko straci? Przygotowywanie pokoiku dla malucha, ekscytacja bliskich osób, kupowanie pierwszych śpioszków, a wszystko to na nic. W jednym momencie całe to szczęście może ulecieć. Bóg ma dla nas plany, które bardzo ciężko zrozumieć. Pogodzenie się z nimi trwa często bardzo długo.
Minął rok od prywatnej tragedii Amandy i Chrisa. W ich domu, do tej pory stoi pusty pokój, do którego obowiązuje niewypowiedziany zakaz wchodzenia. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Małżeństwo zgodnie z tradycją powinno je spędzić z rodziną Chrisa. Niestety nie jest to najlepszy pomysł. Młoda kobieta, która tak niedawno straciła swoje dziecko nie jest w stanie spędzić świąt w domu pełnym szczęśliwych i rozbrykanych dzieci. To kosztowałoby ją zbyt wiele. Pośród tych wszystkich kłopotów pojawia się sąsiadka - Emily, która zaprasza Amandę na wycieczkę do Izraela. Ta okazja nie niesie ze sobą jedynie zwiedzania, ale również możliwość zapomnienia o wszystkich troskach. Jest to idealny moment, aby spróbować pogodzić się z przeszłością oraz zbliżyć do Boga. Na dodatek Amanda czuje jak mąż buduje pewien mur między domem, a pracą. Oboje zdawali sobie sprawę, że podczas tego okropnego wydarzenia rok wcześniej, w ich małżeństwie brakowało ognia, który dodawał im skrzydeł. W Jerozolimie okazuje się, że główna bohaterka jest odpowiedzią na modlitwę pewnej kobiety. Kto natomiast będzie odpowiedzią na modlitwy Amandy?
„Modlitwa nieznajomej” zabrała mnie w nadzwyczajną podróż. Historia głównych bohaterów stała się dla mnie bardzo bliska. Wszystkie emocje, uczucia, smutki i radości, przegrane oraz wygrane Amandy stały mi się bliskie. Postać ta ogromnie mnie wzruszała. Zaskakiwała mnie też i pokazywała jak pięknie można kochać. Zaimponowała mi dbałością o swoje małżeństwo. Wydawało mi się, że to właśnie dla Chrisa próbowała być silna. Myślę, że główna bohaterka może być wzorem do naśladowania dla niejednego z nas.
Davis Bunn już na samym początku zaszokował mnie, gdyż nie spodziewałam się, aby mężczyzna potrafił tak dobrze opisać uczucia kobiety. Co prawda, bywałam rozczarowana, że autor nie rozwinął niektórych wątków, nadal czuję pewien niedosyt. Podobało mi się natomiast to, że emocje grały w tej książce główną rolę. To dzięki nim utwór jest wyjątkowy.
„Modlitwa nieznajomej” jest książką, która niesie wiele wartości, która przekazuje czytelnikowi nadzieję, wiarę i miłość. Być może osobom, które nie mają jeszcze dzieci może być trudniej ją zrozumieć, choć mi nie sprawiło to kłopotu. Moja babcia przechodziła przez to samo i zdążyła mi trochę o tym opowiedzieć. Rzeczywiście strata dziecka to jedna z najgorszych wydarzeń jakie mogą się przytrafić kobiecie, choć nie oszukujmy się, kochający ojciec również przeżyje tę stratę bardzo głęboko. Podsumowując, zastanówcie się czy ktoś z Waszych bliskich nie stracił ostatnim czasem uśmiechu na twarzy? Może ktoś znalazł się w tej samej sytuacji, co Amanda? A może, po prostu któryś znajomy potrzebuje iskierki nadziei? Ta książka będzie idealna dla takich osób. Zastanówcie się, na świąteczne zakupy nie jest jeszcze za późno.