Lider to brzmi dumnie. Pojęcie to łączy w sobie władzę z autorytetem i szacunkiem. Są osoby, które mają naturalne predyspozycje do bycia liderem, ale niektórzy twierdzą, że tego można się nauczyć. O tym jak być dobrym przywódcą pisze psycholog Bernardo Stamateas w publikacji „Lider 2.0”.
Książka jest podzielona na cztery cześć: „Podstawy”, „Jak”, „Pytania”, „Toksyczni ludzie”. Mogłoby się wydawać, że to przejrzysta kompozycja, jednak w moim odczuciu, nie udało się takowej autorowi osiągnąć. Części pierwsza i druga prawie się od siebie nie różnią, a wiele kwestii się zazębia, w efekcie czego Bernardo Stamateas się po prostu powtarza. Nie wiem dlaczego została wyodrębniona część „Pytania”, bo takowe zajmują sporo miejsca w poprzednich rozdziałach. Natomiast fragment o różnych typach przywództwa jest interesujący, ale w kontekście tego poradnika jest raczej ciekawostką.
Styl publikacji ogranicza się do tzw. „mowy korporacyjnej”. Dużo tu ogólników, pięknych haseł, a mało konkretów. Plusem takiego rozwiązania, jest to, że łatwo odnieść zawarte porady do różnych sytuacji, nie tylko z życia zawodowego. Wymaga to co prawda nieco wyobraźni, ale zakładam, że po książkę tego typu sięgają osoby ambitne. Minusem jest zimny, teoretyczny charakter. Powinnam dodać, dla mnie. Zdecydowanie wolę poradniki, gdzie są jakieś anegdoty, historie z życia. Znacznie więcej się z nich uczę.
Żeby nie być gołosłowną przywołam jedną z odpowiedzi Bernardo Stamateasa. Temat motywacja. „Co zrobić, gdy gratulacje lidera wywołują zazdrość w grupie?”[1] Posłuchajcie: „Trzeba pokazać w grupie, że zazdrość wobec osoby, która otrzymała gratulacje, nie ma sensu ponieważ tym, co się liczy, jest właściwe wykonanie zadania. Trzeba dążyć do tego, by pracownicy dobrze wykonywali swoją pracę i nie kłócili się z osobą, która otrzymała gratulacje”[2]. A ty szefie bądź mądry i wymyśl, jak to zrobić. Musiałeś wybrać tego nieszczęsnego „pracownika miesiąca”, bo taka jest polityka firmy. Całe biuro patrzy na niego z zazdrością i szepcze jakim jest „wazeliniarzem”. Wyjaśnij teraz, że ten jeden gość, który stał się właśnie wrogiem publicznym numer jeden zasługuje na wyróżnienie, ale wszyscy są fajni i mogą liczyć na przyjacielskie poklepanie po ramieniu i słowa „good job”. Sytuacja jest trudna, a autor książki nie podpowiada jak z niej wybrnąć. Nieumiejętne zastosowanie się do jego rady może doprowadzić do ośmieszenia się, a w efekcie stracenia pozycji lidera. Do tego będziesz musiał/a zmierzyć się ze złą atmosferą oraz dużym spadkiem motywacji w grupie.
W opisie książki można przeczytać, że Bernardo Stamateas jest specjalistą od samorozwoju. Nie chcę tu nikogo obrazić. Być może są coache z sercem, ale ja takich nie spotkałam. Publikacja „Lider 2.0” reprezentuje wszystko to, czego ja w tym podejściu nie lubię – frazesy. W tej książce znajdziemy wiele ogólników, które dla zdroworozsądkowego człowieka powinny być oczywiste np. że nie można używać przemocy, że ludzi trzeba szanować, że trzeba być pewnym siebie. Natomiast autor nie rozwija kwestii „jak” i „dlaczego”. Nie jest w stanie przekonać kogoś, kto uważa, że musi pokazać podwładnym siłę, iż nie warto tak działać. Nie podpowiada, jak zbudować pewność siebie. Dobry lider musi być po trochu psychologiem, strategiem, ekonomistą, artystą. Musi podchodzić do sytuacji kreatywnie, znać się na ludziach, potrafić obliczyć bilans zysków i strat, jakie wywołają jego decyzje. To musi być człowiek wszechstronny. Musi rozwijać się w rożnych kierunkach, poznawać różne scenariusze, żeby wiedzieć, kiedy jaki zastosować. Rady Bernardo Stamateas powinny być dla inteligentnego człowieka, jakim jest lider, oczywiste. A jeżeli nie są to osoba taka powinna wynotować sobie nad jakimi obszarami ma pracować, aby tym liderem się stać i poszukać dobrych poradników z tych dziedzin.
[1] Bernardo Stamateas, „Lider 2.0”, przeł. Ksenia Zawanowska, wyd. Bellona, Warszawa 2024, s. 77.
[2] Tamże.