O Portrecie napisano już tak wiele, że moja opinia z pewnością rozpłynie się wśród recenzenckich otchłani. A jednak książka zrobiła na mnie tak niesamowite wrażenie, że postanowiłem dodać swoje pięć groszy. Bo o Dorianie Grayu czytać trzeba!
FABUŁA
Londyn, XIX wiek. Oto piękny młodzieniec, Dorian Gray. Tajemnicza to postać, z przeszłością. Adonis, który „wygląda, jakby był cały z kości słoniowej i listków róży”. I wbrew temu, co pokazują w filmach o nim, zdecydowanie blondyn! Ha!
Pozuje właśnie swemu przyjacielowi, szalenie zdolnemu malarzowi, niejakiemu Bazylemu Hallwardowi, który nie pozostaje obojętny na ponadprzeciętny urok chłopca. Tymczasem do pracowni wpada lord Harry Wotton, cynik, dandys i biorący z życia wszystko to, co da się z niego wycisnąć. Krótka rozmowa dżentelmenów w ogrodzie wpłynie na zawsze na życie modela i artysty. Portret ożywa, Dorian się zmienia i zatraca w rozkoszach życia.
BOHATEROWIE
Być może napiszę coś niepopularnego, ale dla mnie ulubioną postacią książki jest… lord Harry Wotton! To on stanowi źródło najlepszych, najzłośliwszych a jednocześnie najtrafniejszych cytatów o życiu, kobietach, małżeństwie i pięknie. Wilde, podobno, tworząc tę postać, pisał o swoim prawdziwym „ja”, lecz ukrytym przed światem. Dorian był jego ideałem mężczyzny, Bazyli zaś tym, jakim Wilde był na co dzień.
To właśnie Harry „tworzy” Doriana, wkłada mu w umysł ideę wolności, oddania się namiętnościom: zmysły i jeszcze raz zmysły, woła. Dorian zbyt łatwo ulega pokusie. Ale czy można mu się dziwić? Któż nie chciałby w pełni korzystać z uroków życia? Odrzucić sztywne konwenanse i bawić się, szukać nowych wrażeń – „Nowy hedonizm – oto, czego wiek nasz potrzebuje”!
Mimo, że książka ma już swoje lata, pozostaje nowoczesna. Bo czyż nie gonimy ciągle za wieczną młodością i nieprzemijającym pięknem? Czy nie myślimy o tym, jak najszybciej i najłatwiej sprawiać sobie przyjemność? Lord Wotton dość brutalnie sprowadza bohatera na ziemię: czas jest straszny i przerażający. To czas zazdrości Dorianowi jego piękna i „przypuszcza szturm do [jego] lilii i róż”. Wraz z młodością przeminą triumfy i człowiekowi pozostanie jedynie wspominać to, co zdążył przeżyć. To wspomnienie jednak jest „gorzkie od klęsk”. A takich wspomnień należy unikać jak ognia!
Harry tłumaczy otumanionemu jego słowami Dorianowi, że nie chciał, by tak piękny młodzieniec się „zmarnował”. Bo cóż go czeka? Zwiędnięte i ociężałe członki, stępione zmysły, zapadnięta twarz i szklane spojrzenia… Marionetki, mówi Harry, stajemy się marionetkami, w których ciąży jedno wspomnienie – pamięć o namiętnościach, którym nie daliśmy się ponieść, o pokusach, których nie mieliśmy odwagi skosztować. Taki właśnie jest Harry, taką filozofię wyznaje, a Dorian daje mu i jej się uwieść.
Główny bohater to także interesująca postać, choć mniej fascynująca. Poznajemy jego życie po „zaczarowaniu” obrazu, widzimy jego przemianę i to, kim się wreszcie stał. Ale nie sądźcie, że przeczytacie tu opisy orgii, czy jakichś nieprzyzwoitych przeżyć wiecznie młodego efeba. Książka była wielokrotnie cenzurowana i wiele pikantnych szczegółów zostało usuniętych przez samego Oskara Wilde’a. Nie mniej jednak, gdzieś pomiędzy ogólnikowymi opisami nocnego życia Doriana, możemy domyślać się, jak i z kim się bawił. Bohaterkami są również kobiety, ale stanowią one zaledwie tło powieści. Są albo skrajnie infantylne i głupiutkie, albo – nadal naiwne, lecz wykształcone i elokwentne. Wszystkie jednak dają się łatwo zauroczyć nieziemskiemu pięknu Doriana. Żadna z nich nie pozostaje obojętna na jego urok. Ale to nie o kobietach jest przecież ta książka 😉
Na dalszą część recenzji zapraszam na stronę:
https://marcinmaslowski.pl/index.php/2020/07/07/zmysly-zmysly-portret-doriana-graya/