„Porodzina” autorstwa Natalii Fiedorczuk, stanowi bardzo ciekawy kryminał z gatunku domestic nori. Sięgnęłam po ten tytuł ze względu na dużą liczbę pozytywnych opinii, które na jego temat słyszałam oraz ze względu na okładkę, która za pierwszym razem spodobała u mnie ciarki. Do tej pory niepokoi mnie ten obraz rodziny bez twarzy...
Na przedmieściach średniej wielkości miasta w centralnej Polsce mieszkają rodziny do bólu zwyczajne, chociaż i tutaj trafiają się niekiedy barwne osobowości.
Rodzina Waszczyńskich jest idealna. Młode małżeństwo z dwójką dzieci jest niczym wycięte z folderu reklamowego. Są piękni, zamożni, lubiani i szanowani przez sąsiadów.
Pewnego dnia cała rodzina znika bez śladu.
Nic nie wskazuje na to, by małżeństwo planowało wyjazd. Dom wygląda, jakby mieszkańcy opuścili go jedynie na chwilę. Nikt z sąsiadów nie zauważył niczego podejrzanego, a duszna małomiasteczkowa atmosfera nie ułatwia śledztwa.
Jak to możliwe, że czteroosobowa rodzina rozpłynęła się w powietrzu?
Jakie sekrety kryją się za drzwiami zwyczajnych podmiejskich domów?
Może zacznę od tego, że bardzo spodobało mi się stworzone przez autorkę tło dla całej historii - mała mieścinka, w której każdy dobrze się zna oraz która na pierwszy rzut oka wydaje się idealna, jednak ta sielanka trwa do pewnego czasu... czasu, w którym na jaw zaczną wychodzić brudne sekrety jej poszczególnych mieszkańców.
Może i akcja w „Porodzinie” nie pędzi na łeb na szyję, to autorka kupiła mnie przede wszystkim przez swój styl pisania, który sprawiał, że z każdym skończonym rozdziałem czułam, że atmosfera zaczyna się coraz bardziej zagęszczać.
Może w czasie czytania będziecie mieć wrażenie, że niektóre sceny zostały wprowadzone przez autorkę na siłę - nic bardziej mylnego! Fiedorczuk stworzyła historię, w której każdy, nawet najmniejszy szczegół ma jakiś związek z tajemniczym zaginięciem perfekcyjnej rodziny Waszczyńskich.
A skoro już o zaginięciu mowa, bardzo spodobał mi się fakt, że to nie zaginięcie stanowiło główny plan całej fabuły, a bohaterowie i ich emocje. Pani Natalia w swojej najnowszej książce rozłożyła prawie każdą kluczową postać na czynniki pierwsze - nie poznaliśmy tylko ich strachu o losy zaginionej rodziny, ale również ich przeszłość, od której tak próbowali uciec...
Może i w głębi ducha czułam w jakim kierunku potoczy się finał tej pozycji, to czytałam dalej. Fiedorczuk ma coś w sobie co sprawia, że jej książek nie da się przerwać w połowie. Jestem zaskoczona również tym, że zaginięcie nie jest jedynym mrocznym dramatem tej książki - nie spodziewałam się, że w tym tytule znajdę tak wiele smutnych, a zarazem okrutnych historii.
Czy książkę polecam? „Porodzina” to nie tylko kryminał, który udowadnia nam, że tak naprawdę nikt z nas nie jest pewny jakie tragedie mogą mieć miejsce za zamkniętymi drzwiami naszych sąsiadów, ale również historia, która w genialny sposób oddała realia świata, w którym teraz się znaleźliśmy. Pani Natalia w intrygujący sposób pokazała nam, że każdy z nas od czasu do czasu zmuszony jest założyć maskę, by udać przed światem, że wszystko jest dobrze oraz fakt, że każda trauma z dzieciństwa ma większy lub mniejszy wpływ na nasze późniejsze życie. Jeśli nie słyszałeś/aś o tym tytule, to koniecznie zapisz go na swojej liście książek do przeczytania - nie pożałujesz!